REKLAMA

REKLAMA

0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaUncategorizedGdy kwitną kasztany...

Gdy kwitną kasztany…

-

JAK się uczyć uczyć się

REKLAMA


Jakie to smutne. Najpiękniejsza pora roku, ze wspaniałą ciepłą pogodą, rozkwitającą roślinnością i równie bujnie kwitnącym wiosennym uczuciem – to dla młodych pora egzaminów, matur, testów końcowych… pora niedospanych nocy, pora niepewności i nerwów – często porażek i łez. Gdy kwitną kasztany – pora ‘kuć’!

 

Trzeba przyznać, że dzisiaj ‘kują’ nie tylko młodzi – i nie tylko na przełomie wiosny i lata. Teraz, kiedy w zawrotnym tempie pojawiają się nowe technologie, nowe terapie i leki, nowe systemy komputerowe, nowe przepisy – praktycznie w każdej dziedzinie dokształcać się trzeba przez całe życie. A ci, którzy robią to skuteczniej, szybciej – mają szanse na większą satysfakcję, lepszą karierę zawodową i z pewnością… na dużo więcej czasu, aby cieszyć się nie tylko wiosną! Znaczna większość jest ofiarą nieefektywnego sposobu uczenia się, wyniesionych ze szkoły frustracji oraz nieco przestarzałych, ‘paznokciowych’ metod przyswajania materiału.

 

Cała masa nowych faktów, rosnący zalew nowych informacji, jakie pojawiają się codziennie poprzez rosnące ilości mediów, stawiają naszym umysłom coraz większe wymagania. A tymczasem systemy i instytucje edukacyjne zostają coraz bardziej w tyle, trzymając się tradycyjnych sposobów ‘wtłaczania’ wiedzy do głów. Natomiast w dobie komputerów, gdzie gigantyczne ilości informacji są pod twoim klawiszem myszy – uczenie faktów to jakiś szczególny anachronizm. Przecież człowiek wygra z maszyną tylko w kategoriach kreatywnego operowania faktami i myślenia koncepcyjnego.

 

Moim studentom, młodym ludziom, trudno często dać odpowiedź, co będą robili po studiach. Wtedy ich pytam: „W którym roku odejdziesz na emeryturę?” Gdy zdziwieni pytaniem wymienią datę, tak gdzieś ok. roku 2055 – mówię, że właściwie na studiach powinni się przygotować na tak długi okres działań w swoim zawodzie. Czy mogą w tym względzie liczyć na swoją szkołę czy uczelnię oraz na dalekowzroczność swoich nauczycieli? Szczęśliwy ten, kto może na to pytanie dać odpowiedź twierdzącą.

 

Wydaje się, że życie poszło ostro naprzód, a sposoby zdobywania wykształcenia utknęły gdzieś po drodze i nadal, gdy kwitną kasztany, trzeba ‘kuć’ jak za czasów naszych dziadków. Studenci ‘przedzierają się’ przez sterty notatek i setki stron tekstu, jak przez gęsty las, i chociaż tu w Ameryce z reguły egzaminy i testy są przyjaźniejsze i mniej stresogenne niż w ‘starym kraju’, to jednak rzadko kiedy po takim egzaminie zostaje w głowie solidna wiedza profesjonalna – jakby nie było, cel edukacji.

 

Umiejętność uczenia się, czyli przyswajania wiedzy i nabywania umiejętności, jest, jak stwierdzam podczas rozmaitych kontaktów dydaktycznych z młodzieżą i nie tylko, czynnikiem decydującym, czy nauka idzie nam sprawnie, czy mamy duże kłopoty. Nie dotyczy to oczywiście wszystkich. Jest garstka takich, którzy uchodzą za specjalnie uzdolnionych. W istocie są to osoby, które po prostu intuicyjnie wyczuwają, jak najlepiej się uczyć, a więc nauka przychodzi im łatwo, szybko i bez wysiłku.

 

Podczas studiów byłem jedną z takich osób, a więc ucząc się niezbyt dużo miałem znakomite efekty, a sesje egzaminacyjne wspominam jako okresy, kiedy poza zdawaniem egzaminów w pełni korzystałem z życia i… wiosny! Mam powody być pewny, że zawdzięczałem to umiejętności uczenia się, a więc w swojej pracy dydaktycznej staram się przekazywać swoim uczniom własne obserwacje i wnioski.

 

Jeżeli sposób uczenia przynosi doskonałe efekty, należy się go trzymać. Jeśli natomiast nie jesteś w pełni zadowolony – zmień coś natychmiast! I w tym mogą być ci pomocne niektóre z moich uwag i sugestii.

