W nocy z wtorku na środę Izba Reprezentantów poparła zatwierdzone wcześniej przez Senat porozumienie, pozwalające na uniknięcie klifu fiskalnego, czyli radykalnego wzrostu podatków przy jednoczesnym cięciu wydatków budżetowych.
Za ustawą opowiedziało się 257 kongresmenów, w tym zaledwie 85 Republikanów. 167 było przeciw. (Izba Reprezentantów, zdominowana przez Republikanów, liczby 435 435 foteli).
Ustawa czeka teraz na podpis prezydenta, który według agencji Reutera, jest gotów niezwłocznie ją podpisać.
W wygłoszonym tuż po głosowaniu oświadczeniu prezydent USA ucieszył się z osiągniętego kompromisu. Jak zauważył, porozumienie ws. klifu fiskalnego to zaledwie jeden krok w stronę wzmocnienia gospodarki. Podkreślił też, że trzyma się tego, co obiecywał przed wyborami, a więc bardziej sprawiedliwego systemu podatkowego. Prezydent zapowiedział, że nie zgodzi się na kolejną debatę w Kongresie dotyczącą długu publicznego. Do kongresmenów zaapelował o „mniej dramatyzmu” przy przyszłych negocjacjach budżetowych.
Przed głosowaniem w Izbie Reprezentantów do samego końca trwały ostre spory dotyczące ewentualnych poprawek, w tym wysokości progu podatkowego oraz zapisów na temat cięć w budżecie federalnym. Republikanie doszli jednak do wniosku, że na poprawki jeszcze będzie czas. Dodatkową presję wywierały na nich rynki finansowe; w środę po raz pierwszy w tym roku będzie otwarta nowojorska giełda papierów wartościowych.
Zaaprobowane przez obie izby porozumienie pozwala USA uniknąć klifu fiskalnego, czyli jednoczesnego zniesienia ulg podatkowych oraz znacznego ograniczenia wydatków federalnych. Zdaniem ekonomistów klif fiskalny mógł wywołać nową falę recesji w amerykańskiej gospodarce.
