Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
wtorek, 12 listopada 2024 09:14
Reklama KD Market

Wicemarszałek Sejmu Małgorzata Gosiewska: Jestem dumna, że jestem Polką

Wicemarszałek Sejmu Małgorzata Gosiewska: Jestem dumna, że jestem Polką
Małgorzata Gosiewska w studiu Radia WPNA 103.1 FM fot. Andrzej Baraniak

Wicemarszałek Sejmu Małgorzata Gosiewska złożyła wizytę w Chicago, gdzie wzięła udział w paradzie z okazji Święta Konstytucji. Odwiedziła także siedzibę Związku Narodowego Polskiego (Polish National Alliance, PNA), spotkała się z prezesem ZNP-PNA i Kongresu Polonii Amerykańskiej (Polish American Congress, PAC) Frankiem Spulą i sekretarz krajową ZNP-PNA Alicją Kuklińską. W rozmowie z „Dziennikiem Związkowym” i radiem 103.1 FM nie tylko podzieliła się wrażeniami z parady, ale też odniosła do tematów wokół rosyjskiej agresji na Ukrainie.

Od lewej: Konsul Agata Grochowska, Frank Spula-prezes ZNP i KPA, wicemarszałek Sejmu Małgorzata Gosiewska i Alicja Kuklińska-sekretarz krajowy ZNP fot. Andrzej Baraniak
Frank Spuła i Małgorzata Gosiewska fot. Andrzej Baraniak

Daniel Bociąga: Zacznijmy od spraw bieżących. 9 maja, w dniu obchodzonego w Rosji Dnia Zwycięstwa, ambasador tego kraju w Warszawie chce złożyć kwiaty przed Mauzoleum Radzieckich Żołnierzy i zostaje oblany czerwoną farbą. Te obrazki pokazuje cały świat. Jak Pani skomentuje to zdarzenie?

Małgorzata Gosiewska: – Panie redaktorze, jakkolwiek tego nie oceniać, to sam pan ambasador sprowokował to zdarzenie. Wiedział, był ostrzegany, mógł spodziewać się zdecydowanej reakcji, gdyż jest przedstawicielem kraju, który w sposób brutalny zaatakował Ukrainę. Kraju, który zabija ludność cywilną, wysyła zwyrodnialców rzucających się na ukraińskie kobiety, mało tego – na malutkie dzieci. My o tym musimy mówić, a świat musi o tym słyszeć – tam gwałcone są malutkie dzieci. Małe dzieci, a po drugiej stronie zwyrodnialcy rosyjscy. Ambasador tego kraju był ostrzegany przez nasze służby, przez MSZ, a jednak zrobił to, co zrobił. To była jego manifestacja, powinien liczyć się z tym, że będzie na to reakcja. Ja nie usprawiedliwiam tego, co się stało, ale w gruncie rzeczy nic mu się nie stało w przeciwieństwie do ludności cywilnej każdego dnia zabijanej na Ukrainie. 

Pani Marszałek, a może nie lepiej było tego ambasadora wcześniej wydalić albo odesłać na konsultacje?

– To nie jest takie proste, bo wtedy pozbawiamy się możliwości dialogu. Ja jestem zwolennikiem dość radykalnych działań wobec Federacji Rosyjskiej, ale to są decyzje podejmowane przez struktury państwa polskiego, a pan ambasador FR powinien znać swoje miejsce. On sprowokował, on wiedział, on do tego dążył. No cóż, źle się stało.

Widzimy w dalszym ciągu niegasnący zapał i entuzjazm Polaków do pomocy Ukraińcom. Sama była Pani świadkiem podczas parady w Chicago, że nawet tutaj Ukraińcy blisko są z nami. Jak Pani ocenia dzisiaj te relacje i zachowanie Polaków?

– Jestem dumna, że jestem Polką. Jestem dumna z działań polskiego rządu. Jestem dumna z zachowania społeczeństwa polskiego, ale też i działań, jakie podjęła Polonia amerykańska, która od początku włączyła się w działania pomocowe. To jest bardzo ważne, bo my w tej chwili budujemy zupełnie nowe relacje polsko-ukraińskie. Nie wiem, czy pan redaktor wie, ale jak od wielu lat byłam zaangażowana w różnego rodzaju inicjatywy polsko-ukraińskie, oczywiście zajmując się polityką wschodnią, podejmowałam się różnych działań na terytorium Ukrainy, ale równolegle dbałam o to, aby wszystkie niejasności, jakie są pomiędzy nami, były wyjaśniane. Zawsze tłumaczyłam stronie ukraińskiej, że jeśli nie staniemy w prawdzie, w relacjach historycznych, to zawsze te niejasności będą, głównie przez Federację Rosyjską, wykorzystywane przeciwko nam. Nie zawsze to spotykało się ze zrozumieniem po drugiej stronie, muszę to przyznać. Ale mam wrażenie, że obecnie dzieje się coś zupełnie innego. Po pierwsze, to zrozumienie jest – w pierwszej fazie olbrzymie zdziwienie po stronie ukraińskiej, że my z taką otwartością przyjmowaliśmy i przyjmujemy uchodźców. Warto podkreślić, że uchodźcy są przyjmowani w naszych domach. My nie mamy ani jednego obozu dla uchodźców, czyli czegoś, co było w standardzie państw zachodnich. Ukraińcy są u nas przyjmowani jak rodzina, jak ktoś bliski i tak jest od samego początku. Już pierwszego dnia wojny na granicy pojawili się zwykli obywatele, organizacje pozarządowe. Mój syn, który jest ratownikiem medycznym i z którego jestem niesamowicie dumna, wziął urlop po to, żeby stanąć na dworcu we Lwowie i tam udzielać im pomocy. Często Ukraińcy pytali, kto nas zatrudnił, kto za to płaci i byli nieprawdopodobnie zdziwieni, orientując się, że Polacy zrobili to z własnej potrzeby serca i nieprzymuszonej woli.

Dyplomacja ma chyba łatwiejsze zadanie, jeżeli chodzi o kreowanie dobrego wizerunku Polaków w świecie, zgodzi się Pani?

– Co niestety nie przekłada się na środki unijne, jeśli chodzi o wsparcie dla uchodźców, o pomoc w zorganizowaniu ich pobytu. Niestety, nie dostaliśmy ani jednego eurocenta na to wsparcie, którego udzielamy i udzielać będziemy przez najbliższe miesiące, a być może i lata. A jednak muszę powiedzieć, że każdy uchodźca przybywający do Polski, a są to głównie kobiety, dzieci i osoby starsze – bo mężczyźni walczą – zgłaszając się, dostaje numer PESEL, który uprawnia go do otrzymania świadczeń pieniężnych na sam początek, do otrzymania 500+ na każde dziecko co miesiąc, do pomocy medycznej na tych samych prawach co każdy obywatel Polski. Jest to również otwarcie na rynek pracy dla każdej osoby, która chce szukać zatrudnienia. Co ciekawe, nasi goście z Ukrainy szukają tej pracy i chcą pracować. Oni nie chcą być na naszym garnuszku. W tej chwili co czwarta osoba tę pracę podejmuje, po to, by starać się w miarę normalnie żyć i nie obciążać państwa polskiego.

W takim razie porozmawiajmy o Polsce w takim wymiarze politycznym. Czy polityka Stanów Zjednoczonych, ta szczególnie dotycząca dozbrajania Ukrainy, ale też zapewnienia, że gdyby doszło do dalszej agresji na terenie NATO, wówczas zostanie uruchomiony artykuł 5., pozwala nam być spokojniejszym o własne bezpieczeństwo?

– My sami staramy się uspokajać polskie społeczeństwo i wierzyć, że ten artykuł byłby zastosowany w przypadku ataku na Polskę. Ale równocześnie staramy się przygotować państwo na wszelkie ewentualności. Budujemy też silny blok państw w naszej części Europy i wzajemnie się wspieramy i uzupełniamy. Chcemy, by nasi obywatele mogli czuć się bezpieczni. Jesteśmy odpowiedzialnym ugrupowaniem i wiemy, że nic tak nie chroni państwa jak własna armia. Oczywiście, że sojusze są ważne, wierzymy w Amerykanów. Mamy w tej chwili rewelacyjne relacje ze Stanami Zjednoczonymi przy bardzo dużym udziale i zaangażowaniu Polonii, ale też działań naszej dyplomacji, prezydenta, relacji personalnych. 

Pani Marszałek, jak prezentuje się Chicago w biało-czerwonych barwach?

– Pięknie. Zawsze marzyłam o tym, by być tutaj na paradzie, ale nigdy nie myślałam, że to jest tak nieprawdopodobne uczucie, że to się na taką skalę dzieje. Żadne zdjęcie, żadna relacja filmowa nie odda tego, czym jest świętowanie konstytucji w Chicago. Rozmiar tego wydarzenia, udział różnych organizacji polskich i organizacji współpracujących, ale też i Amerykanów i Ukraińców, jest nieprawdopodobny. Tego jednego dnia to miasto było po prostu polskim miastem. My wiemy, że Polonia jest tu liczna, ale zobaczyć to na własne oczy, te biało czerwone flagi, dla mnie, osoby niezwykle przywiązanej do narodowych barw, jest czymś niesamowitym. Miałam łzy w oczach i dreszcze, i jestem dumna z rodaków, którzy doprowadzili do tego, żyjąc w Chicago. A dodatkowo na paradę trzeciomajową przyszła pani burmistrz Chicago. 

Zmienia się struktura Polonii, od wielu lat nie ma już potrzeby emigrowania za ocean, jak to było kiedyś. Inaczej wygląda pokolenie polonijne, bo z niego dopiero mogą zostać wykreowani przyszli liderzy. Mamy do czynienia coraz częściej z dziećmi urodzonymi w USA, których rodzice wyemigrowali przed laty. Jak z Pani punktu widzenia można zagospodarować tych młodych ludzi, by w przyszłości Polska miała w nich swoich nieformalnych ambasadorów?

– Ta sprawa mocno leży mi na sercu, mianowicie z jednej strony piękna parada, piękna obecność w Chicago, olbrzymia reprezentacja tych ludzi w tym mieście i to wszystko nijak przekłada się na zaangażowanie polityczne Polaków tu w życiu amerykańskim. Czy to w poszczególnych dzielnicach, władzach miasta, stanu – tego brak. Są pojedyncze przykłady osób, które coś w tej kwestii robią, ale to absolutnie nie odpowiada naszym możliwościom, naszemu potencjałowi. Tego mi brakuje. Brakuje mi zainteresowania tymi kwestiami w młodym pokoleniu. I to się przekłada na działalność tego młodego pokolenia, na działalność w organizacjach polonijnych. Górale wprawdzie mają bardzo dużą reprezentację dzieciaków i młodzieży w swoich strukturach i są to ludzie bardzo zaangażowani, niezależnie od tego, czy już skończyli szkoły, czy nie. Ale to też się nie przekłada na znaczenie polityczne.

To może ta wspomniana przeze mnie zmiana pokoleniowa da nam taką szansę? 

– Ale oni muszą chcieć się zainteresować polityką. Ktoś musi to zainteresowanie im wlać. To nie jest tak, że młodzi ludzie po prostu z założenia nie interesują się polityką. W Polsce młodzi ludzie tak samo żyją swoim życiem, a jednak w politykę chcą się angażować. W różnych ugrupowaniach i różnych konfiguracjach. Tu czegoś zabrakło na etapie edukacji. I nie ma z tego powodu co się obrażać ani pomstować, ani roztkliwiać, tylko coś zmienić w systemie szkolnictwa polonijnego. Próbować tych młodych ludzi zaangażować w różnego rodzaju działania, może poprzez staże, szkoły liderów, które warto by było utworzyć i wesprzeć różnymi projektami stażowymi, które pokażą im, że można zajmować się swoim biznesem czy kształcić się w danym kierunku, ale to w żaden sposób nie przeszkadza działalności politycznej czy samorządowej – dbanie o te małe ojczyzny – od tego trzeba by było zacząć. Ja się w to chętnie angażuję po powrocie. Porozmawiam na temat staży w polskim Sejmie, by właśnie taki projekt przygotować dla Polonii, by reprezentanci młodego pokolenia, którzy chcą – mogli przyjechać i zobaczyć, skosztować tego życia politycznego. Może coś z tego zostanie i będą chcieli w tym kierunku pójść tutaj.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał:

Daniel Bociąga[email protected][email protected]

Zdjęcia: Andrzej Baraniak


DSC_3891

DSC_3891

DSC_3881

DSC_3881

DSC_3872

DSC_3872

DSC_3870

DSC_3870

DSC_3866

DSC_3866

DSC_3865

DSC_3865

DSC_3863

DSC_3863

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama