REKLAMA

REKLAMA

0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaKultura i RozrywkaZofia Stryjeńska, księżniczka polskiego malarstwa

Zofia Stryjeńska, księżniczka polskiego malarstwa

-

Była najwybitniejszą malarką międzywojnia. Pojawiła się jak meteor, by zadziwić Europę swym talentem. Ogromny sukces odniosła w 1925 roku na Międzynarodowej Wystawie Sztuki Dekoracyjnej w Paryżu; otrzymała cztery najważniejsze nagrody (Grand Prix) za malarstwo, plakat, tkaninę i sztukę użytkową. Uhonorowano ją Krzyżem Kawalerskim Legii Honorowej. Na tej samej wystawie ogromny sukces odniosła Polska – nasi artyści zdobyli aż 36 Grand Prix i 169 wyróżnień. Pierwsze miejsce Polski wśród 22 państw uczestniczących, to ogromne wyróżnienie i wielki zaszczyt. Cała Europa zobaczyła kraj odrodzony z niewoli, który po 123 latach uciemiężenia zachował swoją tożsamość narodową. Recenzje z wystawy były rewelacyjne. Iwaszkiewicz napisał: „Poczucie dekoracyjnej linii i barwa u Stryjeńskiej nie mają sobie równych w malarstwie polskim, a kto wie – może i obcym”.

 

REKLAMA

Zofia Stryjeńska urodziła się w Krakowie w 1891 roku, zmarła w Genewie w 1974. Pochodziła z patriotycznej rodziny. Od najmłodszych lat wykazywała niezwykłe zdolności artystyczne. Chłonęła sztukę Młodej Polski, zachwycała się etnografią i kolorytem strojów krakowskich. Bywała z ojcem na uroczystościach religijnych, weselnych, na jarmarkach i targowiskach. Tam zobaczyła ludowy strój krakowski. Była oczarowana jego finezją. Całe życie pamiętała chłopskie furmanki jadące na rynek w Krakowie, kolorowe chustki kobiet, szerokie spódnice, czerwone korale i niewzwykłą serdeczność wiejskiego ludu.

 

Była zafascynowana Wyspiańskim i słowiańszczyzną.

 

Zajmowała się malarstwem, litografią, projektowaniem gobelinów, kostiumów teatralnych, witraży, wydawnictw albumowych, plakatów i scenografią. Jej malarstwo było oryginalne, pełne werwy i dynamiki, o niebywałym kolorycie i olbrzymiej stylizacji.

 

Podniosła sztukę ludową do należnej jej wielkości, sportretowała zwyczaje i obrzędy ludowe. Pokazała radosną wieś polską w niebywałej ekspresji i urzekającym kolorycie. Malowała też legendarne postacie narodowe.

 

Stryjeńska de domo Lubańska po ukończeniu szkoły wydziałowej  i szkoły robót ręcznych, uczęszczała do seminarium nauczycielskiego, skąd przeszła do prywatnej szkoły artystycznej Leonarda Stroynowskiego, a następnie do Szkoły Sztuk Pięknych dla Kobiet Marii Niedzielskiej. Studiowała też (1911/12) w Akademii Sztuk Pięknych w Monachium. Pojechała tam przebrana za chłopca, posługując się dokumentami swego brata, gdyż uczelnia ta nie przyjmowała kobiet. Egzamin zdała celująco i została przyjęta jako Tadeusz Grzymała aus Krakau. Po roku, rozpoznana przez kolegów, musiała opuścić uczelnię.

 

Podczas I wojny światowej poznała i poślubiła Karola Stryjeńskiego. W podróż poślubną pojechali do Zakopanego. Zachwycała się góralszczyzną i obyczajami Podhala. W Krakowie namalowała „Paschę słowiańską”,  przygotowała projekt polichromii sali w Baszcie Senatorskiej na Wawelu. Stworzyła cykle obrazów „Bogowie słowiańscy” i „Tańce polskie”, także cykl kolęd franciszkańskich i ludowych.

 

Projektowała toczone z drewna zabawki, malowane lalki i zwierzęta, a także klocki z polskim obrzędami (Dożynki, Śmigus, Wianki, Z gwiazdą i turoniem). Warsztaty Krakowskie wydały pierwszy album artystki – „Pastorałkę”, złożoną z siedmiu kolęd, także tekę „Bożków słowiańskich”, zawierającą 15 barwnych autolitografii.

