Aż osiem goli oglądali kibice w Lubinie, gdzie KGHM Zagłębie zremisowało z Lechią Gdańsk 4:4 w najciekawszym dotychczas meczu 26. kolejki piłkarskiej ekstraklasy. W piątek czwartej z rzędu porażki doznała Cracovia i straciła pozycję wicelidera na rzecz Śląska Wrocław.
W Lubinie goście trzykrotnie obejmowali prowadzenie, wygrywali nawet 4:2, ale miejscowym punkt uratował w końcówce 18-letni Bartosz Białek, który zdobył już piątego gola w sezonie.
Dla ekipy z Gdańska wszystkie gole zdobyli piłkarze pozyskani zimą, a pierwszoplanowymi postaciami byli Brazylijczyk Conrado – bramka i dwie asysty, po których do siatki trafił Jaroslav Mihalik. Słowak poprzednio wśród strzelców goli w polskiej ekstraklasie pojawił się niemal równo trzy lata temu – 4 marca 2017 jeszcze w barwach Cracovii pokonał bramkarza Arki Gdynia.
Dwa gole dla Zagłębia uzyskał z kolei Filip Starzyński, który m.in. wykorzystał „jedenastkę” podyktowaną za zagranie ręką jednego z lechistów. W identycznych okolicznościach powrót do polskiej ligi z Chorwacji zaznaczył Łukasz Zwoliński z Lechii.
Spotkanie miało podobny przebieg do jesiennej potyczki tych zespołów w 1/8 finału Pucharu Polski, kiedy Lechia na własnym boisku przegrywała do przerwy 0:2, by zwyciężyć 3:2.
„Mecz bardzo emocjonujący i zależy, jak się na niego spojrzy, można mieć szklankę do połowy pełną lub do połowy pustą. Z tego meczu dwie drużyny wychodzą ranne. Walka o pierwszą ósemkę nabiera rumieńców. Na pewno dzisiejsza wygrana bardzo by nas do tego przybliżyła” – skomentował trener Lechii Piotr Stokowiec.
Jego drużyna z 38 pkt zachowała siódmą pozycję, ale na „oczko” zbliżyła się do niej Jagiellonia, która teraz jest ósma, a na dwa Wisła Płock. Lubinianie są na 11. miejscu z dorobkiem 33, tyle samo ma 12. Górnik.
„Nafciarze” przerwali w sobotę złą passę wygrywając w Gdyni z Arką 2:1. To ich pierwsze zwycięstwo na wiosnę.
Po golach Norwega Torgila Gjertsena i Alana Urygi goście prowadzili już 2:0. W końcówce z rzutu wolnego honorowe trafienie gdynianom, którzy po czerwonej kartce dla Adama Dei całą drugą połowę musieli sobie radzić w dziesiątkę, dał Marko Vejinovic.
Po końcowym gwizdku meczu rozstanie z plasującym się wciąż w strefie spadkowej gdyńskim klubem ogłosił trener Aleksandar Rogic. „To był mój ostatni mecz w roli trenera piłkarzy Arki. Drużyna potrzebuje nowych pomysłów i nowej energii” – powiedział serbski szkoleniowiec, który decyzję miał przekazać przełożonym już kilka dni temu.
38-letni Rogic przejął żółto-niebieskich 10 października 2019 po Jacku Zielińskim. Poprowadził zespół w 15 ligowych spotkaniach, a jego dorobek to cztery zwycięstwa, cztery remisy oraz siedem porażek. Wszystko wskazuje na to, że zastąpi go Leszek Ojrzyński, który w przeszłości z sukcesami już pracował w Arce. Jego ponownym debiutem będą derby Trójmiasta z Lechią w przyszłą niedzielę.
Mocniejszą pozycję ma zapewne w Cracovii Michał Probierz, choć jego piłkarze doznali już czwartej porażki z rzędu. W piątek w Zabrzu ulegli Górnikowi 2:3.
Hiszpan Jesus Jimenez uzyskał 10. gola w sezonie dla Górnika, a pierwszego w debiucie wypożyczony kilka dni wcześniej z AEK Ateny obrońca Stavros Vassilantonopoulos. To właśnie Grek w 71. minucie ustalił rezultat i przesądził o wygranej zabrzan, którzy odnieśli piąte z rzędu zwycięstwo przed własną publicznością, w tym trzecie na wiosnę, i poważnie włączyli się do walki o „ósemkę”.
„Pasy” z kolei utrzymały drugie miejsce tylko wskutek porażki mającego także 42 punktów Śląska.
„Liczyliśmy, że w tych ważnych meczach zdobędziemy punkty, tymczasem doznaliśmy czterech porażek. To bolesne, ale nie ma się co rozczulać. Sztuką jest się z tego podnieść” – skwitował opiekun Cracovii.
Po pierwszym wiosennym sukcesie (we wtorek 2:1 w Szczecinie z Pogonią) za ciosem poszli piłkarze Jagiellonii, którzy pokonali na własnym stadionie Śląsk 1:0. Gola – pierwszego w sezonie – w 56. minucie z rzutu karnego zdobył Czech Martin Pospisil. Sędzia Piotr Lasyk podyktował go w dość kontrowersyjnych okolicznościach, a powtórki telewizyjne wątpliwości nie rozwiały.
Wszystko co najciekawsze w tej kolejce wydaje się, że powinno mieć miejsce w niedzielę. Tego dnia cztery najlepsze zespoły wiosennej części rozgrywek zagrają między sobą – Legia Warszawa w starciu lidera z mistrzem podejmie Piast Gliwice, a w Krakowie Wisła spotka się z Lechem Poznań.
Od kilku miesięcy wyprawy ligowych rywali na stadion przy Łazienkowskiej przypominają wizyty w jaskini lwa. Od porażki z Lechią Gdańsk (1:2) 28 września wyniki drużyny trenera Aleksandara Vukovica na swoim obiekcie to kolejno: 2:1, 7:0, 5:1, 4:0, 3:1, 3:1, 4:0 i 2:1.
Wiosna przyniosła legionistom cztery wygrane i remis, co wobec słabszej postawy drużyn plasujących się tuż za nimi przełożyło się na wyraźnie prowadzenie w tabeli. Cracovia i Śląsk tracą do warszawskiej ekipy już po dziewięć punktów.
Piast z kolei od ośmiu kolejek spisuje się zgodnie z regułą – wygrana u siebie, porażka na wyjeździe.
W meczach Legii na wiosnę padło 17 goli, najwięcej w lidze, a w pięciu pojedynkach z udziałem zespołu gliwickiego najmniej – tylko siedem, przy czym nie zdarzyło się jeszcze, by obie drużyny zdobyły bramkę.
Natomiast w Krakowie druga w tegorocznej tabeli Wisła (jak Legia zdobyła 13 pkt) podejmie Lecha (10 pkt).
Siedem kolejek temu, na początku grudnia, „Biała Gwiazda” zamykała tabelę, a przyjście trenera Artura Skowronka, powrót do zdrowia i wysokiej formy Jakuba Błaszczykowskiego i zimowe transfery odmieniły zespół. Sześć zwycięstw, w tym cztery na wiosnę, i jeden remis po golu straconym sekundy przed końcowym gwizdkiem, a w konsekwencji awans na 13. miejsce, ale przede wszystkim znaczna poprawa dorobku punktowego – 30 daje już pięć przewagi nad otwierającą strefę spadkową Arką.
„Kolejorz” też złapał właściwy rytm i jest już czwarty w tabeli, a wygrana pod Wawelem da mu drugą lokatę. Lechowi dobrze się ostatnio wiodło na stadionie Wisły – nie przegrał tam od 1 sierpnia 2015.
Trzeci niedzielny mecz to pojedynek walczącego o górną połowę tabeli Rakowa Częstochowa z przechodzącą kryzys Pogonią Szczecin. W poniedziałek, na zakończenie 26. serii, przedostatnia Korona – po wygranej Wisły Płock jedyna drużyna bez zwycięstwa w tym roku – podejmie ostatni ŁKS. Gospodarzy po raz pierwszy poprowadzi nowy-stary trener Maciej Bartoszek, który w piątek zastąpił na tym stanowisku Mirosława Smyłę.
(PAP)