Znów iskrzy na linii USA-Afganistan. Amerykański sekretarz obrony wdał się w ostrą wymianę zdań z afgańskim prezydentem, który krytykuje obce wojska przebywające na terytorium jego kraju. Amerykanie domagają się wdzięczności za pomoc w przywracaniu ładu na Bliskim Wschodzie, a prezydent Karzai żali się, że nikt nie rozwiązał problemu bojówek z Pakistanu.
Leon Panetta, sekretarz obrony USA podczas swojej wizyty w Ameryce Południowej wyraził w piątek ubolewanie nad postawą afgańskiego prezydenta Hamida Karzai, który jego zdaniem nie potrafi docenić zapewnionej mu pomocy.
„W Afganistanie poczyniliśmy postęp tylko dzięki odważnym ludziom, którzy są gotowi poświęcić własne bezpieczeństwo na rzecz pokoju na świecie”, tłumaczył Panetta. „Życzyłbym sobie, aby prezydent Karzai choć raz docenił nasze wysiłki, i to, że na jego ziemiach zginęło 2 tys. naszych żołnierzy, zamiast nieustannie nas krytykować”, dodał.
Panetta podczas wizyty w Limie zaznaczył, że Karzai powinien pamiętać o 2 tys. amerykańskich żołnierzach poległych na polu walki w Afganistanie. Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać. Afgański polityk w czwartek uznał, że Amerykanie stacjonujący w jego ojczyźnie nie zrobili nic, aby rozprawić się z groźnymi bojówkami z Pakistanu, które wspierają ekstremistów w Afganistanie i są odpowiedzialne za logistykę prowadzonych działań terrorystycznych.
„NATO powinno zwalczać terroryzm tam, gdzie faktycznie ma on swoje początki”, apelował podczas czwartkowej konferencji prasowej w Kabulu Karzai. „Niestety Amerykanie nie są gotowi na wojnę w Pakistanie. Na tym polega ich podwójna gra. Obiecują walkę z terroryzmem, a robią coś innego”.
W ciągu ostatnich kilkunastu tygodni relacje na linii Waszyngton – Kabul uległy pogorszeniu. Powodem do konfliktów był m.in. kontrowersyjny film „Niewinność Muzułmanów”, okolicznościowe palenie lub bezczeszczenie Koranu i ataki na cywilów. Mimo to, wielu Afgańczyków obawia się końca roku 2014, na kiedy zaplanowano całkowite zakończenie misji wojsk koalicyjnych w tym kraju.
AS