 

W 1919 roku malarka bierze udział w konkursie na plakat fabryki papierosów Patria i otrzymuje I nagrodę. W 1919 r. wystawia swoje prace w Towarzystwie Zachęty Sztuk Pięknych w Warszawie, w tym samym roku uczestniczy w XII Międzynarodowej Wystawie Sztuki w Wenecji.

 

Marta Morozowicz Szczepkowska pisała: „A Zosia Stryjeńska, ten kobiecy fenomen malarstwa polskiego(…) – co za indywidualność, spontaniczność kompozycji malarskich, rozwichrzonych, naiwnych, wybuchowych (…) Wrogowie –  a miała ich wśród plastyków legion – wytykali jej, że nie jest malarką, ale ilustratorką, i to 'dziką’, nie muśniętą przez kulturę. Ona jednak drwiła z wrogów i, na szczęście, dalej malowała po swojemu”.

 

„Łowy bogów” – trzy duże płótna Stryjeńskiej wystawiane w Krakowie, a potem w Warszawie – były przyjęte entuzjastycznie. Słonimski napisał: „Tryptyk Zofii Stryjeńskiej jest dziełem o zakroju genialnym. Z polowania bogów zrobiły się rozszalałe łowy, gdzie przed fanfarą barw, jak przed nagonką uciekające, wszystkie dziwy ziemi chwyciły się w twardy potrzask(…)”.

 

W latach 1920-22 Stryjeńska ilustrowała wiele książek dla dzieci. W 1921 r. projektowała dekoracje dla Teatru Miejskiego im. J. Słowackiego w Krakowie.

 

Rok 1924, Warszawa. Wystawa Stryjeńskiej w Salonie Sztuki Czesława Garlińskiego. Karol Frycz napisał: „Cudowne widowisko, wieczór bogów, ludzi i rzeczy. Rzadko się zdarza talent na wskroś oryginalny, płodny i plenny, by zyskał szybko ogólne uznanie publiczności i prasy, krytyki i kolegów. W dziedzinie sztuki dekoracyjnej ma pani Stryjeńska więcej do powiedzenia, niż ktokolwiek inny w Polsce”.

 

Małżeństwo Stryjeńskiej z Tadeuszem – architektem i grafikiem, profesorem Szkoły Sztuk Pięknych w Warszawie – nie było sielanką. Oboje byli artystami o wybujałym ego. Hanna Ostrowska-Grabska pisała: „Oboje Stryjeńscy stanowili wielki kontrast. Zofia – trochę kanciasta, pośpieszna, milkliwa, napięta, z wielką ciemną jakby kędzierzawą czupryną, spadającą na oczy, i Karol – promieniujący urokiem, wdziękiem, o czarującym sposobie bycia. Zofia była szczupła, niska i trochę dzika, on wysoki, ze strzechą słomianych włosów. Stryjeński lubił się bawić i flirtować, Zofia była typem samotniczym, unikała ludzi”.

 

Już po wystawie parys-kiej nie było szansy na uratowanie małżeństwa. Zaczęła się walka o trójkę dzieci. Stryjeński posunął się do wielkiej perfidii. Za jego namową do mieszkania Zofii w Zakopanem wtargnęła nocą policja z lekarzem. Malarce oświadczono, że na postawie decyzji władz wywożą ją, jako cierpiacą na obłęd, do zamkniętego sanatorium psychiatrycznego w Batowicach koło Krakowa. Wzbudziło to w Polsce ogromne oburzenie, posypały się protesty. Artystkę niezwłocznie uwolniono, zdymisjonowano winnego lekarza, a sąd ukarał głównego winowajcę.

 

Życie Stryjeńskiej nie było łatwe. Nie umiała dbać o sprawy materialne i mimo sukcesów artystycznych całe życie borykała się z niedostkiem.

 

Po rozwodzie mieszkała od 1920 roku w Warszawie. Jej trójka dzieci wychowywała się u krewnych; córka Magdalena w domu dziadka, a bliźniacy Jacek i Jaś – u wujka. Bolała nad tym bardzo. Opisała swoje życie w pamiętniku „Chleb prawie że powszedni”.

 

Byłam wieczorem u Boyów-Żeleńskich. Jedyny dom, gdzie jeszcze niekiedy bywam (…)

Spotkałam Szarfa. Namówił mnie, żeby przyjechać do Krakowa, to mi wyda na pocztówkach szkice kostiumowe Harnasiów, zobaczę od razu Mamę najdroższą i uściskam dzieci (…)

Rysuję kostiumy do trzeciej odsłony Korowaja. Och, żeby już było jutro! Zwykły dzień roboczy! Zapada wieczór. Telefon milczy. Wieczorem znowu idę do przygodnej kawiarni na inny koniec miasta i siedzę tam sama do znużenia (…)

Zacinam zęby, stulam uszy na głosy świata i ćwierkanie wróbli za oknami, zamykam oczy na piękną, cudowną pogodę i wiosnę, maluję cztery witraże przedstawiające Henryka Pobożnego, Stanisława Żółkiewskiego, Warneńczyka i księcia Józefa (…)

Skończyłam. Skończyłam dziś o drugiej. Balet polski Korowaj ucieleśnił się. Mam już dwa widowiska w tekach: Paschę i Korowaj, jeszcze czuję w żołądku trzeci – wszechświatowe humorystyczne Jasełka i raz na zawsze by był koniec z etnografią (…)

Mama dziś rano przyjechała. Boże mój, co za radość. Wyżaliłam się Matce, że okropne mam niepowodzenie do portfeli ludzkich i od miesiąca prawie już żyję z pożyczek od służby i kelnerów z IPS-u, którzy mi użyczają kredytu (…)

Boże, Boże, czy ja wytrzymam. Okropnie już trzeszczy moja dobra wola. Gryzą mi serce Erynie, a posępne nastroje wykańczają mnie z dnia na dzień (…)


W latach międzywojennych cała Polska interesowała się Stryjeńską. Podziwianio jej sztukę, interesowano się jej niekonwencjonalnym sposobem życia i bycia, małymi skandalami i popełnianymi gafami. Do pracy twórczej potrzebowała samotności – wtedy tworzyła najpiękniejsze dzieła. To w Zakopanem, w oddaleniu od ludzi i świata, powstały plansze „Kujawiaków”, z których „Taniec babski” jest często wymieniany wśród jej najlepszych prac.

 

W 1929 r. Stryjeńska wyszła za aktora Artura Sochę. Ale i to małżeństwo nie przyniosło jej szczęścia. Rozstali się.

 

Tuż przed II wojną światową zaczęto jej prace odkrywać na nowo. Otrzymała zamówienia rządowe. Znacznie poprawiły się jej finanse, zabrała do siebie synów. Przez rok trwała idylla rodzinna, aż wybuchła wojna. Po wojnie Stryjeńska wyjechała do Paryża, a stamtąd do Szwajcarii, gdzie mieszkała z synem Jackiem.

 

W Polsce wydawała się zapomniana. Po pewnym czasie zaczęto jednak reprodukować jej dzieła inspirowane sztuką narodową i folklorem. Na obczyźnie żyła wspomnieniami ojczyzny, a optymizm pozwolił jej przetrwać trudne chwile.

 

W Genewie unikała spotkań rodzinnych. Jej syn Jan wspominał: „Kiedy mama malowała, była dla nas nieuchwytna. Poza rodziną nikogo u siebie nie przyjmowała, lecz umawiała się w kawiarni”. Często wyjeżdżała do Paryża i Brukseli – tam mieszkała jej siostra.

 

Choć mieszkała w Genewie, właściwie nigdzie nie miała domu. Jej dom – stracony – to była Polska. W 1992 roku byłem w Zakopanem, na cmentarzu, gdzie jest pochowany mój ojciec. Nadeszła wycieczka szkolna. Dzieci pytały nauczycielkę: „Kto to ten Karol Stryjeński?” Odpowiedziała: „A,  to taki architekt, co miał żonę zwariowaną malarkę”.

Janusz Kopeć

 

 

REKLAMA

2090999601 views
Poprzedni artykuł
Następny artykuł

REKLAMA

2090999904 views

REKLAMA

2092796365 views

REKLAMA

2091000190 views

REKLAMA

2091000339 views

REKLAMA

2091000483 views