Na campingu położonym w odległości 80 mil na południowy zachód od St. Louis w Missouri znaleziono zwłoki 37-letniej Christine Adewunmi i jej trzech córek, 8-letniej Lauren, 6-letniej Samanthy i 3-letniej Kate. Każda z nich zginęła od jednego strzału. Pistolet leżał obok ich ciał.
Zapytany, czy kobieta najpierw zastrzeliła dzieci a potem siebie, szeryf powiatu Crawford, Randy Martin, przyznał, że na to wygląda, lecz równocześnie zastrzegł, iż nie ma co do tego pewności.
Mąż Adewunmi w piątek zgłosił na policji zaginięcie żony i dzieci. Powiedział, że po powrocie z pracy nie zastał w domu nikogo.
Sąsiedzi państwa Adewunmi są zszokowani. Nikt nigdy nie zauważył, by kobieta była sfrustrowana, nigdy nie dochodziły ich odgłosy awantur, dziewczynki były spokojne i nie okazywały zdenerwowania. Wszystkie trzy uczęszczały do szkoły podstawowej Oak Brook Elementary.
„Nic nie wskazywało na to, by w tej rodzinie były jakieś problemy. Rozmawiali ze mną tak, jak normalni sąsiedzi rozmawiają z kimś, kogo spotkali pierwszy raz”, mówi Jeff Melching, który tydzień temu sprowadził się do sąsiedniego domu.
Menedżer campingu Blue Springs Ranch rozciągniętego wzdłuż rzeki Meramec, odmawia wszelkich komentarzy na temat tragicznego incydentu.
(FN – eg)