Glenn Beck odszedł z Fox News, lecz radzi sobie znakomicie we własnych środkach medialnych. Bezkarnie sieje bzdurne, pozbawione logiki informacje, im głupsze tym bardziej popularne.
Dochodzenie podjęte przez Izbowy Komitet ds. Etyki przeciw republikance z Minnesoty, kongr. Michele Bachmann, interpretuje jako odwet za jej krucjatę przeciw zagrożeniu ze strony radykalnych islamistów. Beck twierdzi, że ma dokumenty świadczące o szeroko zakrojonej infiltracji islamskich radykałów w życie społeczno-polityczne w USA.
Bachmann na każdym kroku dostrzega antyamerykański spisek. W ubiegłym roku zdobyła poklask religijnej ultraprawicy strasząc, że w administracji Baracka Obamy pracują ludzie związani z organizacją Muzułmańskie Braterstwo. Wśród konserwatywnych zwolenników tej teorii znalazł się również Glenn Beck.Dla niego Michele Bachmann jest reprezentantką bez skazy. Docenia jej wysiłki na rzecz ujawnienia powiązań rządu z islamistami, wyrazem czego było skierowane do Departamentu Stanu pytanie, dlaczego somalijskich uchodźców osadzono w jej okręgu wyborczym.
„Nie dostała odpowiedzi, w zamian wszczęto przeciw niej dochodzenie”, konkluduje Beck przekonany, że rząd bierze odwet na kongresmance za próby ujawnienia prawdy.
Beck ma rację tylko w jednym punkcie. W Minnesocie faktycznie mieszka ponad 32 tysi’ce Somalijczyków, w większości wyznania muzułmańskiego. Nie sprawdził jednak, że Departament Stanu osiedlił uchodźców w Minnesocie wiele lat przed tym, jak Bachmann zajęła się polityką. Sprowadzenie muzułmanów do jej stanu nie miało zatem nic wspólnego z jej osobą.
(HP – eg)