REKLAMA

REKLAMA

0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaArchiwumPolonia inna niż wszystkie?

Polonia inna niż wszystkie?

-

1 maja 2011

Wielokrotnie spotkałam się z opinią krążącą wśród Polaków w kraju, że ludzie, którzy wyjeżdżają zagranicę to nieudacznicy. Trudno mi, jako emigrantce zgodzić się z nią. Bo czy rzeczywiście, jest nam tu, poza Polską łatwiej żyć? Ktoś, kto tego nie doświadczył, nie powinien w ogóle zabierać głosu w sprawie.

REKLAMA

Owszem, nie wszystkim się udaje stworzyć sobie w obcym kraju super życie, ale czy wszystkim w Polsce się to udaje? Po latach na obczyźnie wiem, że gdybym jeszcze raz miała wybierać swoje miejsce na ziemi, to ponownie byłaby to Ameryka. Pomimo tego, że w wielu przypadkach dyplom wyższej uczelni niewiele tu znaczy, że trzeba wiele się nachodzić i starać, żeby coś znaczyć. Tak naprawdę ważniejsze jest co umiesz, niż jakim świstkiem papieru się posługujesz. W przeciwieństwie do Polski, gdzie po skonczeniu jakichkolwiek studiów znajomy znajomego zawsze może coś pomóc, ułatwić czy załatwić. Tu nie. Tou przechodzi się drugie studia tylko znacznie trudniejsze, studia życia. Własny los, zależy wyłącznie od nas samych a nie od tego, z jakiej rodziny pochodzisz czy jakich masz znajomych. Zgadzam się, że w wielu sytuacjach pomagają polecenia i referencje, ale nie w takim stopniu, jak w naszym rodzimym kraju.

Do rozważań na ten temat natchnęła mnie ostatnia wizyta u znajomych w Kanadzie. Święcąc koszyczek w polskim kościele gdzieś pod Toronto, zastanawiałam się czy oni są inni niż Polonia w Stanach? Mam wrażenie, że rózni nas tylko miejsce zamieszkania, mechanizmy emigranckie są dokładnie takie same.

Spacerując w Wielki Piątek po uroczym miasteczku Waterloo (do złudzenia przypominającym mi przedmieścia Londynu), natknęłam się na świetną malutką restauracyjkę, jak później się okazało prowadzaną przez Polaków. Przez moment poczułam się jak w Grecji, gdzie właściciel zawsze wychodzi do gości i pyta czy posiłek im smakuje. Serdecznie przywitani przez gospodarzy, ucięliśmy sobie małą pogawędkę o jedzeniu i o Polonii właśnie. Nad pyszną rybą i moimi ulubionymi frytkami z octem rozprawialiśmy o jednej z narodowych wad. Polak Polakowi rzadko kiedy pomoże za granicą. Zdarza się, że chętnie jeden drugiego utopiłby w łyżce wody. Pomyślałam, że to smutne, ale ja to doskonale znam z mojego środowiska polonijnego. Pani Basia potwierdziła, że jeśli chodzi o tego typu interesy, jak restauracje to lepiej nie polegać na rodakach, ponieważ Kanadyjczycy są lepszymi klientami.

Mimo iż biznesu na nas budować nie można to jednak lgniemy do siebie podczas wszelkich uroczystości. Okazuje się, że Polonia kanadyjska wcale nie jest inna niż wszystkie.

Wielokrotnie miałam okazję spędzać różne święta w otoczeniu Polonii w wielu zakątkach świata. Zawsze ciarki przechodziły mnie po plecach i łza zakręciła się w oku ze wzruszenia, że takie święta są chyba bardziej polskie za granicą niż w Polsce. Czyżbyśmy podświadomie pielęgnowali czulej tradycje? Bardziej doceniali wspólnotę bycia ze sobą? Choć święta są krótsze i chyba szybsze, wymieszane z tradycjami kraju, w którym się je obchodzi, to równie polskie. Niezależnie czy jest to kościół na Actonie w Londynie, czy malutki polski kościółek w Luksemburgu albo ogromna bazylika w Chicago, zawsze podczas świąt pękają w szwach. Spotykają się tam Polacy, którzy przynajmniej dwa razy w roku mają potrzebę poczucia więzi narodowej, kulturowej, językowej,…

Więc tak sobie myślałam w tej Kanadzie przy święceniu jajek, że choć jako naród jesteśmy beznadziejni na emigracji, to jednak lubię tych moich współziomków z Polonii tej czy tamtej, bo ciągle więcej nas łączy niż dzieli.

Karolina

REKLAMA

2091017137 views

REKLAMA

2091017437 views

REKLAMA

2092813896 views

REKLAMA

2091017719 views

REKLAMA

2091017865 views

REKLAMA

2091018012 views