Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
wtorek, 19 listopada 2024 03:50
Reklama KD Market

Planowane zadłużanie

We wrześniu przewodniczący Federalnych Rezerw Alan Greenspan powiedział francuskiemu ministrowi finansów Thierry'emu Breton, że budżet USA wymknął się spod kontroli, a kraj pogrąża się w coraz większych długach.

Komentarz, być może nie przewidziany do publikacji, tak głęboko zaniepokoił Francuza, że w rozmowie z The Economist zwierzył się dziennikarzowi z głębokiego rozczarowania tym, że uporanie się z zadłużeniami nie jest dla Waszyngtonu politycznym priorytetem.

Breton mylił się oczywiście. Akumulacja długów jest zdecydowanym priorytetem administracji Busha, dobrze przemyślanym, nakierowanym na stworzenie "społeczeństwa właścicieli", w którym wszystko, absolutnie wszystko zostanie sprywatyzowane.

Wraz z wprowadzeniem pierwszych cięć podatkowych, z których skorzystali głównie najbogatsi Amerykanie, wielu obserwatorów zrozumiało, że celem republikanów jest pogrążenie rządu w takich długach, by nie był w stanie finansować takich programów jak Social Security, czy Medicare, ani zarządzać terenami publicznymi.

W maju 2003 roku ekonomista z Princeton Paul Krugman pisał: "sztuczki jakich użyto, ażeby przekonać społeczeństwo, że cięcia podatków o $800 miliardów tak "naprawdę" wynoszą zaledwie $320 miliardów są niesmacznym żartem... Ludzie, którzy teraz rządzą Ameryką nie są konserwatystami: to radykałowie dążący do likwidacji obecnego systemu socjalnego i ekonomicznego.
Kryzys finansowy jaki sami przygotowują może dać im potrzebny do tego pretekst."

Peronet Dispeignes informował w londyńskim Financial Times o odłożeniu na półkę raportu przygotowanego na zlecenie Departamentu Skarbu. W konkluzji raportu czytamy, że Stany Zjednoczone stoją w obliczu chronicznego deficytu budżetu federalnego i że uporanie się z tym problemem wymagałoby narzucenia stałego podatku w wysokości 66% na wszystkich obywateli.
Bill Moyers w swoim programie telewizyjnym w sieci PBS, NOW ostrzegał: "Obserwujemy jak przyszłość naszego kraju pogrąża się coraz głębiej w czarną dziurę biurokracji".

Sfera korporacyjna wydała niezliczone miliony dolarów na lobbying na rzecz deregulacji jej działalności, na utrzymanie na stanowiskach pewnych ustawodawców i prywatyzację wszystkiego, od opieki medycznej po edukację, Social Security i federalne tereny łącznie z parkami narodowymi. Tym zabiegom przyświeca myśl o kontrolowaniu każdego skrawka życia społecznego przez sektor prywatny, najlepiej korporacje.

Przez z górą sto lat prawnych manewrów korporacje zdołały wyrobić sobie status "osoby prawnej" i jako takie  choć to brzmi absurdalnie  używają swoje fortuny na zasadzie "wolności słowa". Weszły również w posiadanie głównych ośrodków medialnych, w związku z czym są w stanie zaciemniać znaczenie i powagę sytuacji, podczas gdy równocześnie uwieczniają inny absurd, ten o "liberalnych mediach".

Głównym mechanizmem prywatyzacji jest oddawanie prywatnemu sektorowi tradycyjnie rządowych prac. Parki narodowe stały się w tym zakresie poletkiem doświadczalnym. Plany prywatyzacji parków znalazły się na liście prawicy już 20 lat temu. Administracja Busha zaczęła je realizować. W sprawach dotyczących ziem publicznych doradcą prezydenta jest Terry Anderson, główny architekt strategii oddania ziem w prywatne ręce w okresie 40 lat.

Na początku 2003 roku sekretarz spraw wewnętrznych Gale Norton zawiadomiła o swoich intencjach sprywatyzowania 11,000 (72%) rządowych miejsc pracy w US Park Service. Wkrótce później prez. Bush deklarował wolę sprywatyzowania 850,000 stanowisk. Jest to atak na własność publiczną i federalne programy dla biednej i średniej klasy, które stanowią zdecydowaną większość społeczeństwa. Plan przedstawiany jako wyraz fiskalnej odpowiedzialności i skuteczności jest receptą na dwuklasowe społeczeństwo superbogatych i szerokich mas niedopłacanych pracowników.

Prywatyzacja pod hasłem "cięć wydatków federalnych" jest przyczyną, z powodu której FEMA była niedofinansowana, a Nowy Orlean nie miał odpowiednio umocnionych tam przeciwpowodziowych. Nawet teraz, gdy oblicza się, że koszt odbudowy wybrzeży Zatoki Meksykańskiej wyniesie (następne) $200 miliardów i że bezprzetargowe kontrakty (ponownie) wręczono Halliburtonowi, dowiadujemy się, że spełnienie tych obietnic będzie wymagać dalszych cięć federalnych wydatków.

To wszystko nie trzyma się kupy.
A może jednak... Może chodzi o wpędzenie rządu w takie długi, że nie będzie w stanie oferować obywatelom żadnej pomocy, w wyniku czego sektor korporacyjny wygra walkowerem i stanie się czymś w rodzaju średniowiecznego ziemianina kontrolującego każdy aspekt życia swoich poddanych. Patrząc w przyszłość można wyobrazić sobie, że głównym elementem kontrolnym nie będzie "rząd dla ludzi i wyłoniony przez ludzi", lecz sektor korporacyjny narzucający ceny za wszystkie usługi do granic wytrzymałości.

Przybliżenie celu prawicowego stratega Grovera Norquista, którym  według jego własnych słów  "jest takie skurczenie rządu, by utopił się w wannie", nabrało takiego rozpędu, że musiało zaskoczyć nawet jego. (eg)

Autorem powyższego tekstu jest profesoremeritus University of Wisconsin Bill Willers

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

ReklamaDazzling Dentistry Inc; Małgorzata Radziszewski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama