W Chicago powiało śniegiem… i groźbą obalenia wieloletniej tradycji miasta. Zimowy zwyczaj mieszkańców Wietrznego Miasta polegający na rezerwowaniu własnoręcznie odśnieżonych miejsc parkingowych poprzez ustawianie na ulicach krzeseł, mebli czy innych przedmiotów w tym roku napotkał zdecydowany opór. Firma marketingowa Proximity Chicago próbuje przekonać mieszkańców, by zaprzestali tej „nieuprzejmej” praktyki.
Proceder zajmowanie miejsc nazwany przez burmistrza Richarda Daley’a “dibs” (od wyrażenia “zamawiam, zaklepuję”) praktykowany jest w Wietrznym Mieście każdej zimy. Jednak firma Proximity Chicago chce z nim skończyć i rozpoczęła kampanię „Chair-free Chicago” (Chicago bez krzeseł), by jak twierdzi, „życzliwość zatriumfowała nad egoizmem”, a Chicago nie straciło wizerunku przyjaznego miasta. Zwolennicy akcji przekonują, że zajmowane miejsca są publiczne i takimi właśnie powinny pozostać.
Na potrzeby akcji firma uruchomiła stronę internetową http://www.ChairFreeChicago.org. Chętni mogą na niej zamówić gotowe ulotki (6 sztuk za 15 dol.) lub pobrać i wydrukować je sami, by następnie w ramach protestu naklejać je na rozstawionych po mieście krzesłach i przedmiotach mających zajmować miejsce parkingowe.
Kevin Lynch, pomysłodawca akcji, podkreśla: – Nie możemy prawnie tego zabronić, ale zastawianie miejsca publicznego krzesłami też nie jest legalne. To zwykłe draństwo i tylko rodzi konflikty.
Spróbujmy to jednak wytłumaczyć tym, którzy nie mają garażu i każdy większy atak śniegu witają z łopatą…
Miejski departament odpowiedzialny za utrzymanie dróg i ochronę sanitarną (Streets and Sanitation Department) nie popiera oficjalnie tradycji rezerwowania miejsc parkingowych. Jednak przymyka na nią oko dopóki pracownicy miejscy są w stanie bez przeszkód odśnieżyć 9,500 mil (ponad 15 tys. km) ulic Chicago.
as (Chicago Tribune, Inf. wł.)
