REKLAMA

REKLAMA

0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaCzłowiek RokuPRCUA z misją utrzymania kultury i dziedzictwa Polaków i katolików w Stanach...

PRCUA z misją utrzymania kultury i dziedzictwa Polaków i katolików w Stanach Zjednoczonych (WIDEO)

-

Zjednoczenie Polskie Rzymsko-Katolickie w Ameryce (PRCUA) Człowiekiem Roku 2023 „Dziennika Związkowego”

Tytuł Człowieka Roku 2023 „Dziennika Związkowego” otrzymało Zjednoczenie Polskie Rzymsko-Katolickie w Ameryce (Polish Roman Catholic Union of America, PRCUA). Ta najstarsza polonijna organizacja bratniej pomocy w mijającym roku świętowała 150 lat swojego istnienia. Przez półtora wieku buduje i wspiera Polonię, sponsorując działalność m.in. grup artystycznych i sportowych, szkół polskich, Muzeum Polskiego w Ameryce.

REKLAMA

O działalności organizacji, jej osiągnięciach i wyzwaniach na przestrzeni lat rozmawiamy z prezesem Zjednoczenia Jamesem Robaczewskim, wiceprezes Micheline „Misią” Jaminski oraz sekretarz skarbnik Agnieszką Bastrzyk.

James Robaczewski

Łukasz Dudka: Zjednoczenie Polskie Rzymsko-Katolickie jest najstarszą polską organizacją w Stanach Zjednoczonych.

James Robaczewski: To prawdziwy kamień milowy, kiedy pomyślimy o tym, że organizacja służy naszej społeczności już przez 150 lat. Ktoś powiedział kiedyś, że to prawie tak długo, jak istnieje ten kraj. PRCUA zostało założone w 1873 r., aby zachować kulturę i dziedzictwo Polaków i katolików w Stanach Zjednoczonych. Nie było wówczas żadnej takiej organizacji, więc grupa biznesmenów i księży uznała, że trzeba coś zrobić, aby Polacy rozsypani po kraju mieli swój głos. Założenie PRCUA przypisuje się trzem księżom: Leopoldowi Moczygembie, Vincentowi Barzyńskiemu i Theodorowi Gierykowi. Swój wkład mieli także brat ks. Burzyńskiego, Jan, oraz Piotr Kiołbassa. Ogólnie przyjmuje się, że PRCUA było dziełem tych pięciu mężczyzn.

Co było założeniem tej nowej organizacji?

J.R.: Aby zrozumieć PRCUA, trzeba zrozumieć ideę towarzystwa bratniej pomocy. Sięga ona średniowiecznych stowarzyszeń kupieckich i rzemieślniczych, zwanych gildiami. To były grupy ludzi zrzeszonych w systemie lóż, którzy opiekowali się sobą nawzajem. Przykładowo, w gildii stolarzy, jeżeli jednemu coś się stało, pozostali zbierali pomoc materialną i pieniężną dla wdowy i sierot poszkodowanego stolarza. Inne organizacje bratniej pomocy to np. Związek Narodowy Polski, Rycerze Kolumba, Thrivent Financial. Ich celem było łączenie ludzi o podobnych zainteresowaniach.

Z czasem te grupy ewoluowały w kierunku sprzedaży ubezpieczeń na życie i produktów finansowych.

J.R.: Zgadza się. Ludzie inwestują w naszą organizację, kupując ubezpieczenie na życie i produkty annuitetowe, a następnie my inwestujemy te fundusze z powrotem w ludzi – wspierając polskie szkoły, grupy taneczne i sportowe, inwestując w edukację młodzieży, stypendia, a także kontynuację polskich czy katolickich inicjatyw charytatywnych.

Jak rozwijała się organizacja na przestrzeni 150 lat, zwłaszcza w obliczu pojawienia się konkurencji w postaci Związku Narodowego Polskiego (Polish National Alliance, PNA)?

