Popyt na broń w USA jest tak duży, że sprzedawcy skarżą się na niedobory amunicji. Fala zakupów zaczęła się od czasu strzelaniny w Newtown, w stanie Connecticut, gdy młody sprawca zabił 20 dzieci i 6 dorosłych w szkole podstawowej Sandy Hook.
Im więcej prezydent Barack Obama mówi o zaostrzeniu przepisów dotyczących broni, tym większe szaleństwo na jej punkcie ogarnia obywateli USA.
Wal-Mart od stycznia wprowadził racjonowanie amunicji i sprzedaje trzy pudełka dziennie na głowę. Firma Cabela’s dostawy pocisków do półautomatycznego karabinu AR-15 wyprzedaje w kilka godzin.
Masowe zapasy Amerykanów windują także ceny. Dla przykładu cena pudełka z 50 sztukami amunicji do broni szturmowej wzrosła z 12 do 25 dolarów.
Brian Rafn z Morgan Dempsey Capital Management, zajmujący się statystykami dotyczącymi producentów broni, szacuje, że tacy producenci jak Alliant Techsystems, Olin, Winchester, Hornady Manufacturing czy Remington obecnie nie tylko zwiększają produkcję, ale zastanawiają się nad budową nowych fabryk.
Zobacz też: Południowa Dakota uzbroiła nauczycieli
Caleb Ogilvie, sprzedawca z Arkansas, mówi, że najtrudniej o pociski kalibru 0.22 cala (5,5 mm). – Pocisków 0.22 nigdzie teraz nie znajdziecie. Są popularne, tanie. Każdy chce pójść postrzelać.
Prawdziwi entuzjaści broni polują też na okazje w sieci, kupując jednorazowo nawet do 8 tys. sztuk amunicji.
Nie inaczej jest z bronią półautomatyczną typu wojskowego, która być może zostanie zakazana lub dostęp do niej ograniczony. Akcje producentów broni szturmowej takich jak Sturm Ruger (którego sprzedaż w IV kwartale wzrosła o 52 proc.) oraz Smith & Wesson poszybowały w górę.
– Jeśli ktoś do tej pory nie kupił karabinu szturmowego, może o tym zapomnieć. Jakby chciał zamówić AR-15, poczeka na niego dwa lata – mówi Ogilvie.
Rynek amunicji w USA jest wart około 3 mld dol., z czego 1,3 mld stanowi sprzedaż w segmencie cywilnym – mówi Bruce Hammond, dyrektor ds. marketingu i komunikacji w National Sporting Goods Association.
as