Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 23 listopada 2024 11:33
Reklama KD Market

Z pokorą przed siebie

Z pokorą przed siebie
fot. Pixabay.com

Wtorek, 19 września 2023 roku

Siedzę w szpitalnym pokoju. Jutro czeka mnie operacja na sercu. Nie pierwsza w moim życiu, podobnie jak nie pierwszy pobyt w szpitalu. Przychodząc tutaj, zawsze stoję wobec wielkiej niewiadomej, zawsze jest jakieś ryzyko i trzeba się z tym liczyć. Na nic stresy i przejmowanie się, to nic nie zmienia, kiedy podjęło się decyzję, że wobec takiej konieczności, trzeba się poddać medykom. Jest to jednak zawsze też sytuacja, która domaga się wielkiej pokory. Oczywiście można inaczej, walcząc, udawać, że się jest silniejszym. To jednak w żaden sposób nie gwarantuje zwycięstwa. Mam raczej świadomość, że życie ma swoje punkty graniczne. Przejście dalej gwarantuję sobie nie tyle ja sam, co raczej Ten, który jest Panem życia. Jest to też taka świadomość, że życie tak naprawdę jest bardzo kruche i chciał nie chciał, trzeba się z tym zgodzić. Dlatego taki moment szpitalny, który przecież bierze się z jakiegoś niedomagania, choroby, jest czasem zmierzenia się z wieloma istotnymi pytaniami, jest rachunkiem sumienia z życia, jakimś podsumowaniem. Jeżeli się wszystko uda pomyślnie, to będzie to jak nowy początek, nowa szansa, aby ją zaplanować i wykorzystać lepiej. Chyba że ktoś sobie odpuści i powie, że skoro tak, to teraz „hulaj duszo”. Myślę jednak, że nie warto tak.

Stawiam na pokorę. Taka postawa przypomina mi najpierw o tym, że nie jestem bogiem. Nie ode mnie wszystko zależy. Bóg jest jeden, Stworzyciel nieba i ziemi, tak to wyznaję w moim Credo. Dzisiaj po latach już wiem, że poddać się Mu całkowicie to najlepsza rzecz, jaką mogę zrobić jako człowiek. On pozwala mi doświadczyć nie jeden raz, że stworzył mnie z miłości i dla miłości. I tej miłości wciąż się uczę. A jeżeli tak, to znaczy, że mam robić wszystko, co tylko możliwe, żeby włączyć się w tę twórczą pracę, która ma na celu pomnażanie dobra i miłości. Poddanie się Bogu rozumiem także, jako życie pełnią. Wiem, może to brzmi dla kogoś zbyt filozoficznie, jednak ta pełnia pozwala oddychać mi głębiej i daje poczucie szczęścia. Znajomy, który opuścił właśnie szpital, napisał do przyjaciół: „Hurrraaaa, wyszedłem ze szpitala! Jak pięknie pachnie wolność…”. To chyba wystarczające świadectwo. Nie wiem, czy potrafiłbym w takiej chwili robić wymówki Panu Bogu, że dotknęła mnie choroba.

Jest czasami tak, owszem, że w obliczu takich sytuacji można patrzeć z zazdrością na innych, którzy tego nie doświadczyli, cieszą się swoją wolnością. Nie o to jednak chodzi. Tutaj nie ma się co porównywać, każdy ma swoje życie, swoją drogę do przejścia. I broń Boże, żeby tylko nie wpaść na pomysł, aby życzyć innym tego samego, co mnie spotkało, albo czegoś gorszego. To jest już forma przekleństwa!

Pokora każe mi dziękować Stwórcy za każdy dzień i ludzi, których spotykam na swojej drodze. Wczoraj, wracając do domu, złapała mnie ulewa, a świeciło słońce. Na niebie pokazała się piękna, podwójna, ostro wyraźna tęcza. Była tak piękna, że ludzie nie mogli się oprzeć, by nie robić zdjęć. Ten biblijny znak przymierza między Stwórcą i jego stworzeniem, nazywany przez innych cudem natury, dał rzeczywiście wiele radości i zdumienia. Przyjąłem go jako znak nadziei w kontekście moich następnych godzin i dni. Wdzięczność daje radość i wzmacnia poczucie wolności.