J.R.: W pewnym momencie ta konkurencja była bardzo duża. W 1880 r. w Pensylwanii pojawiła się grupa, która nie zgadzała się z tym, co robiliśmy. Najprościej mówiąc, PRCUA stawiało na kościół i kraj, a PNA – na kraj i kościół. Oni wierzyli, że trzeba najpierw zbierać fundusze i pomóc Polsce odzyskać niepodległość. My chcieliśmy zbudować Polonię i pokazać naszą siłę tutaj, na miejscu. Na tym polegała główna różnica między nami. Z czasem rozwijaliśmy się i rozszerzaliśmy naszą działalność. Zbieraliśmy fundusze na zakup karetek podczas I wojny światowej, wysyłaliśmy żywność i paczki do Polski w latach 20. i 30. Rozrośliśmy się do około 200 tys. członków. Dziś działamy w 27 stanach – od New Hampshire i Connecticut poprzez Illinois, Teksas i Florydę aż po Kalifornię. Przez 150 lat wpłynęliśmy na życie milionów polskich rodzin. PRCUA zbudowało reputację poprzez bycie hojnym, uczciwym i transparentnym.

Czy słowa „Rzymsko-Katolickie” w nazwie oznacza, że jesteście związani z działalnością Kościoła? Czy Zjednoczenie jest tylko dla katolików?

J.R.: Dawno temu nasi członkowie musieli być Polakami i katolikami. Z czasem otwarliśmy się na innych członków, wchłonęliśmy kilka innych grup, które nie były rzymskokatolickie. Zgodnie z naszą konstytucją, członkiem może zostać każdy, kto jest w zgodzie z naszymi wartościami. Dziś nasi członkowie nie muszą być ani Polakami, ani katolikami.

Zjednoczenie promuje markę PRCUALife, która chyba najlepiej określa, kim jesteście dziś.

J.R.: Próbujemy iść z duchem czasu, staramy się unowocześnić i sprawić, aby ludzie nie kojarzyli nas tylko z byciem Polakami i katolikami. Ludzie często pytają nas na różnych festiwalach, gdzie jest nasz kościół i co to za związek. Zawsze zaczynamy od wyjaśnienia, że jesteśmy organizacją bratniej pomocy, tłumaczymy, kim jesteśmy i co robimy.

Siedziba PRCUA przy 984 N. Milwaukee Ave. w Chicago ma niesamowitą historię.

J.R.: Jesteśmy w tej lokalizacji już od ponad 110 lat. W 1912 r. wmurowaliśmy kamień węgielny pod nasz budynek, a rok później wprowadziliśmy się do niego. Nasz budynek to nie tylko biura PRCUA, lecz także siedziba Muzeum Polskiego w Ameryce. Ma on ogromną wartość historyczną, o czym świadczy nadanie mu w 2013 r. statusu narodowego pomnika historycznego (National Historic Landmark) – nie tyle ze względu na walory architektoniczne, ale na rolę, jaką odegrał dla społeczności polsko-amerykańskiej.

Nie sposób nie zauważyć tego budynku w drodze do śródmieścia. Przy różnych okazjach, np. w Dniu Pułaskiego, gromadzą się tam najważniejsze osobistości w Illinois.

J.R.: Byli u nas senatorzy, gubernatorzy, burmistrzowie, kongresmeni, był Barack Obama, zanim został prezydentem, był prezydent Polski Andrzej Duda, a także Karol Wojtyła, zanim został papieżem. Budynek faktycznie jest bardzo widoczny, zwłaszcza dla wyjeżdżających z centrum. Na jednej ścianie jest wielki napis Polish Roman Catholic Union. Po budowie autostrady Kennedy’ego ta ściana stała się niejako naszym wielkim billboardem. Ten budynek to również prawdziwa forteca. Żartuję, że nawet huragan nie jest w stanie go zniszczyć. Ma trzystopowe mury, cegłę, żelazo, terakotę i kamień wapienny. W ciągu ostatnich kilku lat włożyliśmy ponad milion dolarów w remont fasady budynku.

PRCUA to również główny darczyńca Muzeum Polskiego w Ameryce.

J.R.: W gruncie rzeczy jesteśmy jego założycielem. Dawniej Muzeum nazywało się Archiwami i Muzeum Zjednoczenia Polskiego Rzymsko-Katolickiego (The Archives and Museum of the Polish Roman Catholic Union of America). Często śmieję się, że Muzeum to nasze dziecko, które mieszka u nas na poddaszu. Powstało w 1935 r. jako zbiór historycznych rzeczy ważnych dla Polonii. Każdy mógł je odwiedzać. Mamy meble Ignacego Jana Paderewskiego – w tym łóżko, na którym zmarł, mamy szablę Józefa Piłsudskiego i inne rzeczy, z których wiele zostało zakupionych na wystawie światowej (World’s Fair) w 1939 r. Jest ogromny obraz przedstawiający Kazimierza Pułaskiego pod Savannah, gdzie co roku składany jest wieniec w Dniu Pułaskiego. Muzeum ma niewiarygodne artefakty. Jeżeli ktoś w nim jeszcze nie był, koniecznie musi je odwiedzić. Z perspektywy przedstawiciela piątego pokolenia Polonusów mogę powiedzieć, że Muzeum pomogło mi w łączności z moim dziedzictwem i kulturą.

