Podczas pandemii koronawirusa nastąpił gwałtowny wzrost spożycia alkoholu. Według National Center for Drug Abuse Statistics 60 procent ludzi częściej sięga teraz po kieliszek. Każdego roku na świecie z powodu nadużywania alkoholu umiera około 3, 3 miliona osób. Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego tak wiele osób ucieka teraz przed problemami w alkohol? Te oraz inne pytania związane z tym zjawiskiem zdaliśmy Piotrowi Rajskiemu, znanemu i wysoko cenionemu w Polsce i za granicą psychologowi i terapeucie.
Piotr Rajski ukończył psychologię na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach. Stworzył innowacyjny program dla ludzi uzależnionych od alkoholu oparty na jodze. Od 1989 roku mieszka w Kanadzie, gdzie pracuje jako psycholog. Terapeuta jest członkiem College of Alberta Psychologists oraz Psychologists’ Association of Alberta, jest autorem publikacji: „Uherce to takie miłe więzienie koło Leska. Dziennik Internowanego” i „Truth, Simplicity and Love. Essential Haidakhan Babaji” oraz felietonów radiowych „Notki Jednego Boga”, dostępnych na stronie www.piotrrajski.com.
Piotr Rajski był przewodniczącym koła NSZZ Solidarność na Wydziale Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego. Internowany podczas stanu wojennego w marcu 1982 roku, spędził cztery miesiące w Zakładzie Karnym w Uhercach koło Leska.
Alicja Jarosz Gunawardhana: Pandemia dokonała spustoszenia w naszej psychice. Przez długi czas żyliśmy w nieustannym strachu przed zachorowaniem, wielu z nas straciło pracę, częściej spędzaliśmy czas w domu, unikając kontaktu z ludźmi. Praca zdalna oraz nauczanie online sprawiło, że zaczęliśmy pełnić wiele ról. Staliśmy się jednocześnie rodzicami, pracownikami oraz nauczycielami swoich dzieci, które podczas zdalnego nauczania wymagały nieustannego wsparcia. Wszystko to sprawiło, że wiele osób nie potrafiło poradzić sobie z tymi nowymi wyzwaniami. Podczas pandemii częściej sięgaliśmy po alkohol, żeby odreagować stres. Jakie inne przyczyny sprawiły, że właśnie teraz nastąpił wzrost spożycia alkoholu?
Piotr Rajski: – O ile nie można wykluczyć działania jakichś innych czynników (sam nie śledzę spożycia alkoholu w USA, więc polegam na Pani danych), zjawisko pandemii, myślę, jest wystarczająco narzucające się, by wytłumaczyć wzrost spożycia alkoholu w Stanach Zjednoczonych. W 1981 roku zaobserwowano spadek konsumpcji alkoholu w Polsce, który nie dało się tylko wytłumaczyć zmniejszoną podażą (reglamentacją) alkoholu. Wszystko wskazywało na to, że to pojawienie się w życiu społecznym i politycznym „Solidarności” dało społeczeństwu nadzieję, że po latach socjalistycznego marazmu, uda się dokonać zmiany, która przyniesie lepsze życie. To właśnie ta nadzieja, domniemywano, spowodowała, że Polacy mniej zaglądali do kieliszka.
W pandemii obserwujemy odwrotność tego zjawiska – pandemia zdaje się przynosić poczucie beznadziejności. My wszyscy, a w każdym razie większość z nas, jesteśmy „zwierzętami społecznymi.” Potrzebujemy innych ludzi, by czuć się szczęśliwymi. Kiedy te kontakty są ucięte, lub zminimalizowane, poprzez lockdowny czy kwarantanny, większość osób reaguje na to uczuciem przygnębienia. Poza stresami, poruszonymi przez panią w jej pytaniu, dochodzą jeszcze takie zjawiska, jak lęk o finanse, czy też normalna … nuda. Z moich obserwacji z pracy z alkoholikami wynika, że nuda i poczucie beznadziejności czy bezradności, to sytuacje, w których ludzie najczęściej sięgają po kieliszek.
Gdzie zaciera się granica pomiędzy tzw. social drinking a chorobą alkoholową? Jakie objawy powinny skłonić nas do niepokoju? Czy istnieje „norma” spożycia alkoholu po przekroczeniu której mówimy o chorobie?
– Ta granica jest dosyć płynna. Zdarzało mi się pracować z tzw. „funkcjonalnymi alkoholikami” – czasem były to wykształcone osoby, zajmujące odpowiedzialne stanowiska w społeczeństwie – którzy codziennie wypijali do kolacji butelkę wina, a pomimo tego, funkcjonowali nie najgorzej.
Jeśli chodzi o „chorobę alkoholową,” to najczęściej mamy do czynienia z dwiema możliwościami. O „nadużywaniu alkoholu” mówimy wtedy, gdy człowiek konsumuje więcej alkoholu, i częściej, niż zamierza, w sposób, który ma dla niego negatywne konsekwencje rodzinne, zawodowe czy społeczne. Bardziej zaawansowaną chorobą alkoholową jest „uzależnienie od alkoholu.” Poza zjawiskami, typowymi dla „nadużywania alkoholu,” dochodzi tu jeszcze syndrom „wycofania alkoholu,” (ang, withdrawal), to jest spożywanie alkoholu w celu uniknięcia fizjologicznych konsekwencji picia, znanych jako popularny … kac!
Do niepokoju powinny skłonić nas jakiekolwiek sygnały, że picie alkoholu powoduje negatywne konsekwencje. Stosunkowo łagodnymi sygnałami mogą być: niezadowolenie współmałżonka, reprymenda w pracy za spóźnienie czy nieproduktywność, zarzucanie aktywności, które kiedyś uchodziły za przyjemne (np. uprawianie sportów). Na wielki alarm wołają już takie zjawiska, jak: picie alkoholu codziennie, picie samemu, złapanie przez policję za prowadzenie samochodu pod wpływem alkoholu, zwolnienie z pracy. Ostatnim sygnałem jest na ogół odejście współmałżonka.
Jak wygląda terapia osób uzależnionych od alkoholu i innych używek?
– Terapie osób z problemami alkoholowymi są bardzo zróżnicowane. Wiele zależy od stadium zaawansowania tych problemów. Najczęściej, gdy człowiek po raz pierwszy szuka pomocy w tych sprawach, oferowana jest mu terapia ambulatoryjna („addiction counseling”). Poprzez nią człowiek dowiaduje się o typowych dynamikach picia oraz uczy się strategii kontrolowania własnego umysłu, by jego konsumpcja alkoholu nie prowadziła do negatywnych skutków. Na tym etapie, w niektórych poradniach, można też skorzystać z terapii małżeńskiej lub rodzinnej.
Nieco bardziej zaawansowaną formą terapii są „programy dzienne” (lub wieczorne). Ta forma zwykle pozwala człowiekowi pracować, a jednocześnie oferuje wsparcie terapeutyczne kilka godzin dziennie. Jeśli i ta forma nie przynosi poprawy, pozostają jeszcze rezydencyjne ośrodki leczenia uzależnień. To na ogół wiąże się z wyjazdem do jakiejś placówki terapeutycznej na 4, 8 lub więcej tygodni. Ten typ leczenia pozwala przerwać dynamiki związane z „wycofaniem alkoholu.” Na etapie detoksykacji, pacjent na ogół pozostaje pod opieką medyczną. Są jeszcze inne, zaawansowane metody leczenia, kiedy, na przykład, nadużywanie alkoholu połączone jest z inną chorobą psychiczną.
Jakie konsekwencje dla naszego zdrowia może mieć nadużywanie alkoholu oraz innych używek?
– Mówiąc krótko lepiej jest nie pić niż pić! Już nawet niewielka konsumpcja alkoholu kojarzona jest z problemami zdrowotnymi, takimi jak na przykład podwyższone ciśnienie krwi. Alkohol ma negatywny wpływ na funkcjonowanie wszystkich systemów w naszym ciele – od żołądka, po serce i mózg. Poważne i przedłużające się nadużywanie alkoholu jest skojarzone z chorobami wątroby (marskość) oraz różnymi formami raka. Innymi konsekwencjami są: wczesna demencja, neuropatie, epilepsje, problemy z erekcją. U kobiety alkohol może spowodować poronienie lub uszkodzenie płodu. Alkoholicy mają także znacznie większą szansę na doznanie traumatycznych urazów głowy, na doświadczanie problemów prawnych, związanych z własną agresją i na popełnienie samobójstwa.
W swoich felietonach i publikacjach wiele miejsca poświęca Pan mistyce. Jaką rolę odgrywa wiara w procesie leczenia?
– „Prawdziwa wiara” jest na ogół dobrym prognostykiem. Na wierze w Boga, na przykład, jest oparty program Anonimowi Alkoholicy, w którym alkoholicy deklarują swoją bezradność wobec problemów z alkoholem i niejako powierzają je Stwórcy, deklarując gotowość do współpracy z Nim w procesie leczenia. Program ten pomógł wielu milionom alkoholików na całym świecie powrócić do życia w trzeźwości.
To, co nie jest pomocne, to jest „powierzchowna wiara.” Klasycznym przykładem byłby tu alkoholik, który uczestniczy w niedzielnej mszy, po której idzie z kumplami na „parę głębszych,” a wieczorem już bije żonę i dzieci.
Jak radzić sobie z presją, z którą musimy się teraz zmagać?
– Jeśli chodzi Pani o presję, związaną z pandemią, to polecałbym Państwu mój felieton radiowy pt. „Dezyderata pandemiczna,” wyemitowany przez Nasze Radio Canada w Edmonton. To tylko nieco ponad siedem minut.
Cokolwiek Czytelnicy „Dziennika Związkowego” zdecydują się zrobić, konsumowanie alkoholu, samemu lub we dwoje, najprawdopodobniej nie będzie pomocne. Nawet po niewielkich dawkach alkoholu, nieuchronnie przychodzi moment „wycofania” (alkoholu z organizmu), któremu towarzyszy irytacja. Małżonkowie, którzy przed chwilą byli najlepszymi dla siebie kompanami, nagle zaczynają się kłócić, często nie wiedząc dlaczego. Po alkoholu stajemy się nieracjonalni. „Rozwiązują się nam języki,” i często mówimy rzeczy, które by nam nie przyszły do głowy w stanie trzeźwości. Dlatego bardzo odradzałbym Państwu rutynowe konsumowanie alkoholu, nawet w niewielkich ilościach. Jeśli już w ogóle pić alkohol, to najlepiej w dużym gronie przyjaciół, ale i wtedy trzeba mieć swój umiar.
To, co jest bardziej pomocne przy długotrwałym stresie, takim jak pandemia, to zdrowy tryb życia – wstawanie i kładzenie się spać o tych samych porach, zdrowe pożywienie, wysiłek fizyczny (regularny spacer czy przejażdżka na rowerze, kajak, „working out”), dwa prysznice dziennie, przebywanie na łonie natury, wycieczki w góry, itp.
Ważne jest bycie zorientowanym na rozwiązania – np. jak najlepiej pomóc dzieciom, uczącym się z domu. Jakąkolwiek kłodę rzuci nam pod nogi pandemia, pytamy się – „Co ja mogę z tym zrobić?”.
Dużą rolę odgrywa kontrolowanie własnego umysłu – „łapanie” umysłu, kiedy zaczyna się angażować w bezproduktywne narzekanie czy „czarnowidztwo.” W takich momentach najlepiej jest „znaleźć coś do zrobienia” – zamieść podłogę, zrobić pranie, itp. Istotne jest także używanie tzw. „coping statements” – np. „I ta pandemia przejdzie,” „Słońce znowu zaświeci,” „Nie takie rzeczy przetrzymali rodzice i dziadkowie, to i ja tę pandemię przetrzymam.”
Istotne jest także znajdowanie czasu na przyjemności – czytanie, słuchanie muzyki, oglądanie kolekcji znaczków, itp. Jak zwykł mówić mój dziadek: „W życiu trzeba robić to, co daje jako taką radość!”
Znaczącą rolę odgrywa również planowanie czegoś przyjemnego na przyszłość (np. egzotyczna podróż) oraz przypominanie sobie własnych osiągnięć i sukcesów. Istotne jest także komplementowanie małżonka, dzieci, czy siebie. Używanie słów takich jak „kochanie” czy „skarbie.”
Ważne jest bycie „asertywnym” – jeśli ktoś zaczyna „działać nam na nerwy,” powinniśmy się na ten temat skomunikować.
Niezwykle istotne jest utrzymywanie kontaktu z innymi ludźmi poprzez Skype czy Zoom, wspólne spacery z psem, itp. Nieoceniona jest także rola duchowości, czyli powierzanie swoich lęków Sile Wyższej, modlitwa, medytacja, itp. Powinniśmy także być „łagodni dla siebie”. Nikt przecież nie jest doskonały, a mylić się jest rzeczą ludzką.
Dziękuję za rozmowę
Bibliografia:
Alcohol Abuse Statistics www.drugabusestatistic.org