Japończyk Noriaki Kasai w wywiadzie w norweskiej telewizji przyznał, że jeszcze do niedawna był pewien, że skoki narciarskie to straszny wynalazek okrutnych Norwegów i rodzaj egzekucji.
– W Japonii wszyscy opowiadają do dzisiaj, że kiedyś był to rodzaj kary śmierci, lecz humanitarnej. Jeżeli skazany wylądował i uszedł z życiem, był ułaskawiany. Dopiero niedawno od Norwegów dowiedziałem się, że historia tej dyscypliny jest inna – powiedział Kasai.
Norwescy dziennikarze wyliczyli natychmiast, że 41-letni weteran skoków narciarskich jak na razie przeżył przez 25 lat ponad 500 „egzekucji” podczas zawodów Pucharu Świata i stał się żywą legendą tej dyscypliny.
Kasai wyjaśnił, że dalej stara się wierzyć w japońską legendę i dlatego jest zawsze maksymalnie skoncentrowany. – Skoki to głównie głowa, więc podczas każdego z konkursów, po odbiciu się z progu aż do lądowania, wyobrażam sobie że jestem pilotem Kamikadze i głęboko wierzę, że jestem najodważniejszy z całej stawki, tak jakby była to egzekucja lub ostatnia misja wojenna – wytłumaczył.
Na pytanie, jak długo będzie jeszcze startował, Japończyk odpowiedział, że nie widzi dla siebie granicy wieku. „Słyszałem, że Sapporo będzie się starać o mistrzostwa świata w 2026 roku, tak że karierę chciałbym zakończyć we własnym kraju” – wyznał.
Kasai startował w siedmiu olimpiadach, na ostatniej z nich w Soczi zdobył srebrny medal indywidualnie i brązowy drużynowo. W swoim dorobku ma tytuł mistrza świata w lotach narciarskich 1992 roku oraz sześć medali MŚ – dwa srebrne i cztery brązowe.
(PAP)