Micheline „Misia” Jaminski: Warto podkreślić, że aby inwestować w przyszłość, trzeba pielęgnować to, co było. Polonia ma swoje skarby, a skarby muszą mieć swoje miejsce. Jesteśmy dumni z tego, jak Muzeum się rozwinęło, jak bardzo jest znane, jak stało się niejako domem Polonii. Wspieramy je nie tylko finansowo, lecz udostępniamy im również miejsce u nas.

Panie Prezesie, od jak dawna jest Pan związany z PRCUA?

J.R.: Mam wrażenie, że od zawsze. Moja mama była dyrektorką polskiej grupy tanecznej działającej w budynku PRCUA. Z własnej woli chodziłem z nią w soboty do szkoły tańca. Członkiem PRCUA jestem oficjalnie od 52 lat.

Jaka jest Pana rola jako prezesa?

J.R.: Nadzoruję wszystko, co dzieje się w organizacji. Jestem konsultantem we wszystkich sprawach – od utrzymania budynku aż do inwestycji. Jestem też twarzą PRCUA, która oficjalnie reprezentuje organizację. To nie jest oczywiście praca od 9 do 5. Przez cały tydzień są różne wydarzenia, bankiety, przyjęcia – i to nie tylko w Chicago, bo jesteśmy też bardzo aktywni na obszarze Detroit, Toledo i Cleveland.

Agnieszka Bastrzyk

Pani Agnieszko, a czym zajmuje się sekretarz skarbnik takiej organizacji jak PRCUA? To niejako podwójna rola.

Agnieszka Bastrzyk: Rzeczywiście w naszej organizacji te funkcje są połączone. Jako sekretarz odpowiadam za formalności, dokumenty i konstytucję naszej organizacji. Jako skarbnik – za sektor finansowy, czyli wszystko, co jest związane z komisją rewizyjną, wszelkiego rodzaju formalności z władzami stanów, w których mamy licencje. Pod sekretarza skarbnika podlegają też działy obsługi klienta, informatyki, finansowy i dział przyjmowania aplikacji. Ten dział to taka brama dla wszystkich członków, tam muszą być dopięte wszystkie formalności. Pod sekretarza skarbnika podlega też budynek. Codziennie coś się dzieje, coś innego trzeba pokonać lub zaplanować. Ale jest bardzo ciekawie.

Zjednoczenie, podobnie jak na przykład Związek Narodowy Polski, składa się z loży, czyli grup. Ile takich grup jest w tej chwili w PRCUA?

A.B.: Wszystko zależy od rejonu. Z czasem dużo się zmienia. W każdej organizacji pomocy bratniej jest podobna sytuacja. Początkowo są tysiące okręgów – które u nas nazywają się towarzystwami – niektóre większe, niektóre mniejsze, niektóre z czasem się łączą. To się zmienia, ponieważ Polonia też się zmienia. Mamy obecnie 45 tysięcy członków w 27 stanach.

Ma Pani też osobiste wspomnienia związane z Muzeum Polskim w Ameryce.

A.B.: Muzeum funkcjonuje dziś oddzielnie od Zjednoczenia, ale nasza współpraca jest bardzo ścisła. To piękna wizytówka i skarb dla Polonii na całym świecie. Moja przygoda ze Zjednoczeniem rozpoczęła się właśnie w Muzeum, gdzie pracowałam jako uczennica szkoły średniej. Małgorzata Kot, która teraz zarządza muzeum, w tamtych czasach była moją nauczycielką w polskiej szkole. Na zawsze będę miała w sercu i Małgorzatę Kot, i Muzeum, i polską szkołę. Te wszystkie elementy, miejsca i osoby sprawiły, że dziś jestem tym, kim jestem.

Tak ważnej pozycji jak sekretarz skarbnik w tak dużej organizacji nie otrzymuje się od tak sobie.

