Po 27 godzinach bezskutecznej akcji zakończono poszukiwania czterech osób zaginionych w wyniku wypadku małego medycznego samolotu, który w miniony piątek wpadł do jeziora Michigan. Mat Brandon Blackwell ze Straży Wybrzeża Stanów Zjednoczonych powiedział, że istnieje bardzo małe prawdopodobieństwo, że zaginione osoby są wciąż żywe.
- fot.AP/ Na pokładzie samolotu typu Cesna 206 zginęły 4 osoby
Z wypadku uratowano jedynie 66-letniego pilota, Jerry’ego Freeda z miasteczka Alma, który został wyłowiony z wody po około godzinie przez przepływającą w pobliżu rekreacyjną łódź. Z jego relacji wynika, że dwóch innych mężczyzn znajdujących się z nim na pokładzie cessny także przeżyło upadek samolotu do jeziora. Niestety po trwających ponad dobę poszukiwaniach na obszarze 1000 mil kwadratowych ratownicy nie dostrzegli nigdzie śladów zaginionych pasażerów.
Żona zmarłego tragicznie Jamesa Halla powiedziała gazecie the Mount Pleasant Morning Sun, że ratownicy znaleźli torbę medyczną lekarza, który również znajdował się na pokładzie cessny. W torbie odkryto tajemniczy list napisany przez lekarza na kilka minut przed śmiercią. Z krótkiej notki dowiadujemy się, że samolot spadł do jeziora na skutek awarii zasilania.
Jednosilnikowa Cessna 206 z pięcioma osobami na pokładzie leciała z miejscowości Alama w stanie Michigan do kliniki Mayo w Rochester w Minnesocie. Wśród pasażerów znajdował się mi.in. szef kuratorium w Alma, Don Pavlik wraz z żoną, Irene. Pavlik leciał do kliniki w Mayo, by poddać się terapii antynowotworowej. Małżeństwu towarzyszył lekarz i przyjaciel rodziny James Hall.
Maszyna należała do prywatnej firmy Freed Construction z Michigan świadczącej usługi w zakresie transportu medycznego. Jak zapewniają właściciele samolotu, członkowie załogi byli bardzo doświadczeni i regularnie odbywali loty do kliniki Mayo w miejscowości Rochester w stanie Minnessota. Na 10 minut przed katastrofą pilot zgłosił wieży kontrolnej kłopoty z zasilaniem.
AS, IN (AP)
Copyright ©2010 4NEWSMEDIA. Wszelkie prawa zastrzeżone.
