REKLAMA

REKLAMA

0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaWywiadySkąd przychodzisz bardzie?

Skąd przychodzisz bardzie?

-

– O ile życiorys Władimira Wysockiego jest dość dobrze znany, a niektórzy biografowie potrafią rozpisać go z dokładnością niemal godzinową, o tyle mniej znane są jego korzenie rodzinne. Jest pani jednym z najlepszych badaczy tego tematu pośród bardzo licznego w świecie grona wysockologów. Motyw genealogiczny wywołuje wiele emocji i kontrowersji, zwłaszcza jeżeli chodzi o przodków po mieczu, Żydów z terenu rosyjskiego zaboru Polski. Temat szczególnie drażni środowiska wielkoruskich „patriotów”, uważających Wysockiego za Rosjanina z krwi i kości. Tak jakby kwintesencją rosyjskiego dążenia do wolności i swobody nie mógłby być rosyjski poeta i bard z krwią rosyjską i żydowską w żyłach. Niektórzy takie sugestie uznają za prowokację.
Wysocki nigdy nie miał problemu ze swoją tożsamością, której żydowską część uważał za bardzo ważną, jakkolwiek jego ojczyzną była Rosja i język rosyjski. W jednym z wierszy (który podaję w moim tłumaczeniu) pisał tak:
Choćbym tych więzów miał już dość
(Niech nie drgnie żaden),
Wiedziałem, że zapyta ktoś:
„Gdzie brat twój, Abel?”
Wciąż do mnie ich przemawia szept,
Wciąż są tuż obok.
I żyją we mnie geny gett,
Jak w trupie robak.

– Pomówmy więc o korzeniach…
Zacznijmy od czysto rosyjskiej linii matki. Dziadek poety (ojciec jego mamy) Maksym Iwanowicz Sieriogin pochodził z rodziny chłopskiej, z guberni tulskiej. Jako młodzieniec przyjechał do Moskwy „za chlebem”, w Moskwie poznał swą przyszłą żonę Jewdokię. Pracował w moskiewskich hotelach, zaczynał jako froter (pastował i polerował parkiet), później został szwajcarem (odźwiernym, portierem).
Babcia poety (ze strony mamy) Jewdokia Andriejewna Sieriogina wywodziła się z rodziny chłopskiej, z wioski Uticy, pod Borodino. Poświęciła się wychowaniu pięciorga dzieci. Jednym z nich była urodzona w 1912, Nina Maksymowna, przyszła matka Władimira.

– Gniazdem linii męskiej był Brześć nad Bugiem?
W księdze metrykalnej, rejestrującej Żydów urodzonych w mieście Brześć w 1889 roku, figuruje chłopiec o imieniu Wolf, urodzony w Brześciu 13 kwietnia 1889 roku z pozostających w formalnym związku małżeńskim rodziców – mieszczanina miasta Sielca Szlioma Wysockiego i Chaszy-Feigi Leibowny Bulkowstein, zaś obrzędowi religijnemu Wolf Szliomowicz Wysocki poddany został 20 kwietnia 1889 roku, co zaświadczył Rabin miasta Brześcia. „Swe początkowe wykształcenie zdobyłem w czteroklasowej szkole miejskiej. Po ukończeniu szkoły miejskiej zostałem przyjęty do szkoły komercyjnej w Brześciu Litewskim, skąd z przyczyn rodzinnych przeniosłem się do Szkoły Komercyjnej Zgromadzenia Kupców m. Lublina, którą ukończyłem, zdobywając wykształcenie średnie, w 1911 roku” – tak pisze w swym życiorysie Wolf Szliomowicz Wysocki, późniejszy dziadek rosyjskiego barda. Jego rodzice prócz Wolfa mieli też synów Leibę (Leona) i Izaaka oraz córkę Małkę.

– Co wiadomo o lubelskich latach Wolfa?
Szkoła Handlowa Zgromadzenia Kupców m. Lublina, w której uczył się przez dwa lata (1909-1911) i zdał maturę (w roku 1911) istnieje do dziś. Obecnie jej pełna nazwa brzmi Zespół Szkół Ekonomicznych im. Augusta i Juliusza Vetterów w Lublinie. Należy ona do najstarszych szkół w Polsce, szczyci się tym, iż ma za sobą blisko 140 lat tradycji.
Na świadectwie ukończenia szkoły, dającym Wolfowi Wysockiemu prawo wstępu na wyższe uczelnie, figurują nazwy przedmiotów wykładanych w Lubelskiej Szkole Komercyjnej, listę tę zamykają: język polski i korespondencja w języku polskim. Na marginesie widać wyraźny odręczny przypis: nauk z tych przedmiotów nie pobierał. Skądinąd wiadomo, że znał on polski, bo tak m.in. mówiło się w domu Wysockich. Być może planując studia w Kijowie, które mógł odbywać tylko po rosyjsku, nie koncentrował się na nauce polskiego.
Do dziś zachował się budynek szkoły, do której uczęszczał Wolf Wysocki. Budynek szkoły, charakterystyczny w miejskiej zabudowie, usytuowany w centrum Lublina przy ulicy Bernardyńskiej 14, funkcjonuje od 1906 roku. Po drugiej stronie ulicy znajduje się browar wystawiony przez tę samą rodzinę Vetterów, bardzo notabene dla miasta zasłużoną.

– Z Lublina jedzie do Kijowa i…
Wstępuje do Kijowskiego Instytutu Komercyjnego przy Bulwarze Bibikowskim 24 (dziś: Bulwar Szewczenki). W owym czasie dawała ona duże szanse studiowania młodzieży żydowskiej, bowiem nie kierowała się limitami przyjęć Żydów, jak uczelnie w Moskwie, Petersburgu czy Warszawie. W tym samym czasie studiuje tam m.in. Izaak Babel. Na tej uczelni kijowskiej Wolf ukończy kierunek ekonomiczny, a potem chemiczny, zaś na Uniwersytecie Świętego Włodzimierza – prawo. Ostatecznie w 1919 roku mieć będzie trzy fakultety. Wcześniej, 5 sierpnia 1915 roku Wolf Szliomowicz Wysocki zawarł w mieście Kijowie związek małżeński z Dorą Jewsiejewną Bronstein, liczącą sobie wówczas lat dwadzieścia jeden. Fakt ten zaświadczył Rabin miasta Kijowa. Niebawem urodził się ich syn Siemion Władimirowicz (1916) i dwa lata później

– Aleksiej. Po nastaniu władzy sowieckiej, Wysocki przytomnie zaczyna używać zruszczonej formy imienia Władimir Siemionowicz.

– Przytomność towarzyszy mu także w innych
sprawach…
Jednym z ciekawszych dokumentów, jakie zachowały się w archiwach ukraińskich, jest ankieta przeprowadzona celem ponownej rejestracji studentów wyższych uczelni Ukrainy, wypełniona przez Wysockiego Władimira Siemionowicza.
Ankieta zawiera typowe dla pierwszych lat władzy sowieckiej pytania: „Czy służył pan w białej armii (Kołczaka, Denikina, Millera, Petlury, Hetmana, Wrangla)?”, „Czy ma pan krewnych w Armii Czerwonej?”, „Czy ma pan krewnych w Białej Armii?”
Dokument ten zawiera jednak nie tylko informację, iż Wolf Wysocki nie należał do żadnej z partii ani do związków zawodowych, lecz również szczegóły dotyczące jego rodziców (ojciec zmarł, Wysocki mieszkał w Kijowie z żoną, dwójką dzieci, a także ze swą mamą), pochodzenia (mieszczańskiego), sytuacji materialnej (z trudem zdobywał niezbędne do życia środki, zarabiał jako korepetytor, jego żona była natomiast akuszerką), a także innych dokumentów (numeru legitymacji studenckiej – 501, numeru indeksu – 3646).
Szczególnie interesująca wydaje się odpowiedź na pytanie dotyczące wykształcenia. Wolf Wysocki nie przyznał się w ankiecie do posiadania wyższego wykształcenia (sic!). Na pytanie o wykształcenie odpowiedział: „Średnie”, zaś na pytanie, czy był już studentem wyższej uczelni (jeśli tak, to jakiej) i czy został jej absolwentem, odpowiedział: „Nie”. W rzeczywistości posiadał już dyplom Kijowskiego Instytutu Komercyjnego. Skłamał zatem celowo i świadomie, zaniżając poziom swego wykształcenia. Nie było w tym nic dziwnego. Bardzo pragnął ukończyć drugi fakultet, ale w owych czasach przedstawiciele nowej władzy mogli uznać, iż zajmuje on miejsce na uczelni komuś z czerwonoarmistów lub robotników, zatem chęć zdobycia drugiego wykształcenia mogła być potraktowana nie tylko jako fanaberia, ale – co gorsza – jako zachowanie wrogie klasowo.

O tej transformacji poeta Wysocki, używając paraboli, napisze tak:
Kiedy stare porządki, jak klocki,
Rewolucja zmiażdżyła butami,
W Rzymie skryli się Żydzi Wysoccy,
W sferach wyższych zupełnie nieznani.
(tłum. Marlena Zimna)

– Co robił po skompletowaniu tych trzech fakultetów?
Prowadził kancelarię adwokacką, jako chemik pracował w fabryce wytwarzającej kosmetyki, gdzie najprawdopodobniej poznał swoją przyszłą żonę. Był znawcą i pasjonatem malarstwa, a jego marzeniem było przygotowanie wielotomowej encyklopedii malarzy świata.

– Posiadał podobno urodę… Humphreya Bogarta…
Był powszechnie znanym uwodzicielem. Słynął z miłosnych podbojów i wrodzonej elegancji. Jako młody człowiek cieszył się w wielu kręgach (kobiecych, oczywiście) sławą najprzystojniejszego mężczyzny w Kijowie. Był postacią barwną i zdecydowanie nietuzinkową.

– Podobnie, jak jego małżonka…
Dora Jewsiejewna Bronstein, pochodząca z zamożnej rodziny Żydów żytomierskich, miała dwie pasje: kosmetologię i teatr. Upiększanie innych kobiet łączyła z notorycznym uczęszczaniem do teatru i angażowaniem się w życie artystyczne Kijowa. Zresztą teatr stał się powodem rozpadu jej małżeństwa, kiedy jej małżonek uległ fascynacji kijowską divą i lokalną pięknością, rudowłosą aktorką Elgą Arens, również jak Dora Żydówką. Po rozwodzie Dora poślubiła Ukraińca Georgija Siemienienkę. Synów posłała do szkół wojskowych. Siemiona, ojca poety i barda, do łączności, a Aleksieja – do artylerii. Obaj, jako oficerowie Armii Czerwonej, bronili kraju po napaści hitlerowskiej, a potem gromili wroga.

– Niewiele brakowało, aby ich matkę Niemcy zgładzili jako Żydówkę.
Tak. Po zajęciu Kijowa, hitlerowcy polowali na Żydów. Babcia Włodzimierza Wysockiego używała co najmniej kilku imion. Znana była jako Debora, Dwojra, Dora ale także jako Daria, Irodiada, Irina. Jedni znali ją jako Dorę Jewsiejewnę Bronstein, inni jako Darię Aleksiejewnę Siemienienko, jeszcze inni jako Irinę Aleksiejewnę Wysocką. Taki stan rzeczy spowodowany był koniecznością ukrycia żydowskiego pochodzenia.

„Darią babcia Wołodii została w pierwszych dniach okupacji. W jej nowych dokumentach w rubryce „Narodowość” wpisano: „Ukrainka”. Gdy zaczęto mordować Żydów w Babim Jarze, do naszego domu przyszło trzech Niemców w celu aresztowania osób narodowości żydowskiej. Wszystkich mieszkańców ustawiono w korytarzu, a najstarszy z Niemców po dokładnym zapoznaniu się z dokumentami i nad wyraz uważnym przyjrzeniu się wszystkim wskazał palcem na Darię Aleksiejewnę i zapytał: „Jude?” Odpowiedziała przecząco. Wówczas Niemiec zapytał o Darię Aleksiejewnę moich rodziców. Oni również oświadczyli, iż nie jest ona Żydówką. Niemiec zaczął mierzyć do moich rodziców z pistoletu i ponownie zapytał, czy Daria Aleksiejewna jest Żydówką. Rodzice ponownie zaprzeczyli, by nią była. Niemcy odeszli, ale babcia Wołodii przez całą okupację żyła w strachu, że ktoś może ją wydać” – wspominała Irina Mielniczenko, córka ukrywających.

Darią Aleksiejewną pozostała babcia poety do ostatnich dni swego życia. Nawet na jej nagrobku nie umieszczono prawdziwego imienia. Figuruje też na nim nieprawdziwe imię ojca: Aleksiej.

– Po wojnie dalej realizowała swe pasje?
Absolutnie. Prowadziła salon kosmetyczny i namiętnie chodziła do Teatru im. Łesi Ukrainki nie opuszczając żadnej premiery. Nawet, gdy miała już problemy z chodzeniem, pod dom zajeżdżała taksówka, która zabierała ją na przedstawienie. Właśnie Daria miała ogromny wpływ na wybór przez wnuka drogi aktorskiej, dopingując go do tego wbrew dziadkowi i ojcu, którzy robili wszystko, aby Wołodia został inżynierem. Odniosła zwycięstwo, bo chłopak przestudiował tylko jeden semester w Instytucie Inżynieryjno-Budowlanym w Moskwie, rzucając tę szkołę i zdając w 1956 roku do szkoły aktorskiej przy MChAT.

– Jak dalej potoczyły się losy żydowskich dziadków Władimira Wysockiego?
Dziadek Władimir po wyjeździe w 1926 roku z Kijowa do Moskwy miał tam kancelarię adwokacką i zajmował wysokie stanowiska w zjednoczeniu przemysłu kosmetycznego. W 1936 roku wrócił do Kijowa i też sobie dobrze radził. Kiedy wybuchła wojna zajął się synową Niną i wnukami ewakuując ich za Ural, gdzie pozostali do 1945 roku. Po wojnie dziadek z drugą żoną mieszkał w Kijowie, by na przełomie lat 50. i 60. przenieść się do Moskwy, pracować, jako prawnik i gromadzić materiały do encyklopedii malarstwa światowego. Do końca swych dni był bardzo z niego dumny uważając, że talent artystyczny Wołodia ma po nim, podobnie jak wielką i nieokiełznaną skłonność do kobiet. Zmarł w 1962 roku i został pochowany na cmentarzu Wagańkowskim, gdzie osiemnaście lat później spoczął także jego wnuk.

Warto zauważyć, iż Właidmir senior utrzymywał kontakty z innymi członkami rodziny. Córką siostry Małki, przebywającą w Izraelu Sulamif Wysocką, i dziećmi brata Izaaka, Kimą Wysocką i synem Michaiłem Wysockim mieszkającymi w Charkowie.

Babcia Daria zmarła w 1970 roku i pochowana została na Cmentarzu Bajkowa w Kijowie. Leży tam także matka jej byłego męża.
O żydowskiej identyfikacji ojca poety, Siemiona Władimirowicza Wysockiego, mówić raczej trudniej.

Należy pamiętać, że całe swe życie związał z armią i budowaniem kariery, której zwieńczeniem miały być szlify generalskie. Najpierw służył w garnizonie kijowskim. Wojnę przeszedł od pierwszego do ostatniego dnia. Brał udział w obronie Moskwy, wyzwolenia Donbasu i Lwowa, zdobyciu Berlina i Pragi. Został odznaczony 28 medalami i orderami wojennymi (w tym czechosłowackimi), został honorowym obywatelem czeskiego Kladna. Służył w wielu pierwszoliniowych jednostkach łączności, w tym na terenie Niemiec. Odchodząc w stan spoczynku w 1971 roku, jako długoletni pułkownik bardzo liczył na szlify generalskie. Ktoś inny, z takim przebiegiem służby, zapewne by je dostał. Potem, pracując do 1988 roku na eksponowanym stanowisku w ministerstwie łączności, żywił podobne nadzieje, spodziewając się, że dostanie generała rezerwy. O braku szans decydowało najprawdopodobniej semickie pochodzenie płk. Wysockiego i tradycyjnie antysemickie usposobienie armii sowieckiej. Wydaje się, że on sam identyfikował to inaczej i był przekonany, że „szkodzi” mu opozycyjność sławnego syna. Dlatego napisał specjalny raport, w którym odżegnywał się od „antyradzieckich poczynań” Wołodii. Też nie pomogło. I tak pozostał „Jewriejem”. Zmarł w 1997 roku i został pochowany na Cmentarzu Wagańkowskim. Tak jak jego ojciec i syn. Wziąwszy pod uwagę burzliwą historię związków rodzinnych i fakt, że Siemion porzucił żonę z małym synem, fakt „odżegnania się” nabiera specjalnego kontekstu.

– Zupełnie inaczej nie zrobił kariery stryj Wołodii, mjr Aleksiej Wysocki.
Wydaje się, że był zdolniejszym od brata oficerem, na co wskazywał przebieg kariery. Stopień majora osiągnął przed ukończeniem trzydziestki. Trafił na łamy literatury, dzięki opowiadaniu o nim i jego narzeczonej. Była podobnie jak on na froncie. Straciła rękę i pomyślała, że ukochany jej już nie zechce. Ten odnalazł ją w szpitalu wojskowym i… zabrał ze sobą, jak stała. Liczyła się tylko miłość. Aleksiej Wysocki został usunięty z armii po tym, jak publicznie wyrżnął w pysk jakiegoś pułkownika, gdy ten znieważył kobietę. Gdyby był „czystym” Rosjaninem, wziąwszy pod uwagę wcześniejsze zasługi, sprawę pewnie by zatuszowano. Major honorowo o nic nie prosił.

– Czy myśli pani, że człowiekowi takiemu jak Władmir Wysocki, dla którego ojczyzną był język rosyjski, którym władał, jak nikt w jego pokoleniu, jego pochodzenie mogło jakoś doskwierać?
Myślę, że warto przeczytać ten wiersz. Jest w nim odpowiedź. Nie znam piękniejszej, bardziej poetyckiej (i bardziej lakonicznej!) próby opowiedzenia o exodusie rosyjskich Żydów…

Raz królowie wszyscy wszystkim królewiczom
Zakazali odwiedzania Gurewiczów,
Wizyt u Rabinowiczów, u Szyfmanów,
Choć Szyfmanów tu do rymu dobieramy…
Przede wszystkim Gurewiczów tyczy sprawa:
Do ich córek ród królewski żywi słabość.
Tam trzy siostry wciąż pięknością wabią swoją,
Więc królowie się o królewiczów boją.
Gurewiczów wielce martwi taka troska,
Wszak ich córkom – fakt to znany – nikt nie sprosta.
Można by o ich urodzie wieki śpiewać!
Lecz nazwano je wiedźmami i – o nieba!
Spalić je królowie żywcem nakazali.
Aż do świtu królewicze rozpaczali.
Lecz gdy tylko nowy dzionek kur wykrzyczał,
Królewicze poszli do Rabinowiczów.
Tam trzy siostry wciąż pięknością wabią swoją,
Znów królowie się o królewiczów boją…
Szyfmanowie, co się święci, w lot pojęli.
I czym prędzej za ocean odlecieli.
(tłum. Marlena Zimna)ć

– No dobrze, ale Wysocki nie odleciał do Ameryki?
Pewnie dlatego nie ma go dziś z nami, a tylko jego poezja. Był jednak absolutnie niezdolny do odlotu. W Ameryce są natomiast jego wnuki…

– Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał:
Waldemar Piasecki, Nowy Jork

REKLAMA

2091127689 views
Poprzedni artykuł
Następny artykuł

REKLAMA

2091127995 views

REKLAMA

2092924454 views

REKLAMA

2091128277 views

REKLAMA

2091128429 views

REKLAMA

2091128578 views