A.B.: W każdej organizacji pomocy bratniej wygląda to trochę podobnie. Prezes, wiceprezes i sekretarz skarbnik to pozycje wybierane na sejmie. W naszej organizacji sejm odbywa się co cztery lata. Przyjeżdżają na niego delegaci z poszczególnych towarzystw. Miałam to szczęście, że w 2018 roku mogłam ubiegać się o tę pozycję na sejmie i ją dostałam. W tym roku mija już 15 lat, odkąd pracuję dla Zjednoczenia. Pełniłam w nim różne role, między innymi jako agent sprzedający nasze produkty. Pracowałam w dziale przyjmowania i przeglądu aplikacji. Byłam też m.in. dyrektorem ds. marketingu. Dzięki tym różnym doświadczeniom miałam okazję poznać organizację z różnych stron i ją pokochać.
Jestem bardzo dumna, że mogę być częścią PRCUA i mieć wkład w przyszłość tej organizacji. Bardzo osobiście podchodzę do mojej pracy. Jest dla mnie wielkim powodem do dumy. Organizacja robiła, robi i planuje robić wiele dla społeczeństwa – nie tylko polskiego. To bardzo budujące. Codziennie musimy wstawać, zostawiać dom i rodzinę, ale robimy coś, co ma znaczenie. Widzimy efekt naszej pracy – polis ubezpieczeniowych w tym najtrudniejszym czasie dla rodziny i pomocy braterskiej poprzez turnieje, szkoły tańca, szkoły języka polskiego.

Ważnym obszarem działalności Waszej organizacji jest fundusz stypendialny.

A.B.: Co roku Zjednoczenie przyznaje stypendia dla młodzieży. Aplikacje można składać zawsze do 1 czerwca. Są dwie opcje stypendiów – dla członków oraz dla osób, które nie są jeszcze członkami. Chcemy oczywiście, żeby każdy był członkiem, ale też chcemy wspomagać wszystkich, którzy dobrze się uczą, chcą się uczyć i w przyszłości chcą udzielać się w organizacji lub w swoim środowisku. Co roku jest troszkę inne pytanie, na które trzeba odpowiedzieć przy składaniu aplikacji. Serdecznie zachęcamy młodzież do składania aplikacji. Co roku jest ich coraz więcej, z czego się bardzo cieszymy. Wszystko jest teraz bardzo drogie, więc każde stypendium się liczy.

Jednym ze sponsorów gali Człowieka Roku, która odbędzie się 31 stycznia, będzie para młodych polskich adwokatów, Agnieszka i Michał Baumert. Oboje są stypendystami PRCUA, co podkreślają i za co są bardzo wdzięczni. Czy utrzymujecie kontakty ze swoimi stypendystami?

A.B.: Dużo jest takich sytuacji, kiedy słyszymy, jak wielkie znaczenie miało stypendium dla danej osoby w czasie największego zapotrzebowania. Nawet czytając aplikacje, czuje się pasję tej młodzieży. To wspaniałe, że nie tylko organizacja, ale każda związana z nią osoba może dodatkowo pomagać. Każdy członek – czyli osoba, która wykupuje u nas ubezpieczenie na życie lub konto emerytalne – ma udział w organizacji. Każdy członek może poczuć, że daje coś od siebie. To bardzo budujące i też bardzo konkretne. Staramy się pokazywać listy stypendystów czy w „Narodzie Polskim” – naszej comiesięcznej gazecie, czy na Facebooku i innych mediach społecznościowych. Nie tylko po to, aby cieszyć się czyimś sukcesem, ale żeby zachęcić młodzież do kontynuacji poszukiwań różnych form pomocy, a jest ich mnóstwo.

Nie da się wspomagać, rozdawać stypendiów bez pozyskania najpierw środków. Jakie produkty można zamówić w PRCUA?

