REKLAMA

REKLAMA

0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaKultura i RozrywkaCzy Polskę stać na Polonię i vice versa

Czy Polskę stać na Polonię i vice versa

-

Najnowsza publikacja Bożeny Jankowskiej zatytułowana „Czy Polskę stać na Polonię i vice versa” to książka – kronika kulturalna napisana wartko i z zacięciem. Powtórka z kultury, historii i rozrywki.

Przeczytałam ją z zainteresowaniem, uśmiechałam się w niektórych momentach, angażowałam w komentarze. Dowiedziałam się wielu ciekawostek z życia wybranych działaczy polonijnych, których poznałam w innych niż autorka okolicznościach. Odnajdywałam na zdjęciach, znane mi z gazet, i nie tylko, osoby odmłodzone o kilka lat w sytuacjach oficjalnych, ale i prywatnych.

Jankowska ma jasno ustawione priorytety, komentuje zgodnie ze swoimi przemyśleniami, jest szczera w zachwytach, podziwie, ale i naganie. Czasami bezlitośnie szczera: A gdyby się ktoś chciał na mnie za ten felieton obrazić, to przypominam: Ludzie! Odkąd wymyślono wirtualną rzeczywistość jesteśmy bezkarni! Więc korzystam (s. 116).

REKLAMA

Publikacja obejmuje lata od 1997 do 2003. Powstała dzięki: sześcioletniej aktywności jako kronikarki, uczestniczki i komentatorki wydarzeń polonijnych w mieście Chicago i okolicach. (…) Wszystkie materiały były drukowane w miejscowej prasie. (…) Podzieliłam książkę na artykuły, felietony i wywiady, żeby łatwiej się czytało, chociaż problemy poruszane wracają we wszystkich trzech formach mojego pisania (s. 4).

Jeżeli ktoś jest w Chicago wystarczająco długo, aby pamiętać tamte lata – ma możliwość przypomnienia sobie czasów sprzed ponad dziesięciu lat. Nowo przybyli poznają dzięki tej książce młodsze i inne Chicago, choć w niektórych sprawach niezmienne. Tego typu felietony świetnie nadają się na materiał do bloga: ich język, komentarze w nich zawarte, anegdoty, doza plotki, krytyka oraz subiektywizm oceny oglądanego przez autorkę świata.

Jankowska często dowcipnie pointując przedstawianą sytuację parafrazuje sławne powiedzenia, m.in.: bo reklama jest dźwignią… obojętnie skąd naciskaną (s. 36), Te enklawy wzajemnego podziwiania się i porównywania. Gdzie męska rzecz to kumulować, a kobieca… Ach zostawmy te żonusie chowane po lasach kabackich, a teraz przejawiające nieograniczoną ochotę na spędzanie wakacji na Majorce czy innej Kostaryce (s. 94). Emigrant (kolejny) bez skazy i zmazy i bez pojęcia (s. 103). Tak się zasadzał na cenzurę, tak się artystycznie zmagał z samym sobą, jak 90-letnia babina z porodem. Aż w końcu naród swoje dostał. I za swoje. I mogliśmy się napatrzeć znowu na epopeję narodową. (…) Ku pokrzepieniu kieszeni (s. 114).

Bardzo poruszający jest artykuł o tym samym tytule co cała publikacja, w którym autorka próbuje odpowiedzieć na postawione sobie pytanie Czy ja jestem Polonią, czy tylko emigracją? (…) Czy nie bardziej niż z naszym zdaniem liczono się z naszymi pieniędzmi? Nawet szczątkowymi? Czyż nie organizowano zbiórek, radiotonów, zrzutek, ściepek i innych ssaw, a każda na wielki i zbożny cel? (s. 73-76). Czasami Bożena Jankowska używa dość dosadnego słownictwa, które trafia bezpośrednio do czytelnika, energetyzuje lekturę.

Widać, że Jankowska sympatyzuje z Kabaretem Bocian, Teatrem przy stoliku, opisuje początki i rozwój Paderewski Symphony Orchestra, towarzyszy karierze Grażyny Auguścik, Lidii Rozmus, Barbary Wengorek, Katarzyny Sobczyk i innych. Opisywała fenomen Tadeusz Kutka. Pisała felietony w odniesieniu także do swojej twórczości poetyckiej. Opisała siebie jako błazna Bonifacego. Wyjeżdżała na wieś i pisywała relacje ze swoich podróży. Robiła dowcipne zdjęcia sytuacyjne (s.: 77, 115, 241). Założyła Klub Twórczych Kobiet, organizowała wieczory poetyckie, gościnnie rapowała w teatrze, chodziła na pielgrzymki, spotkania wyborcze, wieczory ze sławnymi autorami, wystawy, odczyty, koncerty z pogowaniem, było jej wszędzie pełno, gdyż bywała. Miała okazję uczestniczyć w imprezach, na które sami mielibyśmy się ochotę wybrać, ale jednak pozostaliśmy w domu. Po latach możemy dzięki tej publikacji nadrobić stracony czas. Dowiedzieć się ciekawostek, podczytywać tę książkę po rozdziale i wchodzić w wypełniony po brzegi wydarzeniami świat autorki.

Negatywami są usterki techniczne – chochliki drukarskie, z których jeden widoczny jest już na okładce. W drugim wydaniu sugerowałabym usunięcie nieostrych zdjęć i postawienie na ich jakość, a nie ilość. Dodałabym podpisy. Dokonałabym dokładniejszej korekty – szczególnie w kwestii zostawiania na końcu linijki spójników i przenoszenia wyrazów oraz zwróciłabym baczniejszą uwagę na polskie znaki diakrytyczne, które gdzieniegdzie zostały pominięte. Publikacji, aby była przydatna dla przyszłych badaczy historii Polonii, brakuje dotkliwie indeksu. Poza tym jest to ciekawa kronika naszego środowiska, została skatalogowana w dziale historii Polonii chicagowskiej, sklasyfikowana jako polonik i to autografowany. Pozostaje do Państwa dyspozycji w Bibliotece Muzeum Polskiego w Ameryce. Miejmy nadzieję, że wydawnictwo Artpol opublikuje jeszcze wiele ciekawych pozycji.

Lektura tej książki spowodowała, że teraz będę wyglądać felietonów autorki na łamach Dziennika Związkowego. Kontynuacji życia aktywnego uczestnika kultury polonijnej. Tym bardziej że z niektórymi sądami i ocenami zgadzam się osobiście.

Autorka we wstępie przyznała, iż ta książka jest podziękowaniem dla ludzi, z którymi przyszło mi dzielić ostatnie dwadzieścia lat życia, a chciałabym, żeby dla czytelnika była małą historią naszego emigracyjnego tu i teraz. Zamierzenie się udało.

Małgorzata Kot

REKLAMA

2090969669 views
Poprzedni artykuł
Następny artykuł

REKLAMA

2090969969 views

REKLAMA

2092766429 views

REKLAMA

2090970252 views

REKLAMA

2090970398 views

REKLAMA

2090970542 views