 

A więc na początek możemy uświadomić sobie, że dla większości z nas uczenie to ‘kucie’, to wbijanie wiadomości do głowy. Natomiast samo słowo edukacja pochodzi od słowa ‘educo’ (po angielsku ‘educe’), które oznacza ‘wydobywanie na zewnątrz’, a nie ‘wkładanie do środka’. Jakże wielu nauczycielom przydałoby się uświadomić sobie, że ich misją jest otwieranie umysłów młodych ludzi, a nie tworzenie ‘zakutych’, przeładowanych wiadomościami głów! Wszak podobno człowiek wykorzystuje tylko 4% możliwości swego umysłu. Zamiast przeładowywać te 4% – czyż nie lepiej by było ‘otworzyć’ choćby cząstkę z tych niewykorzystanych 96%? Nawet Einstein wykorzystywał zaledwie 16%.

 

Warto zdać sobie sprawę z różnicy pomiędzy uczeniem się wiadomości i umiejętności. Wiele osób jest zaskoczonych, kiedy im wyjaśniam, że praktyczna nauka języka obcego jest najbardziej zbliżona do wf-u albo gry na instrumencie muzycznym. Po prostu – w ramach tych przedmiotów nabywamy umiejętności (ang. skills), podczas gdy na zajęciach z innych przedmiotów – zdobywamy wiadomości, czyli wiedzę. Różnica jest taka, że ja wiem np., jak się gra na skrzypcach i mogę to opisać, ale przez wzgląd na uszy nie życzę nikomu, żeby posłuchał jak gram – bo w ogóle nie umiem.

 

Aby wiedzę ‘przełożyć’ na umiejętności – trzeba wielu, ale to wielu ćwiczeń, czyli powtórzeń dla nabrania wprawy – co doskonale wiedzą sportowcy, muzycy – natomiast dziwnie niechętni powtarzaniu są uczący się języków! Często demonstrując jakieś wyrażenie studentom powtarzam je kilkakrotnie, a moi studenci zamiast powtarzać za mną – tylko kiwają głowami. Jeden z moich studentów przyznał się wręcz, że po lekcji, kiedy poprosiłem go, aby powtórzył 5 razy jakieś wyrażenie, przestał chodzić, bo – jak mi się przyznał – „jakoś tak wstyd mu było”. A tak konkretnie – to czego? Otóż wydaje mi się, że nam Polakom jakby może generalnie ‘nie leży’ powtarzanie, które kojarzy nam się z powtarzaniem ‘w kółko’ i jakby ‘za karę’. Nie są nam chyba zbyt bliskie w praktyce maksymy innych nacji na ten temat, typu „Repetitio est mater studiorum”, „Practice makes perfect” bądź „Uebung macht den Meister”. Nie znam japońskiego, ale podejrzewam, że w tej kulturze musi być jeszcze więcej tego typu powiedzonek względnie przysłów. Pamietam bowiem, jak mój trener tłumaczył, że typowy japoński judoka przychodzi na trening, wykonuje 200-300 rzutów i idzie do domu, to samo na kolejnych treningach – i tak dochodzi do perfekcji. Jaka szkoda, że choćby pod tym względem nie ma u nas ‘drugiej Japonii’!

 

Inny problem wyniesiony nierzadko z polskich uczelni, to brak na nich elementu uczenia. Zaskoczyłem kiedyś rektora jednego z czołowych polskich uniwersytetów, że tam w zasadzie się nie uczy. Ze zdziwieniem przyznał mi rację, kiedy wyjaśniłem, że najczęściej prowadzący zajęcia mówi coś w rodzaju: „Na następne zajęcia proszę przeczytać z podręcznika od str. 48 do 76, bo ja państwa z tego będę pytał”. A gdzie tu uczenie? Przecież to jest samouctwo z odpytaniem.

 

Osobna umiejętność – to robienie tzw. ‘notatek’. Sztuka pamięci – szlachetna umiejętność kultywowana jeszcze od czasów Vitruwiusza została dziś wyrugowana przez notowanie. Na zajęciach językowych, gdzie prawie wszystkim zależy przede wszystkim na mówieniu, jest to szczególnie utrudniające uczenie się. Większość osób, która bez powodzenia wielokrotnie zaczynała uczyć się języka na rozmaitych kursach, niezmiennie demonstrowała mi całe sterty notatek, z których mieli oni absolutnie zero pożytku. Proponuję nadmiernym ‘zapisywaczom’, aby zanotowując coś od razu zdecydowali – kiedy konkretnie będą to czytać. Inną znakomitą techniką jest – jeśli już coś zapisujemy – kilkakrotne ciche powtórzenie tego wyrazu lub zwrotu. Mamy trzykrotnie większą szansę zapamiętania: wzrokowo, słownie oraz przez synergiczne działanie obu. Żartobliwie dodaję, że w ten sposób obniża się znacznie cenę kursu: po prostu znacznie więcej zapamiętujemy w tej samej cenie.

 

Obfite zapisywanie jest nieefektywne w pracy umysłowej nie tylko na zajęciach językowych. Kiedyś pożyczyłem ‘notatki’ od skądinąd niezbyt skutecznego w nauce kolegi. Jakież było moje zdziwienie, kiedy stwierdziłem, że po prostu przepisał on książkę! Otóż dobre notowanie ma swoje prawa. Opiera się na selekcji i musi być aktywne. A poza tym – nie pisze się całymi zdaniami i skraca niektóre wyrazy i często występujące nazwy. Po prostu selekcjonuje się oraz szyfruje tekst. Nie tylko tak jest szybciej, ale też umysł zarówno przy zapisywaniu jak i przy odczytywaniu jest aktywny. A to jest bardzo istotne.

 

Ktoś powiedział, że „wykład polega na tym, iż notatki profesora stają się notatkami studenta, nie przechodząc przez umysł ani jednego ani drugiego”. Przekonywałem się o tym niejednokrotnie. Kiedy stwierdzałem, że podczas moich wykładów wielu studentów notuje mechanicznie i dużo, dla żartu i dla pouczenia zaczynałem czasami mówić rzeczy w miarę oczywiście bez sensu lub związku z tematem. Właściwie sama reakcja pokazywała, czego mogę się spodziewać od poszczególnych studentów na egzaminie: kilku ze zdziwieniem i uśmiechem od razu podniosło głowy, inni w chwilę później, a spora grupa ‘zasuwała’ ostro, aż się z piór kurzyło! Dobre notowanie – to wielka sztuka i ogromna wygoda przed egzaminem. A notatki powinny wspomagać pamięć – a nie zastępować ją.

 

Generalnie, nie tylko według robienia notatek, łatwo odróżnić dobrych studentów od słabych po tym, że ci pierwsi są aktywni, podczas gdy ci drudzy – biernie podchodzą do nauki. I to nawet od samego początku. Zauważyłem, że – zapytani o to, co dalej jest w programie kursu – jedni dobrze się orientują, podczas gdy drudzy – nie mają pojęcia. Jedni ogarniają jakby całość materiału kursowego od samego początku, bo najczęściej jeszcze przed rozpoczęciem zajęć przejrzeli sobie podręcznik. Ci drudzy dają się nauczycielowi prowadzić jakby ‘w ciemno’, nie uważając, że przejrzenie całości materiału coś im da.

 

Problem w tym, że w naszej kulturze nie zawsze doceniamy najlepszych i skutecznych uczniów. Często wyżej stawiamy tych, co mają dobre chęci, niż tych, którzy mają osiągnięcia. Czyż nie zdarzało się nam słyszeć takiej oto wypowiedzi np. ojca dwóch synów: „Ten starszy to taki grzeczny, spokojny, dobry chłopak. Dużo, dużo się uczy. Na trójkach idzie, nie ma problemów w nauce. A ten młodszy – to tylko sport, gitara. Prawie nic się nie uczy. Niby same czwórki i piątki, ale mówię mu: ‘Siądź, poczytaj’, a on – gdzie tam!”. A w zwykłej polskiej szkolnej rzeczywistości – czyż nauczyciele nie poświęcają znacznej większości uwagi i czasu uczniom ‘niedostatecznym’? A najlepsi najczęściej zwyczajnie nudzą się na lekcjach!

 

Nie jest tu moim celem krytyka edukacji polskiej – czy jakiegokolwiek innego kraju. Celem moim jest krytyka edukacji nieskutecznej – czyli takiej, w której uczymy się dużo, a umiemy mało. Jak zrobić aby było odwrotnie? Zarówno w nauce języka jak i przedmiotów teoretycznych składa się na to wiele elementów – takich jak eliminacja stresu, organizacja materiału, lepsza technika zapamiętywania – które ustawione inaczej dają często dużo większą skuteczność w nauce szkolnej, akademickiej i wszelkiej własnej.

 

***

EduLang – Doskonała szkoła dla Polaków

 

Czy ktoś uczył cię uczyć się? To co popularnie uznaje się za ‘talent’, to jest w ponad 90% umiejętność uczenia się. Jeśli uważasz, że nie masz ‘zdolności’ – zmień sposób uczenia się. Albo przyjdź do nas, do EduLang. My ci pomożemy uczyć się (nie tylko języka) szybciej, łatwiej, chętniej, przyjemniej – a przede wszystkim skuteczniej. EduLang przygotowuje także na obywatelstwo, oferuje świetne samouczki oraz wykonuje tłumaczenia pisemne i ustne. Wiele osób uważa EduLang za najlepszą prywatną szkołę językową dla Polaków w Chicago. Aby zapisać się na zajęcia lub zorientować, w jaki sposób szkoła może być pomocna można dzwonić pod numer (773) 205-1190, wysłać e-mail na adres [email protected], albo wejść na stronę www.edulangenglish.com.

UWAGA: Można jeszcze dołączyć do kursu weekendowego, porządkującego umiejętności językowe od początku.

 

REKLAMA

2091013277 views

REKLAMA

2091013590 views

REKLAMA

2092810050 views

REKLAMA

2091013872 views

Horror w Czarnobylu

Torebka z kajmana

Polski van Gogh

Osobista szczepionka

REKLAMA

2091014020 views

REKLAMA

2091014167 views