REKLAMA

REKLAMA

0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaKultura i RozrywkaGdzie Piwnica z tamtych lat?

Gdzie Piwnica z tamtych lat?

-

Piwnica pod Baranami znów przyjechała do Chicago – wiadomość zelektryzowała wielbicieli tego najsłynniejszego z działających wciąż polskich kabaretów, któremu stuknęło na liczniku już pół wieku działalności.

Kiedy Piwnica występowała w Chicago w 1997 roku, nie przyjechał Piotr Skrzynecki, bardzo już wtedy chory jej założyciel i spiritus movens. Wkrótce też przyszła wiadomość o jego śmierci. Przez dłuższy czas nie było wiadomo, czy kabaret podźwignie się po tej stracie i przeżyje. Jak się okazało, Piwnica była potrzebna. Potrzebna publiczności i potrzebna artys-tom; dla jednych i dla drugich scena w podziemiach Pałacu pod Baranami stała się nieodłączną częścią życia.

Dzięki uporowi i talentom „piwniczan” – aktorów, piosenkarzy, poetów, pisarzy, kompozytorów i plastyków – Piwnica nie tylko trwa, ale prowadzi żywą działalność – odbywają się tam wieczory kabaretowe, koncerty jazzowe, spotykają się ciekawi ludzie.

Chicagowska publiczność pamięta dawną Piwnicę, z jej dawnym nastrojem, w dawnym stylu, stworzonym przez Piotra Skrzyneckiego. Nic więc dziwnego, że na występy w Centrum Kopernikowskim szliśmy, aby nie tylko zanurzyć się w piwnicznym nastroju, ale też przekonać się, czy i jak zmienił się ten legendarny kabaret.

Program, który zobaczyliś-my, był z pewnością przygotowany z myślą o tej publiczności; wiadomo było, że będzie ona czekała na znane piosenki, na znane twarze.

Wśród artystów znaleźli się zarówno ci znani z czasów największej świetności kabaretu, jak i ci, których nazwiska były dla nas nowe. Spektakl był wart obejrzenia, choć akcent – w porównaniu z przeszłością – przesunął się ze świetnej, błyskotliwej zabawy w kierunku nostalgii i zadumy. Piwnica jest wciąż bardzo dobrym kabaretem. Nowi utalentowani wykonawcy, jak choćby obdarzona wybitną indywidualnością Beata Czernecka, wtopili się w zespół, któremu wróży to długą i dobrą przyszłość.

Było dużo starych przebojów, zobaczyliśmy nawet niezapomnianą „Kaczuszkę” Krzysztofa Litwina, tym razem z oczywistym podtekstem politycznym.Ale…
Ale nie jest to ta sama Piwnica. Choć w scenografii znalazł się wyświetlany wizerunek Wielkiego Piotra, ze sceny padało często jego imię i wykonawcy zapewniali, że jest on zawsze z nimi, nie czuło się jego obecności.

W Piwnicy, którą mamy w pamięci, chwile romantycznej zadumy zawsze były podszyte radością życia i humorem; w obecnej – nad żartem i satyrą wydaje się unosić chmura smutku i tęsknoty. Pięknie zaśpiewane nostalgiczne piosenki, jak „Przychodzimy, odchodzimy” czy „Ta nasza młodość”, stanowiły mocne i ważne akcenty programu.

Prowadzący całość jeden z weteranów kabaretu, Marek Pacuła, emanował profesjonalizmem, był dowcipny i elokwentny. Wszystko było na swoim miejscu, doskonale ustawione i wyreżyserowane. Wiadomo było, że nic nieprzewidzianego się nie wydarzy. Niestety…

Niech mi artyści i widzowie – chicagowianie i krakowianie – wybaczą tytułowe westchnienie. Bo takie właśnie wrażenie, obok wielkiej przyjemności, wyniosłam ze spektaklu Piwnicy pod Baranami.
Krystyna Cygielska

REKLAMA

2090994799 views

REKLAMA

2090995099 views

REKLAMA

2092791559 views

REKLAMA

2090995382 views

REKLAMA

2090995528 views

REKLAMA

2090995672 views