Imigrant z Libanu oskarżony o pozostawienie plecaka z „bombą” w pobliżu Wrigley Field przyzna się do winy w czasie sądowych przesłuchań wyznaczonych na 14 lutego.
Adwokat Samiego Samira Hassouna opisał swego klienta jako młodzieńca skłonnego do zwariowanych pomysłów i głupich dowcipów, lecz bez powiązań z ekstremistami.
Obrona postara się udowodnić, że 23-letni Hassoun został popchnięty do tego czynu przez agentów FBI.
Zaczęło się od tego, że ktoś doniósł do władz, iż Hassoun może sprzyjać ekstremistom. Człowiek ten zaprzyjaźnił się z Hassounem i utrzymywał z nim bliskie kontakty przez rok. Z czasem zapoznał „przyjaciela” z dwoma agentami FBI. Przedstawił ich jako uczestników spisku.
Sami Hassoun przechwalał się swoimi planami, mówił o finansowych zyskach, zastanawiał się nad możliwością zatrucia jeziora Michigan i zabicia ówczesnego burmistrza Chicago, Richarda Daley. Adwokat musi udowodnić, że były to zwykłe przechwałki młodego człowieka, który chciał zaimponować nowym znajomym.
Prokurator twierdzi, że Hassoun wrzucił do śmietnika przy Wrigley Field plecak z bombą, nie widząc, że nie jest prawdziwa. Świadczy to, że był gotów popełnić czyn terrorystyczny.
Wyrok skazujący za próbę użycia broni masowego rażenia grozi karą dożywocia.
(CST – eg)