We wtorek wczesnym popołudniem ekipom ratunkowym udało się wydobyć ciało 52-letniego turysty, który spadł do krateru wulkanu Mount St. Helens w stanie Waszyngton. Joseph Bohlig zleciał w 500-set metrową przepaść w poniedziałek, podczas pozowania do pamiątkowego zdjęcia na oczach towarzyszącego mu kolegi.
Akcja ratunkowa trwała od poniedziałku, z przerwą na godziny nocne, aż do wtorku do 14:45. Wówczas ratownicy wydobyli z południowej ściany krateru ciało mężczyzny.
Joseph Bohling spadł w przepaść wulkanu na skutek oberwania się śnieżnego gzymsu, na który wszedł, by pozować do zdjęcia.
Akcja ratunkowa trwała od poniedziałku, z przerwą na godziny nocne, aż do wtorku do 14:45. Wówczas ratownicy wydobyli z południowej ściany krateru ciało mężczyzny.
Joseph Bohling spadł w przepaść wulkanu na skutek oberwania się śnieżnego gzymsu, na który wszedł, by pozować do zdjęcia.
Mężczyzna,doświadczony w spinaczkach wysokogórskich, wraz z towarzyszącym mu w wyprawie na wulkan Scott’em Salkovics’em, właśnie wrócił z takiej wyprawy w Ekwadorze. Razem z kolegą, wejście na Mount St. Helen, traktowali raczej jako rozrywkę, niż wyczyn – powiedział agencji CNN Scott Salkovics.
Mierząca 2550 metrów Mount St. Helens jest aktywnym wulkanem. Pomimo tego, każdego roku, tysiące turystów staraja się dotrzeć na brzeg krateru. Do tego, by dojść na wysokość powyżej 4800 stóp (1463 metry) potrzebne jest specjalne pozwolenie.