Wśród coraz częstszych słonecznych i ciepłych dni, niepostrzeżenie nadchodzi koniec roku szkolnego. Z jednej strony przyniesie ze sobą wytchnie i przynajmniej dwa miesiące wyczekiwanego i zasłużonego odpoczynku. Z drugiej, przypomina mi się stary dowcip o Jasiu, który wraca ze świadectwem do domu i głośno myśli: „Dwie pały, zachowanie nieodpowiednie… jeszcze tylko lanie i wakacje”. W podobnym tonie jest inny żart-mem, gdzie ( wzorowy) uczeń w garniturze obserwuje swojego kolegę uciekającego przed ojcem z pasem i woła: „Widzę że ty też masz świadectwo z paskiem”.
Oceny nie są łatwym tematem nie tylko dla dzieci, ale również dla rodziców. Choć dotykają one wszystkich bez wyjątku (w różnej formie), to zdecydowanie częściej dzielą niż łączą. To dzięki nim/ przez nie niektórzy zostają wyróżnieni, podczas gdy inni poniżeni lub przynajmniej surowo potraktowani pod pretekstem motywacji…
Obiektywnie rzecz ujmując
Mogłoby się wydawać, że stan czyjejś wiedzy, czy też stopień opanowania materiału przez ucznia można obiektywnie ocenić. Nie jest to jednak wcale takie proste. W każdej szkole ważny jest również czynnik emocjonalny. Choćby nauczyciel twierdził, że wszystkich uczniów lubi jednakowo, nie ma możliwości, aby było tak w rzeczywistości. Wszędzie tam gdzie są ludzie pojawiają się emocje. W szkole jest ich bardzo dużo i dodatkowo, wiele niedojrzałych.
Podobnie jak w pracy, czy wśród naszych znajomych jednych lubimy bardziej, innych nieco mniej, jedni potrafią łatwiej do nas dotrzeć, nawiązać porozumienie, podczas gdy inni mają z tym większy problem. Znacznie łatwiej przychodzi zatem wytłumaczenie, usprawiedliwienie potknięć uczniów, którzy budzą większą sympatię, niż tych, którzy nie zaskarbili sobie aż tyle pozytywnych emocji nauczyciela.
Obiektywizm zatem, być może miałby większe szanse zaistnienia, gdyby nauczyciele nie wiedzieli kogo oceniają.
Możliwości
Myślę, że jedną z największych słabości ocen szkolnych polega na tym, że nie jesteśmy w stanie za ich pomocą podejść indywidualnie do ucznia, czy też drugiego człowieka. Kiedy decydujemy się na ocenę, próbujemy za jej pomocą wyrazić naszą ogólną opinię, zapominając, że możemy opisać w ten sposób tylko niewielki wycinek rzeczywistości i najczęściej efekt końcowy jakiejś pracy, która została (lub nie), wykonana wcześniej. Zapominamy, że każdy z nas ma inne możliwości, uzdolnienia, a także otoczenie i wsparcie.
Rzadko kiedy, jeśli w ogóle, nauczyciel bierze pod uwagę zaangażowanie ucznia w pracę. Zwykle nie ma zwyczajnie czasu, aby skupić się na każdym dziecku z osobna, poznać jego możliwości, zdolności, talenty, a także ograniczenia. Z tego też powodu niezwykle ważna staje się praca specjalistów, którzy mają większe szanse na indywidualne poznanie uczniów. Na końcu jednak znów pojawia się nauczyciel, do którego należy ostateczna decyzja: czy chce szybko ocenić sprawdzian, odpowiedź, itp. , czy też zaprosi uczniów do swego rodzaju dialogu, w którym będzie miał możliwość sprawdzić ile rzeczywiście pracy, chęci, czy zaangażowania zostało włożone.
Czyja praca?
Choć w szkole oceny dostają przede wszystkim uczniowie, to zdarza się to również nauczycielom.
W szkole moich dzieci co roku rodzice dostają do wypełnienia ankietę dotyczącą nauczycieli właśnie. Dzięki takiej inicjatywie mamy szansę podsumować ich pracę zarówno dydaktyczną jak i wychowawczą, a także napisać kilka słów od siebie. Jednocześnie dyrekcja ma szansę spojrzeć na swoich pracowników oczami rodziców, a zapewne i sami nauczyciele dostają pewną informację zwrotną na temat swojej pracy.
Dodatkowo, warto zauważyć, że wszędzie tam gdzie stawiane są oceny uczniom, dokonywana jest również ocena pracy nauczyciela o czym nierzadko zapominamy. Kiedy zatem ze sprawdzianu większość klasy dostaje słabe oceny, jest to również informacja dla nauczyciela, że coś nie zostało wystarczająco dobrze wyjaśnione i wymaga powtórki. Z tego wniosek, ze słabe oceny nie są zawsze i wszędzie „winą” samego ucznia.
Motywacja
Na zakończenie, myślę że warto wspomnieć o wciąż pokutującej teorii, że słabe oceny to „kopniak” pobudzający do większego zaangażowania i bardziej wytężonej pracy. Choć zapewne są nieliczne jednostki, które motywują pojawiające się trudności, przeszkody i własne potknięcia, ale na zdecydowaną większość, lepiej działa motywacja pozytywna. W odniesieniu do warunków szkolnych mogłaby ona przybrać formę dyskusji, pytań pomocniczych, czy też pozwolenia uczniom na własną inicjatywę związaną z danym tematem.
W każdej szkole powinniśmy pamiętać, że to nie uczeń jest dla szkoły, ale szkoła dla ucznia. Młodzi ludzie powinni dostawać w niej szansę zapoznania się z różnymi tematami, aby móc wybrać te, które będą dla nich najciekawsze, które chcieliby rozwijać i zgłębiać. Nie oceny zatem są najważniejsze, ale poznawanie świata i rozwijanie indywidualnego potencjału.
Iwona Kozłowska
jestem pedagogiem, mediatorem, a także Praktykiem i Masterem Emotion NLP. Od 2006r. pracuję z dziećmi, młodzieżą, a także ich rodzicami, nieustannie poszerzając swój warsztat pracy.Po godzinach natomiast jestem całkiem zwyczajną mamą, której również zdarza się nadepnąć na rozrzucone klocki, czy też mierzyć się z wyzwaniami pod tytułem: „Nie chcę jeszcze iść się myć!”, lub „Jeszcze tylko 5 minut…”Moją wielką pasją jest odkrywanie i wspieranie potencjału jaki drzemie w każdym dziecku i w każdym rodzicu. Głęboko wierzę, bo widzę to na swoim przykładzie, że nawet mając dzieci u boku, można realizować swoje marzenia i cele. Jednocześnie, takim podejściem można „zarażać” swoje dziecko, następnie je wspierać, a później wzajemnie się motywować i czerpać ze swoich doświadczeń.Prowadząc MamoKompas pomagam mamom sprawić, aby ich podróż wychowawcza była przyjemna, ciekawa i wzbogacająca!