A.B.: Nasza organizacja jest niedochodowa, ale poprzez sprzedaż produktów ubezpieczeniowych i finansowych jesteśmy w stanie prowadzić naszą działalność. Zjednoczenie oferuje ubezpieczenia na życie bezterminowe i długoterminowe, czyli whole life i term. W rozmowie z zainteresowaną osobą prezentujemy różne opcje, ponieważ dla niektórych ważniejsza jest większa suma ubezpieczenia na konkretny okres, a dla innych wartość gotówkowa i zabezpieczenie do końca życia. Oprócz ubezpieczeń na życie mamy też konta emerytalne – zarówno IRA, jak i zwykłe konta emerytalne. W dzisiejszej sytuacji gospodarczej trzeba liczyć na siebie i zabezpieczyć się takimi właśnie produktami – ubezpieczeniem na życie dla swojej rodziny w nagłym wypadku i kontem emerytalnym, żeby upewnić się, że mamy fundusze na przyszłość. Zapraszamy wszystkich, którzy nie są członkami, aby skorzystali z naszej oferty, ponieważ jest ona naprawdę konkurencyjna.

Czyli nie trzeba szukać tych produktów u dużych komercyjnych gigantów.

A.B.: W Polish Roman Catholic Union of America można znaleźć nowoczesne produkty ubezpieczeniowe i konta IRA, a przy okazji wspomóc lokalną społeczność, której wszyscy jesteśmy częścią. Stając się członkiem, czyli wykupując u nas produkt, każdy ma wkład w to, co organizacja jest w stanie zrobić. Takie organizacje trzeba wspierać.

To wsparcie to nie tylko Muzeum. To również wsparcie polskich szkół, grup tanecznych, aktywizacja młodzieży poprzez turnieje sportowe.

A.B.: To wsparcie się z czasem zmienia, bo zmienia się Polonia i jej potrzeby. Kiedy organizacja powstawała, potrzeby Polonii były całkiem inne niż te, które są obecnie. Ponieważ kiedyś nie było innej organizacji, nasza była w stanie zaspokoić te najbardziej podstawowe potrzeby. Jak się czyta historię organizacji, to niesamowite, jakie rzeczy działy się w tym budynku, jacy ludzie tu byli. Można powiedzieć, że na pewno Polonia nie byłaby taka sama bez tej organizacji. Poza podstawowymi produktami, które oferujemy, organizacja wspomaga szkoły języka polskiego w różnych miejscach. A jest ich dużo – nie tylko w Chicago i Illinois, ale też w stanach Michigan i Ohio. Tak naprawdę cały czas szukamy możliwości dodatkowego wspomagania, jeśli tylko gdzieś jest takie zapotrzebowanie. Pomagamy rozpoczynać grupy w miejscach, gdzie ich nie ma. Widzimy, jak duże to ma znaczenie dla Polonii w danym miejscu. Poza pomocą dla szkół i grup tanecznych jest też współpraca z innymi organizacjami i biznesami tu, na miejscu.

Oprócz pracy w PRCUA jest Pani zaangażowana w Polsko-Amerykańską Izbę Handlową (Polish American Chamber of Commerce (PACC), jest też Pani w zarządzie jednej z największych polskich szkół polskich w Chicago.

A.B.: Częścią mojej pracy jest wkład w polonijne życie, z czego jestem bardzo dumna, ponieważ warto poświęcać swój czas w różnych organizacjach. W Polsko-Amerykańskiej Izbie Handlowej jestem obecnie skarbnikiem, a na Trójcowie prezesem zarządu koła rodzicielskiego. To dla mnie bardzo osobiste, ponieważ jestem absolwentką Polskiej Szkoły im. Trójcy Świętej. Oczywiście wszystko zaczyna się od rodziców. Urodziłam się w Stanach Zjednoczonych, więc nie mam doświadczenia życia w Polsce, ale moi rodzice zaszczepili we mnie polskie wartości. Polska szkoła była dla mnie drugim domem i nadal jest, ponieważ troje moich dzieci teraz tam chodzi. To nasza osobista misja z mężem, bo on też chodził na Trójcowo. To całkiem inna praca, która daje mi wiele radości, ponieważ jestem w stanie chodzić korytarzami mojej dawnej szkoły i tłumaczyć dzieciom, jak ona jest ważna.

Micheline Jaminski

Pani Misiu, Pani jest wiceprezesem Zjednoczenia, ale pełni Pani w organizacji więcej ról.

M.J.: Wiceprezesem Zjednoczenia jestem od 2014 r. Na początku moją rolą było kierowanie wydziałem pomocy bratniej (fraternal department). Z czasem doszedł do tego wydział sprzedaży, marketingu, publikacje. Jestem też wiceprzewodniczącą Muzeum Polskiego w Ameryce i skarbnikiem Kongresu Polonii Amerykańskiej.

