REKLAMA

REKLAMA

0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaSportPiłkarski PP - Arka pierwszym finalistą. Wigry o krok od sensacji

Piłkarski PP – Arka pierwszym finalistą. Wigry o krok od sensacji

-

Arka szczęśliwie awansowała do finału Pucharu Polski fot.Facebook
Arka bardzo szczęśliwie awansowała do finału Pucharu Polski fot.Facebook

Piłkarze występującej w ekstraklasie Arki awansowali do finału Pucharu Polski. Gdynianie przegrali co prawda w rewanżu na własnym stadionie z Wigrami 2:4 (0:2), ale w pierwszym półfinałowym spotkaniu w Suwałkach pokonali wicelidera pierwszej ligi 3:0.

W finale „żółto-niebiescy” zmierzą się 2 maja na PGE Narodowym w Warszawie ze zwycięzcą rywalizacji Lech Poznań – Pogoń Szczecin.

REKLAMA

W rozegranym 28 lutego pierwszej półfinałowej konfrontacji Arka wygrała z Wigrami na wyjeździe 3:0 i wydawało się, że rewanż w Gdyni będzie formalnością. Ten mecz potwierdził jednak, że „żółto-niebiescy” nie znajdują się w najwyższej dyspozycji. Po występie w Suwałkach w czterech spotkaniach ekstraklasy arkowcy zdobyli tylko punkt, a trzy poprzednie potyczki zakończyły się ich porażkami.

Po ostatnim przegranym w sobotę 2:4 na własnym boisku ligowym spotkaniu z Górnikiem Łęczna trener Grzegorz Niciński zmienił nie tylko bramkarza, ale również kwartet obrońców. Defensywna formacja gospodarzy w nowym zestawieniu również nie stanowiła monolitu.

Pomimo wysokiej porażki, w rewanżu zawodnicy Wigier nie zamierzali odgrywać roli statystów. Początek meczu zdecydowanie należał bowiem do gości, którzy narzucili rywalom swoje warunki gry. W drugiej minucie Damian Kądzior trafił z rzutu wolnego w boczną siatkę, a sześć minut później po uderzeniu Hiszpana Omara Santany piłkę z linii bramkowej wybił Michał Marcjanik.

W 21. minucie pierwszoligowcy udokumentowali swoją wyraźną przewagę golem. Po wrzucie z autu piłkę przedłużył głową Kamil Zapolnik, a Kądzior wybiegł zza pleców obrońców Arki i ładnym strzałem dał swojej drużynie zasłużone prowadzenie. Tuż przed przerwą suwalszczanie podwyższyli wynik. Yannick Kakoko sfaulował w polu karnym Mateusza Radeckiego, a z 11 metrów Pavelsa Steinborsa pokonał Zapolnik. W tej sytuacji Wigry miały cała drugą połowę na odrobienie strat, czyli na zdobycie trzeciej bramki.

Tymczasem niedługo po wznowieniu gry gospodarze zmniejszyli straty. W 50. minucie za zagranie ręką Zapolnika arbiter podyktował drugi rzut karny, który, podobnie jak w Suwałkach, na gola zamienił Mateusz Szwoch.

Riposta przyjezdnych była natychmiastowa. 120 sekund później Omar Santana uderzył z dystansu, a fatalnie interweniujący Steinbors przepuścił piłkę do siatki.

W 61. znakomitą paradą po strzale Rafała Siemaszki popisał się Hieronim Zoch, jednak trzy minuty później były bramkarz Arki nie miał już szans po pięknym uderzeniu z rzutu wolnego (faulowany był Siemaszko) z blisko 30 metrów Dominika Hofbauera.

Drużyna z Suwałk nie uznała się za pokonanych, ale o dodatkowe emocje postarał się głównie golkiper gospodarzy. Wznawiający grę Steinbors wypuścił piłkę przed siebie, na co czyhał stojący za nim Kądzior, który przejął ją i spokojnie umieścił w pustej bramce. W końcówce gdynianie przeżywali trudne chwile – w 89. minucie Wigry zdobyły nawet gola, ale arbiter odgwizdał spalonego.

W drugim półfinałowym spotkaniu Lech zmierzy się w środę o 20.45 na własnym stadionie z Pogonią Szczecin. W pierwszej potyczce poznaniacy wygrali na wyjeździe 3:0. Decydujący mecz rozegrany zostanie 2 maja na PGE Narodowym w Warszawie.

Arka ma w swoim dorobku to trofeum. Zdobyła Puchar Polski w 1979 roku, kiedy w finałowym meczu pokonała w Lublinie Wisłę Kraków 2:1.

Powiedzieli po meczu:

Dominik Nowak (trener Wigier Suwałki): „Po spotkaniu w naszej szatni były złość i łzy. Uważam, że swoją postawą w dwumeczu zasłużyliśmy na awans do wielkiego finału. W piłce nie ma rzeczy niemożliwych i wiedziałem, że jesteśmy w stanie zagrać wielkie spotkanie. Do Gdyni przyjechaliśmy z określonym planem, chcieliśmy być agresywni i stwarzać sytuacje, co się udawało. Były też kontrowersje. Jestem przekonany, że karnego dla Arki absolutnie nie było, natomiast w sytuacji, w której arbiter podyktował karnego dla Wigier, nasz zawodnik był zahaczany. Z kolei niektórzy utrzymywali, że w końcówce zdobyliśmy prawidłowo piątą bramkę, a inni twierdzili, że jednak nie. Moim zdaniem na takie spotkanie trzeba było desygnować trójkę sędziowską, która podołałaby zadaniu.

– Chyba nikt nie spodziewał się, że Wigry są w stanie zagrać tak dobrze i bezkompromisowo. Dziękuję swojej drużynie za to jak walczyła, jak była zdeterminowana i jak rozegrała to spotkanie. Dziękuję też naszym kibicom, bo chyba nikt racjonalnie nie myślał, że po porażce 0:3 u siebie jesteśmy w stanie czymkolwiek zagrozić zespołowi z ekstraklasy. Tymczasem zagroziliśmy, bo to gospodarze do końca drżeli o wynik. Dziękuję też kibicom Arki, bo po raz pierwszy spotkałem się, aby cały stadion nam też bił brawo”.

Grzegorz Niciński (trener Arki Gdynia): „Fakty są takie, że w dwumeczu wygraliśmy 5:4 i osiągnęliśmy swój cel. Zagramy na PGE Narodowym, ale niesmak pozostał. To spotkanie nam nie wyszło, bo bramki traciliśmy po banalnych błędach. Słowa uznania dla Wigier, które zagrały otwarty futbol, stwarzały sytuacje i wykorzystywały je. Nerwowo było do samego końca. Nie wiem, czy wygrana 3:0 w pierwszym spotkaniu nas sparaliżowała, czy rozluźniła. Wiem natomiast, że moim zawodnicy potrafią i muszą grać lepiej, bo takie błędy nie przejdą w kolejnych meczach. Niektórzy piłkarze nie mieli świadomości, czym jest Arka, jaka była stawka tego spotkania i czym jest finał na Narodowym. Wszyscy zawiedliśmy, ja też. I nie uchylam się od odpowiedzialności. Takich błędów nie można popełniać. Na pewno korekty w składzie na ligowy mecz z Pogonią w Szczecinie muszą być”.

(PAP)

REKLAMA

2090991716 views

REKLAMA

2090992016 views

REKLAMA

2092788476 views

REKLAMA

2090992299 views

REKLAMA

2090992445 views

REKLAMA

2090992589 views