Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
wtorek, 19 listopada 2024 14:32
Reklama KD Market

Raport z 2 kadencji

Raport z drugiej kadencji prezydenta Busha

Odejście Lewisa Libbyąego ze stanowiska jest tematem komentarzy, w których zwraca się uwagę na jego polityczne pochodzenie. Był on nie tylko kierownikiem kancelarii wiceprezydenta Cheneyąego. Stał się też doradcą ds. bezpieczeństwa narodowego, do czego, jak pisze tygodnik "Time", miał odpowiednie kwalifikacje, również doradcą ds. polityki wewnętrznej, do czego nie miał kwalifikacji, zdaniem tego samego tygodnika. Przysługiwał mu tytuł doradcy prezydenta, zasiadał w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego i jako trzecia osoba w państwie otrzymywał codzienne, poranne briefingi z CIA. To on umocnił pozycję wiceprezydenta jako zwolennika interwencji militarnych za granicami Ameryki, jako przyjaciela korporacji i firm naftowych. Nie pozwolił Cheneyąemu na wprowadzenia nowej osoby do składu własnych doradców, bo zapowiadało to konkurencję dla jego pozycji jako kierownika kancelarii wiceprezydenta.

Jest to wiele władzy przyznanej takiej osobie, zwłaszcza, że biuro wiceprezydenta toczyło wojnę z CIA i dławiono krytykę wymierzoną w administrację za tryb przygotowania do wojny w Iraku. Stąd nie bez racji wskazuje się na jego polityczny rodowód, który prowadzi, jak podają tygodniki "Time" i "Newsweek", do środowiska neokonserwatystów a dokładnie do grupy "Wulkanów".

Czołowym neokonserwatystą jest, zdaniem drugiego tygodnika, Paul Wolfowitz, który do końca poprzedniej kadencji, był zastępcą sekretarza obrony Donalda Rumsfelda a obecnie jest prezesem Międzynarodowego Funduszu Walutowego. W końcu lat 70. neokonserwatyści powszechnie krytykowali CIA za niedostrzeganie sowieckiego zagrożenia, widocznego w ówczesnej rozbudowie sowieckich sił militarnych. Na początku lat 70. Libby stał się ulubionym studentem Wolfowitza, który pracował wówczas na Uniwersytecie Yale. W 1981 roku Wolfowitz ściągnął Libbyąego do pracy pod swoim kierownictwem w Pentagonie. Kolejny etap pracy Libbyąego w Pentagonie nastąpił w 1991 roku, kiedy Wolfowitz ponownie ściągnął go do pracy w tej samej instytucji, ale kierowanej wówczas przez Cheneyąego jako sekretarza obrony  prezydentem wtedy był starszy Bush. Kariera Libbyąego bardzo przypomina karierę samego Wolfowitza, przeniesionego do pracy w Waszyngtonie przez znanego polityka Paula Nitzeągo, jeszcze w 1969 roku.

Tygodnik "Time" pisze, iż Libby należał również do grupy określanej jako "Wulkany" (za rzymskim bogiem ognia i kowalstwa). W skład tej grupy wchodzili, oprócz niego i Wolfowitza, także Richard Perle, Richard Armitage, Robert Blackwill, Robert Zoellick, Stephen Hadley (obecny doradca ds. bezpieczeństwa narodowego). Podobno nazwę grupie nadała sama Condoleeza Rice, która stała się kierownikiem tego zespołu doradców Busha.
W paśmie wydarzeń niesprzyjających politycznie prezydentowi Bushowi mieści się nie tylko odejście Libbyąego na skutek oskarżenia wysuniętego przeciwko niemu przez prokuratora Fitzgeralda. Jest nim także m.in rezygnacja pani Harriet Miers z kandydowania do Sądu Najwyższego. Wydarzenia te komentuje Steve Chapman, na łamach dziennika "Chicago Tribune", zastanawiając się nad jakością kandydatów prezydenckich na stanowiska publiczne. Nominacje takie jak właśnie prokurator Fitzgerald i Samuel Alito Jr., obecny kandydat do Sądu Najwyższego, to dwa znakomite posunięcia w obsadzaniu stanowisk, bo tych ludzi cechuje skromność, ostrożność, profesjonalizm i przestrzeganie zasad. Mniej dobrego można teraz powiedzieć o samym wiceprezydencie Cheneyąm, mimo jego zasług w czasie pierwszej wojny w Zatoce Perskiej. Nawet sam Brent Scowcroft, pisze Chapman, ostatnio powiedział o wiceprezydencie, że Cheneyąego już w więcej nie zna ("Dick Cheney I donąt know anymore"). Pychą wykazują się takie postacie jak były Sekretarz Departamentu Sprawiedliwości John Ashcroft, który powiedział, że mówienie o swobodach obywatelskich to "sprzyjanie terrorystom" czy Donald Rumseld, który zlekceważył zwiększenie liczby wojska w Iraku. Brakiem profesjonalizmu wykazał się też były szef Agencji Zarządzania Sytuacjami Kryzysowymi, FEMA, w czasie huraganu Katrina. Poza nim brakiem profesjonalizmu wykazuje się też Karen Hughes, której bez znajomości arabskiego i bez doświadczenia w sprawach Bliskiego Wschodu powierzono w Departamencie Stanu nadzór nad polityką poprawy obrazu Ameryki w świecie arabskim.

O niewłaściwych decyzjach kadrowych prezydenta Busha pisze też komentator Jonathan Alter w tygodniku "Newsweek". Podaje on kilka przykładów: sekretarz skarbu Paul OąNeill zostaje zwolniony ze stanowiska, gdy powiedział, że podczas wojny w Iraku Ameryki nie stać na kolejne cięcia podatków. Gdy doradca ekonomiczny, Larry Lindsay, zapowiada, że koszt wojny w Iraku wyniesie od 100 do 200 miliardów dolarów, prezydent Bush zwalnia go z tego stanowiska. Generał Shinseki został zmuszony do przejścia na wcześniejszą emeryturę  za wypowiedź o potrzebie kilkuset tysięcy żołnierzy do opanowania sytuacji w Iraku. Jednocześnie George Tenet dostaje prezydencki Medal Wolności (Medal of Freedom, najwyższe odznaczenie cywilne), mimo wpadek z wydarzeniami 11 września i broni masowego rażenia w Iraku. Komentator tygodnika dodaje, że Bush pozwala neokonserwatystom, takim jak Libby i Wiolfowitz, na przejęcie w swe ręce amerykańskiej polityki zagranicznej. Prezydent nie słucha też, jak pisze Alter, rad własnego ojca, który namawia obecnego prezydenta do spotkania z Brentem Scowcroftem  młodszy Bush odmawia po zapoznaniu się z przytoczoną wcześniej wypowiedzią Scowcrofta. Ten wzorzec wymiany kadr na wysokich stanowiskach w administracji stanowi wyraz określonej polityki, bo brak kompetencji staje się ceną za lojalność, ale trzeba przypomnieć stwierdzenie londyńskiego "Financial Times", że na początku przyszłego roku, najpewniej w kolejnym Orędziu o Stanie Państwa, należy oczekiwać podjęcia przez prezydenta Busha znacznych zmian personalnych w łonie administracji. Ma to związek z tym, jak piszę wspomniane tygodniki, że Bush stracił zaufanie tak do własnego doradcy Karla Rove, jak też do wiceprezydenta Cheneyąego.

Obecna administracja, dokładniej Biały Dom, staje się bastionem, jak określa to Joe Klein w tygodniku "Time", telegenicznego idealizmu i głębokiego cynizmu, jak dowodzi polityka przebudowy Bliskiego Wschodu i ubezpieczeń społecznych, gdzie nie zwraca się uwagi na szczegóły i konsekwencje. U podłoża takiego podejścia tkwi cyniczne założenie, że Amerykanów nie obchodzą szczegóły. Bezpośrednio po wydarzeniach z 11 września Bush nie chciał utworzenia kolejnego departamentu (ministerstwa), czyli Departamentu Bezpieczeństwa Wewnętrznego (Department of Homeland Security). Po zmianie stanowiska w tej kwestii, tworzenie nowego ministerstwa miało charakter bezładny, jak pisze Klein, bez skutecznego działania objętych nim agend federalnych. W Białym Domu powołana została grupa o nazwie "White House Iraq Group", jednak nie zajmuje się ona, jak wyjaśnia komentator, militarnymi czy politycznymi aspektami sytuacji w Iraku, jej zadaniem jest sprzedanie wojny społeczeństwu i oczernianie jej przeciwników. Pracami tej grupy kierowali Libby i Rove i to oni dokonali marketingu w postaci rezolucji, przyjętej przez Kongres we wrześniu 2002 roku, na dwa miesiące przed wyborami do Kongresu. Nieodpowiedzialną decyzją było także, zdaniem Kleina, odwołanie generała Tommy Franksa i jego sztabu tuż po zakończeniu "głównych działań bojowych". Pośród tych poczynań mieści się dochodzenie w sprawie Libbyąego w związku z jego oświadczeniem, że nie można zaufać byłemu ambasadorowi Wilsonowi, bo jego żona, Valerie Plame jest agentką CIA. Klein podaje też informację, że Biały Dom rozesłał pismo z wytycznymi (talking points), jak atakować Brenta Scowcrofta po wcześniej przytoczonej wypowiedzi, że nie zna Dicka Cheneyąego.
źródła:
 o odejściu Lewisa Libbyąego i o jego politycznym rodowodzie, za tygodnikiem "Newsweek", wydanie na 7 listopada, artykuły 1) "Flying Blind", autorzy Howard Fineman i Richard Wolffe, str. 1619; 2) "Cheneyąs Cheney", autor Evan Thomas, str. 2027; za tygodnikiem "Time", wydanie na 7 listopada, artykuły 1) " A Time To Regroup", zbiorowy artykuł autorów Perry Bacon Jr, Massimo Celebresi i in., str. 2025; 2) "Fall of a Vulcan", autor Michael Duffy, str. 2629.
 o cechach charakteru u kandydatów do urzędów państwowych i o ich profesjonaliźmie, za dziennikiem "Chicago Tribune", wydanie na 3 listopada, artykuł "A Reappearance of Adult Virtues", autor Steve Chapman,
 o telegenicznym idealiźmie i głębokim cyniźmie w administracji, za tygodnikiem "Time", wydanie na 7 listopada, artykuł "The Perils of the Permanent Campaign", autor Joe Klein, str. 35.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

ReklamaWaldemar Komendzinski
ReklamaDazzling Dentistry Inc; Małgorzata Radziszewski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama