Związek chicagowskich nauczycieli CTU opowiedział się za przystąpieniem do strajku, mimo nowego zarządzenia pod nazwą Stand for Children, wydanego przez burmistrza Rahma Emanuela, które zniosło przy głosowaniu zasadę zwykłej większości wprowadzając wymóg uzyskania zgody 75% członków związku.
Głosowanie przybliżyło CTU do pierwszej od 1987 roku akcji protestacyjnej. Związek podkreśla jednak, że zależy mu na pomyślnym rozwiązaniu sporu bez uciekania się do tak drastycznych akcji, jak strajk. Ma nadzieję, że rozmowy na temat warunków pracy i płac ukończą się przed rozpoczęciem nowego roku szkolnego.
Akcja nauczycieli była sporym zaskoczeniem. Zaraz po wprowadzeniu ustawy Stand for Children przypuszczano, że skutecznie oddali strajki, gdyż związek nie będzie w stanie zebrać 75% głosów.
Szef Chicagowskiej Rady Szkolnej, Jean-Claude Brizard, w przeddzień głosowania wysłał do nauczycieli list, w którym zaznacza, że powinni zaczekać do ogłoszenia rekomendacji komisji, zobowiązanej ustawą Stand for Children do przedstawienia faktów, zamiast podejmować pochopne decyzje.
Prezes CTU Karen Lewis oświadczyła, że prawo nic nie mówi o terminach głosowania za autoryzacją strajku. „Głosowanie jest legalne i potrzebne do popchnięcia rozmów, które ciągną się od listopada”, powiedziała Lewis.
Biorąc pod uwagę deficyt w wysokości $700 milionów rada CPS zaproponowała nauczycielom 2-procentowe podwyżki w przyszłym roku, następnie zamrożenie płac i 3 lata płac obliczanych na podstawie formuły, na temat której dyskusje zostaną podjęte dopiero w styczniu.
Nauczyciele uznali tę propozycję za obraźliwą, zwłaszcza, że wcześniej odrzucono już wynegocjowane 4-procentowe podwyżki i zobowiązano ich do dłuższego dnia pracy od nowego roku szkolnego.
(CST – eg)