Jest Pani bardzo zaangażowana we wspieranie działalności zespołów tanecznych i polskich szkół. Na czym konkretnie polega wspieranie tych grup przez PRCUA?

M.J.: Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości nacisk został przeniesiony na utrzymanie polskości w naszych dzielnicach, miejscowościach, w naszym życiu codziennym. Język polski jest piękny, ale trudny. W polskich szkołach wprowadzono taniec i śpiew, bo z pomocą ruchu i humoru dzieci łatwiej przyswajają sobie to, co polskie. To właśnie mnie wciągnęło do PRCUA, bo od młodych lat tańczyłam – i to był jeden ze sposobów na kontynuację polskości. Ale PRCUA to nie tylko taniec, ale też sport. Mamy pięć ogólnokrajowych turniejów sportowych z 80-letnią tradycją: softball, koszykówki, golfa, kręgli i siatkówki.

Ile zespołów tanecznych wspiera dziś PRCU?

M.J.: Aby uhonorować wszystkie szkoły tańca i języka, które były wspierane przez PRCUA na przestrzeni lat, można by napisać książkę. Kiedyś każde towarzystwo czy loża miało swój zespół i swój kurs języka polskiego. W 1925 r. powstał wydział kobiet PRCUA, który wziął pod opiekę zespoły taneczne i szkoły. Ten wydział ostatecznie przekształcił się w wydział pomocy bratniej. Polonia od zawsze łączyła polskie tradycje z lokalnymi i tworzyła nowe. Kiedyś mieliśmy nawet polskich skautów, jednak trzecie, czwarte pokolenie miało trudności z mówieniem po polsku i chyba dlatego skauci już nie istnieją. Zespoły taneczne i szkoły zawsze cieszyły się większym zainteresowaniem. Dziś mamy 24 szkoły tańca i języka. Moim zdaniem to cudowny sposób na to, żeby zarówno ćwiczyć rytmikę, jak i ten piękny język polski.
Zespoły wspieramy finansowo – przez dywidendy, pożyczki, stypendia. Z tym wiąże się cała idea organizacji pomocy bratniej, czyli połączenia biznesu z korzyściami dla członków. Kiedy rodzice zapisują dziecko do kółka tanecznego, muszą je również zapisać do Zjednoczenia. Wtedy nie tylko będą mieli korzyści w postaci inwestycji, lecz również my inwestujemy w ich dziecko, żeby pielęgnowało taniec, piękną sztuką ludową i język polski.
Pod naszym patronatem jest wiele szkół, nie tylko w Chicago. Dużo szkół jest w Michigan, Ohio i w Indianie. Są szkoły, które są z nami od blisko 70 lat, jak np. szkoła tańca „Wieliczka” (od 1955 r.) czy „Opole” (od 1958 r.), które działają do dziś w stanie Michigan. Zespół „Wesoły Lud”, który założyłam w 1977 r., również nadal działa. Są nowsze zespoły założone po 2000 r. Są szkoły istniejące od dekad, które dołączyły do nas stosunkowo niedawno. Najnowsza szkoła, która dołączyła do PRCUA w tym roku, to Polska Szkoła im. Henryka Sienkiewicza w Romeoville, założona w 1969 r. To był nasz prezent na 150-lecie!
Wspierając szkoły, mają one trochę lżej, a rodzice płacą trochę mniej. Jednocześnie chcemy, aby dzieci się dobrze bawiły. Wiemy, że one są przyszłością naszej organizacji i Polonii w Stanach Zjednoczonych. Musimy tę przyszłość pielęgnować, wciągać dzieci i młodzież do polonijnych organizacji. Rodzice muszą do nas dołączyć. Nie rozumiem, dlaczego tzw. nowa Polonia czasami nie popiera albo tylko częściowo popiera polonijne organizacje. One przecież powstały w tak trudnych czasach i dzięki poświęceniom tylu imigrantów. Nasze tradycje są może czasami trochę starodawne, ale są przepiękne.

Czy jest jakaś oferta dla tych, którzy nie tańczą i nie uprawiają sportów?

M.J.: Dla nich urządzamy różne inne wydarzenia. Są kluby dla starszych osób, mamy liczącą sobie ponad 53 lata grupę kulturalną dla dorosłych. Mamy przepiękny „Bal Kopciuszka i Księcia”, podczas którego prezentujemy młodzież w wieku licealnym z rejonu Chicago. Podobny piękny doroczny bal absolwentów szkół tańca organizowany jest w Michigan. A weźmy pod uwagę, że tamta młodzież to najczęściej już trzecie, czwarte pokolenie. Nie wszyscy mówią po polsku czy rozumieją ten język. Ale za to tańczą po polsku i czują się dumnymi Polakami.

Wspomniany „Bal Kopciuszka i Księcia” to jedno z najbardziej wyjątkowych wydarzeń organizowanych przez PRCUA.

J.R.: Młodzież ubiera się w smokingi i białe suknie balowe, i króluje przez cały rok. Ten bal jest organizowany od ponad 50 lat. Nasze pierwsze kopciuszki i książęta dobijają już siedemdziesiątki! To wydarzenie ma na celu większe zaangażowanie młodzieży w naszą organizację. Wszystkie organizacje bratniej pomocy zmagają się z przyciągnięciem dwudziesto- i trzydziestolatków. W tym wieku ludzie najczęściej „odpływają” od nas i pojawiają się ponownie po czterdziestce.

PRCUA sponsoruje też wyjazdy młodzieży do Polski.

M.J.: W tym roku zespół „Wesoły Lud” z Chicago już po raz 13. był na Światowym Festiwalu Polonijnych Zespołów Folklorystycznych. Zespół „Polonia” był tam po raz 5. W 2018 r. pomogliśmy sześciu zespołom w wyjeździe na ten festiwal. Koszty tygodniowego pobytu w Polsce i samego festiwalu są niemałe. Co nas ciągnie do tego Rzeszowa? Wszystko! Za każdym razem to jest magiczny czas. To jak wyjazd na olimpiadę, na której każdy uczestnik zdobywa złoty medal. Młodzież, która czasami słabo tańczy na próbie, w Rzeszowie robi się wielką gwiazdą. Podobnie jest z wyjazdami na dziecięcy festiwal w Iwoniczu-Zdroju. Nasze zespoły to najlepsze narzędzie marketingowe PRCUA. One pokazują, co robimy. Dużo naszej młodzieży, w tym z czwartego, piątego pokolenia Polonusów, nigdy nie było w Polsce. Wyjeżdżając na ten festiwal, po raz pierwszy ma okazję odwiedzić ojczyznę swoich przodków. Najczęściej się w niej zakochuje.

Jak wyobrażają sobie Państwo PRCUA w przyszłości? Czego życzą Państwo organizacji na kolejne lata?

J.R.: Chcemy dalej się rozwijać. Nadal szukać Polaków w Stanach Zjednoczonych i odpowiadać na ich potrzeby. Bo Polacy nadal są, tylko czasami bardziej schowani. Trzeba ich odnajdywać, rozwijać się i rozszerzać, dopasowywać produkty i programy do ich potrzeb.

M.J.: Ja tak bardzo wierzę w naszą piękną Polonię – nie tylko w naszych członków, ale w całą Polonię. Popieramy też inne organizacje, bo przecież razem tworzymy Polonię. Moi rodzice, choć nie są urodzeni w Polsce, zawsze naciskali, aby udzielać się w polonijnych organizacjach. Język polski musiał być u nas pierwszym językiem. Musimy to kontynuować. Jestem dumna, że mogę być wiceprezesem Zjednoczenia w czasie, gdy ta organizacja świętuje swoje 150 lat istnienia.

A.B.: Tak wiele chciałoby się zrobić. Życzyłabym sobie, żeby współpraca z Polonią i działalność polonijna była kontynuowana i jeszcze bardziej owocowała. Żeby jeszcze więcej osób mogłoby wspierać Zjednoczenie, a przy okazji czerpać z pomocy. Bo dając od siebie, jednocześnie też otrzymujemy. Życzę Zjednoczeniu, żeby to koło dalej toczyło się do przodu.

Dziękujemy za rozmowę, gratulujemy wyróżnienia i do zobaczenia na gali Człowieka Roku „Dziennika Związkowego”.

Rozmawiał: Łukasz Dudka
Opracowała: Joanna Marszałek

Zdjęcia z archiwum PRCUA

REKLAMA

2090999399 views

REKLAMA

2090999701 views

REKLAMA

2092796162 views

REKLAMA

2090999987 views

REKLAMA

2091000139 views

REKLAMA

2091000285 views