Pokora pomaga mi także zawierzyć Bogu kolejny raz, całkowicie. Powiedzenie, że „wszystko jest w Bożych rękach” jest tu bardzo prawdziwe. Bo w rzeczy samej tak jest. Jeśli zawierzam komuś, kogo uznaję za mocniejszego, a nawet wszechmogącego, czuję się bezpiecznie. Jak dziecko trzymające się pewnej dłoni rodzica, nawet nie myśli, że coś mu może grozić. Dokładnie tak samo jest w stosunku do Boga, ale także w tym, jakim On jest dla swoich dzieci. Nazywamy Go Ojcem o sercu Matki. Wierzący przyjmują także Maryję jako Matkę, którą Pan Jezus zostawił nam. Przy Niej także czujemy się bezpieczni, bo Ona na drugiej ręce trzyma Jezusa. To dlatego w trudnych momentach tak często modlimy się, przyzywając Jej pomocy. Świadectwa pokazują, że jest to pomoc bardzo skuteczna. Czy może to być tylko znak pustej dewocji? Nie! To jest najszczersza wiara płynąca z serc ludzi, którzy naprawdę i tak zwyczajnie wierzą. Nikogo jednak do takiej wiary nie można zmusić. Tu znowu przychodzi z pomocą pokora.

W życiowych rachunkach sumienia trzeba też uznać wszystkie swoje błędy, zaniedbania, upadki, niewykorzystane szanse, żeby zrobić coś dobrego. Ostatnio w jednym z czytań brewiarzowych pojawił się fragment kazania św. Bernarda, który z kolei przypominał nauczanie św. Pawła. Uderzyło mnie zdanie, że „Paweł pośród najcięższych grzechów pogan wymienia brak wrażliwości”. Przyznam, że sam bardzo niewiele myślałem w tych kategoriach. Nie wystarczy jednak uznać, trzeba też za wszystko przeprosić i poprosić o wybaczenie. Samemu też starać się wybaczyć. To jest trudne, ale przecież możliwe. Tu także trzeba pokory.

A jeśli już patrzę w przyszłość i proszę o zdrowie, siły i kolejną szansę, to przede wszystkim myślę, że chciałbym jeszcze wiele dobrego zrobić. Chciałbym być z innymi i dla innych. Być może coś poprawić i naprawić. Tak, chciałbym i chcę. Nie ja jednak o tym będę decydował. I tu jest potrzebne dużo pokory. Bez żądania, a raczej z wyrażeniem gotowości. „Oto ja, poślij mnie” jeszcze raz.

Pokora to szczerość i zgoda na siebie, na wzajemną słabość i zależność od „Siły Wyższej”, którą jest Bóg. To jest jeden z kluczy do wolności i wewnętrznego pokoju. Nie da się skrupulatnie zaplanować przyszłości. Zawsze jest i będzie zależna od Kogoś innego, od Boga. Przed chwilą lekarz kardiochirurg, widząc na moim stoliku leżący różaniec, powiedział mi: „Pomódl się i za mnie dzisiaj”, to też było bardzo szczere i pokorne. Dlatego nie chcę tego zmieniać: idę do przodu z zaufaniem!

ks. Łukasz Kleczka SDS

Salwatorianin, ksiądz od 1999 roku. Ukończył studia w Bagnie koło Wrocławia, Krakowie i Rzymie. Pracował jako kierownik duchowy i rekolekcjonista w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, duszpasterz i katecheta. W latach 2011-2018 przełożony i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana. Aktualnie jest przełożonym wspólnoty zakonnej salwatorianów w Veronie, New Jersey.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama