Luis de Fùnes, komik wszechczasów, powiedział kiedyś, że „śmiech jest dla duszy tym samym, czym tlen dla płuc”. 1 kwietnia przypada w Polsce prima aprilis. April Fools’ Day obchodzony jest także w USA i wielu innych państwach. Ale nie każdy dowcip wywołuje śmiech. Podczas gali rozdania Oscarów komik Chris Rock dostał w twarz od aktora Willa Smitha, ponieważ wyśmiewał się z jego chorej żony.
Prima aprilis obfituje w żarty, których celem jest wprowadzenie kogoś w błąd. Tego dnia w wielu mediach pojawiają się różne nieprawdziwe informacje, dotyczące spraw błahych, a czasami poważnych.
Jak podkreślają psychologowie, śmiech rozładowuje stres i napięcie, pomaga odreagować zdenerwowanie. Śmiejąc się, nabieramy dystansu do siebie oraz do otaczającej nas rzeczywistości. Ale czy istnieją tylko dobre żarty? Z pewnością nie każdy dowcip wywołuje śmiech. Podczas gali rozdania Oscarów komik Chris Rock dostał w twarz od aktora Willa Smitha, ponieważ wyśmiewał się z jego chorej żony.
– Każdy żart wywołujący uśmiech jest dobry. Złe żarty to takie, które ośmieszają kogoś lub po których komuś robi się przykro – mówi Andrzej Matejczyk, wiceprezes Związku Ślązaków w Chicago.
Piotr Brzęk, prezes Związku Ślązaków w Chicago przyszedł na świat w prima aprilis. – Jestem najmłodszy z trójki rodzeństwa. Urodziłem się właśnie 1 kwietnia w Katowicach. Każdy z moich braci przyszedł na świat w innym mieście. Najstarszy brat w Tychach, a średni w Siemianowicach. W tym czasie mój tata pracował w kopalni Piast. Kiedy mama trafiła do szpitala, tata dojeżdżał z Tychów do pracy w Katowicach. Przez kilka dni wyczekiwał i dopytywał przez okno siostrę położną o żonę. Po kilku dniach zmęczony przyjechał po pracy do szpitala i woła: „Siostro, jak tam moja żona? Jak wszystko?”. A ona odpowiada: „Już po wszystkim. Ma pan dwie córki”. Szczęśliwy ojciec pojechał do domu do Tychów i przyjechał z powrotem z kwiatami. Widząc mamę cały w skowronkach, bo ma już dwóch synów, pyta, „Jak nasze dzieci?”. A ona na to: „Jakie dzieci?”. „Nasze córki!”, odpowiada ojciec. Tak właśnie, nie zdając sobie sprawy, że był to prima aprilis, ojciec dowiedział się, że ma trzeciego syna – opowiada Piotr Brzęk, prezes Związku Ślązaków w Chicago.
Prima Aprilis tradycyjnie cieszył się dużym zainteresowaniem w południowej Polsce. – Dawniej zazwyczaj to młodzież robiła figle i psikusy. Na wsiach przestawiała bramy i maszyny rolnicze. Potem następnego dnia wszyscy szukali brakujących przedmiotów. Teraz ta tradycja powoli zanika. Coraz częściej więcej ludzi obraża się z powodu podobnych żartów. Dawniej było inaczej – wspomina Alfreda Kałuża z Bloomingdale.
Żarty wywołują uśmiech na twarzy, ale mogą również sprawić ból. – Żart nie powinien ranić, a wprawić w dobry humor. Zdarzyło mi się bardzo bolesne doświadczenie. Kolega zadzwonił i poinformował mnie, że właśnie spłonął mój rodzinny dom. Mało nie dostałam ataku serca. To było bardzo bolesne. Nigdy nie róbmy takich żartów. Ale przydarzyła mi się też zabawna historia. Mąż powiedział mi, że kupił bilety i jedziemy do Polski. Miesiąc później, w dniu, kiedy mieliśmy polecieć do Polski, przyleciała do nas moja córka z wnuczkiem – mówi Jadwiga Rup, prezes radia „Na Śląskiej Fali”.
Od dawna wiadomo, że śmiech posiada działanie terapeutyczne i wpływa korzystnie na nasze samopoczucie. Żartujmy jednak w pewnych granicach, żeby nikomu nie sprawić przykrości.
Alicja Jarosz Gunawardhana[email protected]