Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
wtorek, 19 listopada 2024 14:42
Reklama KD Market

Syn mleczarza

(Korespondencja własna Waldemar Piaseckiego z Nowego Jorku)
Proste zadanie. Ile ma się na rok, jak się ma 475 dolarów i 65 centów na minutę? Się ma 250 milionów. No to dalej... Czy to jest możliwe z rocznej pensji wynoszącej... 1 (jednego) dolara? Owszem, jak się pensje bierze, jako burmistrz Nowego Jorku, a zarabia jako właściciel firmy Bloomberg LP. Nigdy tak bogaty człowiek nie pełnił nigdzie funkcji pochodzącej z wyboru.
I tu zagadki już się kończą. Będzie o Michaelu Rubensie Bloombergu 108 i aktualnym ojcu miasta zwanego Stolicą świata lub Wielkim Jabłkiem.

Trzy roboty
Jest początek 2001 roku. Burmistrz Nowego Jorku Rudolph Giuliani jest w "dołku". Wszyscy krytykują go za apodyktyczne poczynania i ciągłe walki z oponentami. ściga nawet ulicznych rysowników sprzedających jego karykatury przypominające Hitlera. Okazuje się, że ma raka prostaty, wychodzi na jaw jego romans i szykuje rozwód. Dobiega końca jego druga kadencja, a walkę o fotel senatora z Hillary Clinton sobie odpuścił. Przychodzi Mike Bloomberg, magnat medialny, miliarder. "Wszystko już mam. Interesują mnie tylko trzy roboty. Prezydenta Ameryki, sekretarza generalnego ONZ, albo burmistrza Nowego Jorku. Dwie pierwsze są chwilowo nierealne, ale ty Rudi kończysz i zwalniasz fotel. Co byś powiedział, gdybym o niego zawalczył?"  kładzie kawę na ławę.

Dodaje, że jest gotów zmienić barwy partyjne, bo u demokratów nie ma szans na nominację. Giuliani jest sceptyczny. Demokratyczna przewaga na republikanami jest jak 4:1. Republikanin ma szansę tylko wtedy, gdy miasto popada w kłopoty. Bloomberg chce jednak grać o ratusz. Postanawia sam sfinansować kampanię. łatwo uzyska nominację od republikanów. No, ale Nowy Jork nie ma... kłopotów.

11 września
je przynosi. Zaatakowane przez islamskich terrorystów miasto ogarnia kryzys. Giuliani chwyta szansę pokazania się jako skuteczny ojciec miasta. Sprawdzi się znakomicie, a niedawny jeszcze krytycyzm wobec niego zostanie puszczony w niepamięć. Otworzy się zupełnie nowa perspektywa dla Bloomberga. Przed atakiem rekomendacja Giulianiego dla nowojorczyków nie miałaby znaczenia. Teraz  ma. Rudi angażuje w lobbowanie Mikeąa cały swój nadzwyczajnie wzmocniony autorytet. Przedstawia swego kandydata za najlepszego. "Znacie mnie, uwierzcie mi." Nowy Jork uwierzy. Pomoże 70 milionów wydanych przez Bloomberga na kampanię. Pokona kandydata demokratów, mało wyrazistego nowojorskiego rzecznika praw obywatelskich, Marka Greena. Gdyby nie wyrazistość tragedii wrześniowej Bloomberg do ratusza zapewne by nie trafił...
Barok i gotyk

Od pierwszego dnia urzędowania nowy burmistrz pokazał, że będzie zasadnicza różnica w sprawowaniu władzy. I jej celebrowaniu. Przynosił bowiem zasady i styl ze swojej firmy.
Jak wiemy jest ona światowym potentatem w informacyjnej obsłudze świata finansów i biznesu. Odpowiednikiem roli jaką odgrywa CNN. W 1981 roku Mike zauważył, że do podejmowania decyzji w intersach nie wystarczy samo dostarczanie wiedzy o kursach giełdowych, ale trzeba dać znacznie więcej: informacje o standingu firm, o rynkach, trendach ekonomicznych czy nawet pojedynczych transakcjach i postaciach biznesmenów. Zaczynał od własnych sprzedaży terminali. Nadejście ery Internetu wyniosło jego firmę w kosmos prosperity. Dziś ma także swoją TV i radio. "Pokrywa" dosłownie cały świat i "wie wszystko". Bez Bloomberga nie ma interesu. Styl firmy to efektywna i ciężka praca, w warunkach jawności i integracji. Ludzie pracują w wieloosobowych pomieszczeniach, widząc co robią. Dużą uwagę poświęca się ich wystrojowi i obszarom wypoczynkoworekreacyjnym. Ich przestrzeń zabudowana jest gigantycznymi akwariami. Wszyscy mają za darmo przekąski, napoje chłodne i gorące oraz lunch. Mike, gdy miał mniej pracowników, dbał, aby codziennie w porze obiadowej z każdym się przywitać i zamienić parę zdań. Zawsze był jednak wymagający i bez sentymentów w ocenie ludzi. Nigdy nie obnosił się z bogactwem. Do firmy zawsze dojeżdżał metrem, albo chodził pieszo. Nigdy nie nosił lepszych garniturów i butów niż jego pracownicy. Zawsze pamiętał o urodzinach każdego zatrudnionego. Od windziarza do pierwszego wiceprezesa Bloomberg LP.

Kiedy zobaczył gabinet Giulianiego oraz sąsiednie pomieszczenia czterech wiceburmistrzów i pięciu doradców, kazał wszystko zmienić. Po zredukowaniu ich liczby (do w sumie pięciu), wszyscy trafili do jednego pomieszczenia, gdzie na koniec wniesiono także i ustawiono w kącie przy oknie jego biurko i obok jego asystentki Irene Pitorino. Z 520 osób zajmujących się obsługą tylko burmistrza zwolnił 150, co na dzień dobry dało oszczędności roczne 34 mln dolarów.

Zaskoczył nowojorczyków rezygnacją z wprowadzenia się do rezydencji Gracie Mansion przysługującej ojcu miasta. Pozostał w swoim apartamencie w budynku przy 79 Ulicy i Piątej Alei. Stąd o 7:15 rano, po lekkim śniadaniu złożonym z bejgla i kawy oraz lekturze prasy i wymianie uwag ("co tam panie w Nowym Jorku") z doormenami, maszeruje do stacji "zielonej" linii metra na rogu 77 Ulicy i Lexington Avenue, którą jedzie do ratusza na Dolnym Manhattanie. Niezależnie od pogody, tłoku w metrze. Początkowo nikt go nie rozpoznawał. Dziś nierzadko go witają oklaski.

Stróż równości
Mike Bloomberg jest obsesjonistą na punkcie równości. Uważa, że Ameryka obiecała wszystkim mieszkańcom równość, ale jest to wciąż cel i zadanie. W drodze do i realizacji wymaga wielkiej czujności, bowiem zamożni, zdrowi i piękni mają tendencję do zapominania o biednych, chorych i brzydkich. Także też  typowi o nietypowych. Większość o mniejszości. Dlatego Bloomberg co roku rozdaje z własnej kieszeni 20 mln dolarów na rozmaite cele charytatywne, edukacyjne, oświatowe. Na przykład John Hopkins University w Baltimore, gdzie studiował, dostał już w sumie od niego 100 milionów. Połowę tego Harvard University w Bostonie, gdzie robił magisterium.

W 2003 roku Bloomberg stoczył na oczach całej Ameryki bój o uruchomienie pierwszej szkoły średniej dla młodzieży gejowskiej i lesbijskiej Harvey Milk High School u zbiegu Boradwayąu i Astor Place. Oponenci użyli wszystkich możliwych środków prawnych (nie wyłączając ostatecznej apelacji w stanowym sądzie najwyższym), aby burmistrza powstrzymać. Miastem wstrząsały demonstracje przed budynkiem HMHS, na których pojawiał się ojciec miasta. Ostatecznie wygrał, a otwarcie szkoły pokazywały media na całym świecie. HMHS liczy dziś 200 uczniów, wyniki nauczania ma o 30% lepsze od przeciętnej. Angażuje się także w pomoc w zakładaniu podobnych placówek w innych miejscach. Może w Warszawie? Na wszelki wypadek adres: 210 Astor Place, New York, NY 10003 i telefon: (212) 6742400.

Mike Bloomberg konsekwentnie patronuje dorocznej paradzie gejów i lesbijek przeciągającej Manhattanem, publicznie popiera ideę małżenstw tej samej płci. Kiedy w ubiegłym roku stanowa legislatura nowojorska i parę innych w USA stwierdziły, że nie są one sprzeczne z prawem, a zgodne z konstytucją, wielu burmistrzów zdecydowało się takich ślubów udzielać. Znając poglądy Bloomberga, George Bush osobiście prosił go, aby powstrzymał się przed tworzeniem takiego precedensu w Stolicy świata, do czasu prawnej regulacji (czytaj: zakazu) na szczeblu federalnym.

Burmistrz jest też zdecydowanym obrońcą imigrantów. Wszystkie agendy miejskie mają kategoryczny zakaz pytania mieszkańców Nowego Jorku o legalność ich pobytu, a słynna Dyrektywa nr 41 dla NYPD zabrania sprawdzania przez policję statusu pobytowego mieszkańców, jeżeli nie popełnili czynu kryminalnego.

Olimpiada i... telefony
Oczkiem w głowie Mikeąa Bloomberga była organizacja w Nowym Jorku Olimpiady w 2012 roku. Był przekonany, że miastu należy się to od społeczności międzynarodowej jako akt zadośćuczynienia za tragedię 11 września. Uważał, że odmieni to miasto i nada mu impuls rozwojowy na następnych 50 lat. Tak ustawiał plany rozwojowe. Przegrał olimpiadę, ale nie zamierza z niczego rezygnować. Chce nowoczesnego stadionu i gruntownej przebudowy West Side. Tego wymaga podnoszenie jakości życia w mieście. To inna z obsesji. W ramach podnoszenia, przestępczość w metropolii obniżyła się w ostatnim roku do poziomu z roku... 1963. Nowy Jork jest najbezpieczniejszym z milionowych miast amerykańskich. Wielokrotnie bezpieczniejszym także od Warszawy. Z innych akcji podnoszenia jakości życia, Bloomberg wyeliminował ostatecznie palenie tytoniu w lokalach gastronomicznych.

Ostatnio zaś wydał wojnę telefonom komórkowym w teatrach na Broadwayąu. Jest to plaga zakłócająca przedstawienia, gdy w ich trakcie niekiedy parokrotnie odzywa się na widowni sygnał. Niewyłączenie komórki kosztuje na razie użytkownika 50 dolarów, ale Bloomberg mówi, że to nie koniec. Pozostając przy temacie telefonicznym od trzech lat dzwoni w mieście uruchomiony przez Bloomberga numer darmowy 311, gdzie można się poskarżyć na wszystko. Można się też poskarżyć dzwoniąc do niego do... domu. Telefon i adres burmistrza Stolicy świata są dostępne w publicznych spisach telefonów. Pobraliśmy. Gdyby nasi Czytelnicy mieli zamiar skorzystać  udostępniamy.

Morze Czerwone
Urodzony 14 lutego 1942 roku w Medford na przemieściu Bostonu burmistrzmiliarder jest synem Williama Henry Bloomberga i Charlotty Rubens. żydowskich mleczarzy. Zgodnie z tradycją stanów obszaru Nowej Anglii  (zaczerpniętego z brytyjskiej szlachty) nazwiska komponowane są z segmentu ojcowskiego i matczynego. Dlatego pełna "szlachecka" wersja nazwiska naszego bohatera brzmi: Michael Rubens Bloomberg. Tak jak John Fitzgerald Kennedy, nie przymierzając...

W 1966 roku, kiedy z pustymi rękami, dyplomem uczelni, krótko po pogrzebie ojca stanął w Nowym Jorku, tak jak bohaterowie "Ziemi obiecanej" nie miał nic. W sam raz tyle, żeby zrobić interes. I on go zrobił. Odpowiedź na pytanie, dlaczego go zrobił, brzmi: "Bo on był do zrobienia".

Usuwając pokusę zakończenia to niezłą pointą, dodaję, że Mike to także rodzinny facet. Do swojej mamy (rocznik: 1908), wciąż w dobrym zdrowiu i humorze, dzwoni codziennie do Medford. Młodsza siostra, Marjorie Bloomberg Tiven (zdaniem Mikeąa dużo mądrzejsza od niego) kieruje agendą miejską d/s ONZ, korpusu i protokołu dyplomatycznego. Niestety w małżeństwie mu nie wyszło. Jest od kilkunastu lat rozwiedziony z żoną, Brytyjką z pochodzenia, Susan Brown. Mają natomiast dwie urocze córki w wieku studenckim: Georginę (towarzyszącą ojcu w sytuacjach oficjalnych) i Emmą. Mikeąa widywano z różnymi partnerkami (m.in. Dianą Ross, aktorką Marissą Berenson, tancerką Ann Reinking). Ostatnio z finansistką Dianą Taylor. Uchodzi za kobieciarza. Feministki posądzają go o seksizm, cytując jego ulubiony dowcip: "Jeżeli kobieta przechodzi koło budowy i nikt na jej widok nie gwiżdże, będzie krążyła tak długo, aż ten cudowny dźwięk usłyszy..." Legendarny burmistrz, syn kuśnierza z Kołomyi, Edward Koch na pytanie syna mleczarza z Medford, co trzeba zrobić, aby być dobrym burmistrzem w Nowym Jorku, odpowiedział: "Ależ, Mike to proste. Musisz tylko przekonać ludzi, że przeprowadzisz ich przez Morze Czerwone. Dalej pójdzie łatwo".

Michael Rubens Blomberg na drugą kadencję wybrany został różnicą 20 punktów procentowych.
Waldemar Piasecki, Nowy Jork

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

ReklamaWaldemar Komendzinski
ReklamaDazzling Dentistry Inc; Małgorzata Radziszewski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama