Miłość, honor, żądza zemsty, pragnienie władzy – to emocje napędzające bohaterów „Ernaniego” arcydzieła Giuseppe Verdiego, które zainaugurowało nowy sezon w chicagowskim Lyric Opera. Ta tryskająca testosteronem opera to kolejny krok podjętego przez Lyric zadania prezentacji utworów pierwszego etapu twórczości Giuseppe Verdiego, niekwestionowanego króla opery.
Po kilku sukcesach odniesionych w „La Scali”, zaledwie 31 letni Verdi postanowił zaryzykować. Jego kolejny utwór miał zostać wystawiony poza Mediolanem, w weneckim teatrze „La Fenice”. Za inspirację do libretta miał posłużyć utwór współczesnego i kontrowersyjnego jak na owe czasy pisarza – Victora Hugo. Największe ryzyko wiązało się jednak z tematem dramatu przenoszonego na operowe deski. W „Hernanim” protagonistą jest szef bandy zbójców, potomek szlachcica skrytobójczo zabitego przez króla Hiszpanii. Król natomiast przestaje być wyidealizowanym herosem, a staje się zwykłym śmiertelnikiem, całkowicie nieodpornym na gniew, żądzę władzy, pożądanie. W pierwszej połowie XIX wieku, kiedy europejskie narody zaczęły odważnie podnosić głowy w przeciwko swoim monarchom, było to bardzo ryzykowne i rewolucyjne posunięcie. Verdi przy okazji po raz kolejny wpisał się „Ernanim” w risorgimento, czyli ruch mający na celu zjednoczenie Włoch i wyrwanie Włochów spod austriackich i francuskich rządów. Utwory śpiewane przez chóry w „Ernanim” niemal natychmiast stały się nieformalnymi hymnami bojowników o wolność Wenecji.
Verdi i jego libretysta – Francesco Maria Piave dopięli jednak swego. Udało się im przebić przez mur cesarskiej cenzury i doprowadzić do premiery i kolosalnego sukcesu w weneckim „La Fenice”. „Ernani” był też pierwszym międzynarodowym sukcesem Verdiego. Opera, często pod zmienionym z powodu cenzury tytułem, została wystawiona w Paryżu, Palermo i w Londynie. W 1847 roku, zaledwie 3 lata po weneckiej prapremierze, „Ernani” pojawił się w Nowym Jorku.
Tegoroczna wersja „Ernaniego” prezentowana w Lyric Opera zachwyca wspaniałymi kostiumami i równie piękną scenografią. To wartka produkcja z mocnymi męskimi postaciami w głównych rolach. Tytułowy Ernani, Carlo – król Hiszpanii, nowo mianowany Cesarz Świętego Cesarstwa Rzymskiego, oraz Silva – stary dumny hiszpański szlachcic ścierają się ze sobą w rywalizacji o piękną Elvirę. Rywalizacja zyskuje dodatkowy wymiar, ponieważ Ernani pragnie również zemścić się na królu za zabójstwo swojego ojca. Kiedy w czwartym akcie wszystko prawie dobrze się skończyło, Ernani staje przed wyborem miłość, czy honor; szczęśliwa przyszłość u boku ukochanej, czy wywiązanie się z danego słowa. W efekcie opera zyskuje dodatkowy, mroczny wymiar. Krytycy zgodnie oceniają, że ten właśnie czwarty akt to zapowiedź nowego rozdziału w twórczości Verdiego.
Całe przedstawienie trwa, włącznie z dwiema przerwami, niespełna 3 godziny. Mijają one fantastycznie. „Ernani” to klasyczny przykład opery „bel canto” – z włoskiego - piękny śpiew. I rzeczywiście, utwór jest pełen pięknych melodii. W Lyric po mistrzowsku wykonują je artyści doskonale znani chicagowskiej publiczności. W rolę Ernaniego wciela się Russell Thomas – ten sam, który zaledwie rok temu śpiewał partię Cavaradossiego w „Tosce”. Elvirą jest Tamara Wilson, która w 2019 roku śpiewała rolę Lenory w „Il Trovatore”. Ta para w ubiegłym sezonie stanowiła trzon specjalnego koncertu Lyric „Verdi Voices”. Quinn Kelsey, czyli Carlo, oraz Christian Van Horn, czyli Silva mają już na swoim koncie po 18 występów na scenie Lyric.
„Ernani” zniknął już z afisza Lyric Opera. Na 9 listopada zaplanowana jest natomiast premiera drugiej w tym sezonie opery Giuseppe Verdiego. Będzie to „Don Carlos” francuskiej, w pięcioaktowej, trwającej niespełna 5 godzin wersji. Tydzień później, 16 listopada odbędzie się premiera komedii „Comte Ory” Giacomo Rossiniego.
Tekst: Łukasz Dudka[email protected]