REKLAMA

REKLAMA

0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaArchiwumOd redaktora 2/18

Od redaktora 2/18

-

Otwarty mikrofon… A cóż to takiego? Skoro zostałem zaatakowany „po nazwisku”, postanowiłem się tym bliżej zainteresować.

 

REKLAMA

Moim pierwszym źródłem był długoletni redaktor naczelny „Dziennika Związkowego” p. Jan Krawiec. Oto co napisał 3 lipca 2003 na łamach nowojorskiego „Nowego Dziennika” w związku z kampanią przeciw wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej: „Z licznych programów radiowych zaciekłością wyróżniał się „Otwarty mikrofon” Łucji Śliwy (ze stacji WPNA należącej do Związku Narodowego Polskiego), który był „otwarty” tylko dla słuchaczy powtarzających brednie spiskowej teorii dziejów, ziejących nienawiścią do innych. Jeżeli telefonujący miał odwagę mieć inne zdanie, p. Łucja wyłączała mikrofon.

Wypowiedzi dobranych przez p. Łucję słuchaczy uzupełniali korespondenci z Polski cytujący „rewelacje” Naszej Polski lub innych podobnych czasopism”. No, no, no! Siedem lat minęło, a nic się nie zmieniło? Chyba nic, poza nazwiskami korespondentów z Polski.

 

Tu należy się p. Łucji wyjaśnienie dwóch kwestii, jakie podniosła w swoim piątkowym „felietoniku”. Pierwsze dotyczy prawa do wygłaszania własnych poglądów. Otóż proszę sobie wyobrazić, że ja też takie prawo mam, przy czym – oczywiście – nie każdy musi się z moimi poglądami zgadzać. Drugie natomiast dotyczy rzetelnego przekazu informacji, czyli depesz agencyjnych. Otóż myli się Pani, p. Łucjo. Ani Radio Maryja, ani Polsat, ani TVN24 nie są rzetelnymi źródłami informacji, bo zawierają element komentarza, bądź też są wyłącznie takim komentarzem. Dla mnie rzetelne źródło informacji z Polski to źródło bezstronne, jakim jest np. PAP.

 

Polski dziennikarz w Ameryce tego powinien się trzymać. A jeśli potrzebuje komentarzy, to winien – zgodnie z dobrą praktyką i etyką zawodową – sięgnąć po komentarz także z drugiej strony polskiej sceny politycznej, bo to dałoby czytelnikom, słuchaczom lub widzom szerszy pogląd.

 

I tu raz jeszcze wrócę do cytowanego wyżej tekstu redaktora Krawca: „Zwycięstwo zwolenników wejścia Polski do UE w Chicago, choć małą różnicą głosów, wstrząsnęło przeciwnikami. Mieli minorowe miny. Nie spodziewali się przegranej i sięgnęli po wypróbowaną metodę przegrywających, że wyniki sfałszowano…”. Minęło siedem lat, a Pani akolici z p. Sordylem na czele śpiewają wciąż na tę samą nutę. Czyżby była Pani aż tak niedoinformowana? Takimi działaniami zamknęliśmy drzwi do Waszyngtonu i Warszawy. Sądzę, że obecne władze polonijnych organizacji nie będą chciały do takiej sytuacji ponownie dopuścić.

 

Wierzę w Pani dobre intencje, Pani Łucjo, i także w to, że słowa o moich „wygłupach” wymsknęły się Pani przypadkiem. Podobnie jak wkładanie mi w usta słów o wyrzynaniu watahy i patroszeniu prezesa. Nie jestem człowiekiem Niesiołowskiego ani Tuska, czego dowodem niech będą cotygodniowe felietony Wojciecha Borkowskiego, które – bez mojej akceptacji – nie mogłyby się w gazecie znaleźć.

 

Na koniec jeszcze dwie uwagi: po pierwsze nie należę do żadnego związku zawodowego, z czego wynika, że nic mnie nie chroni. A po drugie wyjątkowym strzałem w płot była nauczka o lekcjach historii. Jestem historykiem, Droga Pani, czego dowodem są moje artykuły w „Kalejdoskopie”.

 

Podobno w jednej audycji zapraszała mnie Pani do udziału w swoim programie. Otóż nic z tego, p. Łucjo. Nie mam ochoty uczestniczyć w audycjach o nazwie „Otwarty mikrofon”. Otwarty? Na pewno? A może raczej zamknięty?

 

Piotr K. Domaradzki

REKLAMA

2091033996 views
Poprzedni artykuł
Następny artykuł

REKLAMA

2091034295 views

REKLAMA

2092830754 views

REKLAMA

2091034576 views

REKLAMA

2091034722 views

REKLAMA

2091034866 views