REKLAMA

REKLAMA

0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaUncategorizedTwarda postawa nie popłaca

Twarda postawa nie popłaca

-

Po znacznym zwycięstwie w Karolinie Północnej (56% głosów do 42% dla sen. Clinton) i niewielkiej porażce w Indianie (51% dla Clinton, 49% dla Obamy), sen. Barack Obama zbliżył się do nominacji demokratów na prezydenta. W chwili obecnej Obama ma 1840 delegatów, w tym 256 superdelegatów, Clinton zdobyła 1684 delegatów, w tym 271 superdelegatów.

Dopóki jednak żadne z nich nie uzyska magicznej liczby 2025 delegatów, która automatycznie wyznacza nominata, sen. Clinton może liczyć na przychylność uczestników konwencji.

Hillary Clinton nie zamierza wycofać się z wyborczego wyścigu, wierząc, że delegaci na demokratyczną konwencję, od których zależy ostateczna decyzja, wręczą jej nominację jako kandydatce z większymi od Obamy szansami na zwycięstwo w rozgrywce z Johnem McCainem.

Gdyby faktycznie do tego doszło, to przeciwnicy wojny mieliby poważny powód do zmartwienia. Debaty tej pary kandydatów toczyłyby się wokół pytania, kto silniej dołoży państwom niesprzyjającym amerykańskim i izraelskim interesom.

Oboje głosowali za autoryzacją inwazji na Irak i oboje gotowi są powtórzyć ten błąd w odniesieniu do Iranu. McCain stroi żarty z bombardowania Iranu. Clinton obiecuje zmieść Iran z powierzchni ziemi, gdyby dokonał nuklearnego ataku na Izrael, i podjąć militarne akcje odwetowe w obronie Arabii Saudyjskiej, Kuwejtu i innych arabskich przyjaciół USA.

Oświadczenia sen. Clinton przyjęto z przymrużeniem oka jako zagrywkę wyborczą, obliczoną na pokazanie twardzielstwa pani senator i jej proizraelskiego stanowiska, w przeciwieństwie do Obamy, który wyrażał współczucie dla sytuacji Palestyńczyków, a w stosunkach międzynarodowych preferuje dyplomację.

W rzeczywistości pani Clinton jest twarda nie tylko na pokaz, o czym świadczy dobór jej doradców ds. polityki zagranicznej. Jeden z nich, Martin S. Indyk, były ambasador USA w Izraelu za administracji Billa Clintona, opowiadał się za inwazją na Irak z taką samą siłą jak neokonserwatyści.

Dyrektor ds. bezpieczeństwa narodowego w kampanii Hillary Clinton, Lee Feinstein, promował ideę zbombardowania Iranu i, jak Indyk, lekceważył wyniki pracy inspektorów broni ONZ w Iraku przed inwazją. Wierzył w istnienie broni masowego rażenia nawet po inwazji, po przeszukaniu świecących pustką „arsenałów” wskazanych przez sekr. obrony Donalda Rumsfelda.

W kampanii pani Clinton coś nie zagrało. Elektorat w olbrzymiej większości stracił apetyt na gwałtowne, nieprzemyślane akcje militarne. Po siedmiu latach bardzo kosztownych pomyłek administracji Busha wyborcy doceniają znaczenie rozsądnej dyplomacji, opartej na wzajemnym zrozumieniu zamiast straszenia. Pogróżki pod adresem Iranu za użycie broni, której jeszcze nie posiada, brzmią niepoważnie. Z góry przekreślają możliwość dojścia do porozumienia na drodze negocjacji z Iranem. Pani Clinton nie wzięła pod uwagę nastrojów społeczeństwa proponując rozwiązanie międzynarodowych problemów metodą Busha. (eg)

REKLAMA

2090972237 views
Poprzedni artykuł
Następny artykuł

REKLAMA

2090972537 views

REKLAMA

2092768998 views

REKLAMA

2090972821 views

REKLAMA

2090972967 views

REKLAMA

2090973112 views