Maj, który zwykle jest miesiącem, kiedy w USA rejestruje się najwięcej tornad, w 2011 roku rozpoczął się spokojnie. Przez trzy tygodnie odnotowano tylko kilka trąb powietrznych. Pogoda załamała się dopiero 20 maja, kiedy odnotowano silne burze, wiatr i grad na obszarze środkowego zachodu. Po kilku godzinach objęły one ponad dwadzieścia stanów – od jeziora Superior do środkowego Teksasu i przez Missouri, Tennessee, Kentucky, Ohio aż do wschodniego wybrzeża. Jednak nigdzie bilans załamania pogody nie był tak katastrofalny jak w położonym na obrzeżach „Alei Tornad” 50-tysięcznym Joplin w Missouri...
Mega tornado
Przez całe popołudnie 20 maja meteorolodzy śledzili burzę przesuwającą się między południowo-wschodnim Kansas a południowo-zachodnim Missouri. – W pewnym momencie obserwowaliśmy na radarach pięć lub sześć ośrodków burzowych, wszystkie zdolne do wytworzenia tornada – wspominał główny meteorolog KY3 Ron Hearst. – Dwa z nich ostatecznie połączyły się tuż na zachód od Joplin i zaczęły tworzyć mega tornado. Łowcy burz zaobserwowali liczne wiry na zachód od granic miasta.
O 17.17 wydano ostrzeżenie przed nadciągającym kataklizmem, dając mieszkańcom zaledwie 17 minut na znalezienie schronienia. O 17.34 na zachodnim skraju Joplin pojawił się pierwszy potężny wir a za nim kilka kolejnych. Mniejsze tornada krążyły dookoła wiru-matki, a kiedy 7 minut później dotarły do pierwszych zabudowań, połączyły się w jedną gigantyczną trąbę powietrzną o średnicy ponad milę. Przez pół godziny potworna, niszczycielska siła szalała nad miastem. Oceniono ją później na kategorię EF-5. Tornada o tej intensywności są niezwykle rzadkie. Charakteryzują się porywistym wiatrem o prędkości ponad 200 mil na godzinę, zdolnym niszczyć nawet największe i najtrwalsze konstrukcje.
Mega tornado, które tamtego dnia przeszło przez Joplin, zdewastowało 75 proc. powierzchni miasta, pozostawiając po sobie pas zniszczeń o szerokości trzech czwartych mili i długości 14 mil. Historyczne centrum tylko cudem uniknęło katastrofy, ale ponad 8 tysięcy domów oraz ponad 500 nieruchomości komercyjnych zostało poważnie uszkodzonych lub zupełnie zniszczonych. Z ziemią zostały zrównane dwie remizy strażackie i osiem szkół podstawowych.
Jeden z dwóch szpitali w mieście, dziewięciopiętrowe Regionalne Centrum Medyczne św. Jana doznało bardzo poważnych uszkodzeń. Placówka straciła okna z trzech stron i ściany wewnętrzne. Wiatr częściowo zerwał dach i naruszył żelbetonową konstrukcję szpitalnego parkingu. W efekcie szpital trzeba było rozebrać i postawić na nowo. Z powierzchni ziemi zmiotło zupełnie jeden z banków – pozostał po nim tylko pusty plac i jeden cementowy sejf. Runęły dwa kościoły a dom opieki zupełnie zniknął, jakby nigdy go tam nie było.
Stalowe belki jednej ze szkół średnich zostały wyrwane, powyginane i wyrzucone kilkanaście metrów dalej, podobnie jak znajdujący się na parkingu szkolny autobus. Na szczęście wszyscy zebrani na uroczystość ukończenia szkoły, która miała odbyć się tego popołudnia, zdążyli opuścić budynek szkolny tuż przed uderzeniem mega tornada. Wiatr miotał samochodami jak zabawkami, przenosząc je po kilka przecznic. Kilkunastu nigdy nie odnaleziono. Porywy były tak silne i objęły tak ogromny teren, że zdołały przenieść rachunek z jednej ze stacji benzynowych w Joplin o 840 kilometrów dalej.
Morze gruzu
Kiedy ocalali mieszkańcy wyszli w końcu ze schronów, nie mogli uwierzyć w skalę zniszczeń. – Widziałem zniszczenia po wielu tornadach na całym Środkowym Zachodzie. Pierwszy raz nie mogę w to uwierzyć – powiedział KY3 News reporter Paul Adler. – Większość tornad pozostawia wąski pas zniszczeń. Możesz zobaczyć zrujnowane domy po jednej stronie ulicy i nietknięte budynki po drugiej. Ale w Joplin mogłeś stanąć w jednym miejscu, zrobić pełny obrót i zobaczyć tylko morze gruzu.
Tiffany Stout, dyrektor personalny Joplin School Board, ledwo przeżyła tamto tornado. Jej dom nie miał podpiwniczenia, schronili się więc z mężem Shanem i dwójką małych dzieci w korytarzu na parterze, z dala od okien. – Zerwało dach naszego domu. Czułam, że odrywamy się od ziemi a Shane próbował nas przytrzymać w dole. (...) Pamiętam, że słyszałam okropny krzyk. I wtedy zdałam sobie sprawę, że to ja krzyczę.
Kiedy po przejściu burzy wyczołgali się z tego, co zostało z ich domu, nie zobaczyli ani jednego ocalałego budynku. Jak okiem sięgnąć widać było tylko ruiny – drzazgi, w jakie obróciły się domy ich sąsiadów, powywracane samochody, powalone drzewa. Zerwane linie gazowe syczały, a uszkodzone linie energetyczne iskrzyły. Mąż Tiffany miał zwichnięte ramię, a ich ukochany pies zaginął.
Reporter Ashley Reynolds tak wspominał tamte wydarzenia: – Przez całą noc słyszeliśmy głośne syreny, szczekanie psów poszukiwawczych i krzyki ludzi, gdy przeczesywali gruzy w nadziei na znalezienie swoich bliskich. Ludzie chodzili w szoku. To był prawdziwy koszmar. Tamtej nocy naliczono 116 ofiar śmiertelnych. W kolejnych tygodniach ich liczba wzrosła do 161. Ponad 1300 osób odniosło poważne obrażenia.
Około 40 procent mieszkańców Joplin zginęło we własnych w domach – znacznie więcej niż w innych regionach kraju, ze względu na brak piwnic i zbyt słabą konstrukcję budynków. Dlatego władze miasta zaczęły zastanawiać się nad zmianą przepisów budowlanych. – Szaleństwem wydawało się odbudowywanie domów według tych samych standardów, pozostawiając je podatne na kolejne tornada – powiedział Troy Bolander, szef miejskiego wydziału planowania.
Niektórzy urzędnicy chcieli wprowadzić obowiązek budowy schronów w każdym domu w mieście, ale koszty okazały się dla mieszkańców zbyt wysokie. Ostatecznie stanęło na wymogu wzmocnienia ścian i dachów oraz dodaniu schronów do każdej stawianej na nowo szkoły. Z czasem schrony przeciwburzowe dobudowano również w tych szkołach, które przetrwały kataklizm. Jednak zmiany, jak przyznali urzędnicy, zostały wprowadzone zbyt późno, a 161 osób niepotrzebnie straciło życie.
Maggie Sawicka