Piłkarze Chicago Fire pokonali na Soldier Field Toronto FC 1:0, odnosząc trzecie z rzędu zwycięstwo. Losy meczu rozstrzygnął w 90 minucie Kacper Przybyłko, który pojawił się na boisku kilkadziesiąt sekund wcześniej. ”Strażacy” z dorobkiem 32 punktów awansowali na ósme, premiowane awansem do play-off miejsce.
Fire wygrali pięć z ostatnich sześciu spotkań, i trzy z rzędu, po raz pierwszy od 2018 roku. Z kolei ich bramkarz Chris Brady zachował czyste konto w trzech kolejnych meczach, co w historii klubu zdarzyło się po raz pierwszy.
Toronto natomiast kontynuuje czarną serię. Porażka w Chicago była ich szóstą z rzędu. Nie pomogły zwolnienie trenera Boba Bradleya, byłego selekcjonera reprezentacji USA, obecność w składzie do niedawna występującego w Fire CJ Saponga, czy powrót do zespołu bramkarza Seana Johnsona, który był w kadrze USA, grającej w CONCACAF Gold Cup.
Przybyłko wszedł na boisko w 89 min, zastępując Marena Haile-Selassie. Kilkadziesiąt sekund później po dośrodkowaniu Miguela Navarro strzałem głową, zdobywając swoją czwartą bramkę w tym sezonie, ustalił wynik meczu.
Okazji do strzelenia bramek było znacznie więcej, ale Fabian Herbers, Xherdan Shaqiri i dwukrotnie Kai Kamara nie potrafili w dogodnych sytuacjach pokonać Johnsona. Goście tylko raz stanęli przed szansą zdobycia gola, ale strzał Brandona Servanii w świetnym stylu obronił Brady.
90 minuta była szczęśliwa dla Przybyłki, mniej natomiast dla Mateusza Klicha, który otrzymał drugą żółtą kartkę i musiał opuścić boisko. Jego DC United zostało rozgromione 0:4 przez New England Revolution. Przegrało także Charlotte SC z Karolem Świderskim i Kamilem Jóźwiakiem w wyjściowym składzie, ulegając CF Montreal 0:2.
Teraz w rozgrywkach MLS nastąpi miesięczna przerwa. Piłkarze Fire powrócą na Soldier Field 20 sierpnia, a ich rywalem będzie zajmujące piąte miejsce w Konferencji Wschodniej Orlando City.
Dariusz Cisowski