Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 16 listopada 2024 21:27
Reklama KD Market

Powrót do normalności?

Kilka dużych linii lotniczych oraz firm związanych z turystyką zaapelowało do Białego Domu o zliberalizowanie przepisów obowiązujących obcokrajowców przybywających do USA, a dotyczących pandemii koronawirusa. Organizacja Airlines of America, reprezentująca między innymi linie American, Delta i United, twierdzi, że w porównaniu do 2019 roku podróżnych na trasach międzynarodowych jest nadal niemal 40 proc. mniej. Jedną z głównych przyczyn jest to, iż ludzie nie chcą poddawać się testom na wirusa tuż przed wyruszeniem w podróż...

Koniec restrykcji?

W grudniu ubiegłego roku administracja prezydenta Bidena wprowadziła dodatkowe restrykcje, na mocy których każda osoba przybywająca do Stanów Zjednoczonych musi wykazać się negatywnym wynikiem testu, wykonanego na 24 godziny przed odlotem. Jest to niezależne od tego, czy ktoś został zaszczepiony, czy też nie. Autorzy listu wysłanego do Białego Domu zwracają uwagę na fakt, że Unia Europejska w większości zniosła wymóg legitymowania się negatywnym testem na wszystkich trasach samolotowych wewnątrz Starego Kontynentu. Ponadto autorzy listu wyrazili pogląd, że w USA ponad 22 proc. populacji kraju chorowało już na Covid-19, 63 proc. zostało w pełni zaszczepionych, a zatem dalsze ścisłe kontrolowanie pasażerów przylatujących zza granicy straciło sens. „Jeśli w przyszłości pojawi się nagle jakiś nowy, groźny wariant wirusa – czytamy w liście – odpowiednie restrykcje mogą zostać bardzo szybko ponownie wprowadzone”.

Wydaje się, że amerykański rząd federalny rzeczywiście wkrótce zdecyduje się na zniesienie wielu restrykcji dotyczących podróży międzynarodowych. Tym bardziej że liczba nowych zachorowań na Covid-19 zaczęła wyraźnie spadać w całym kraju, co jest zgodne z tendencjami światowymi. Niektórzy analitycy są zdania, że jeśli nie wydarzy się nic nowego i potencjalnie niebezpiecznego, podróżowanie samolotami po całym świecie wróci do normalności, czyli do stanu z 2019 roku. Być może zostanie nawet zniesiony wymóg noszenia masek w czasie lotów, gdyż panujące obecnie realia epidemiologiczne sugerują, że jest to coraz mniej uzasadnione.

Wymóg noszenia masek jest w Stanach Zjednoczonych głównym powodem tego, że na pokładach samolotów pasażerskich dochodzi do różnych awantur, zwykle powodowanych przez ludzi, którzy ignorują ten obowiązek. To właśnie w wyniku coraz częstszych podniebnych bijatyk większość linii wprowadziła zakaz sprzedawania napojów alkoholowych w czasie rejsów. Teoretycznie ludzie pijący drinki mają prawo do zdjęcia na chwilę maski, ale często kończyło się to tak, że konsumenci odmawiali jej ponownego założenia i wdawali się w kłótnie z obsługą, które czasami kończyły się rękoczynami.

Po pewnym czasie niemal wszystkie linie amerykańskie przywróciły możliwość podawania napojów alkoholowych na pokładzie. Wyjątkiem były linie Southwest, które w ubiegłym roku przedłużyły powietrzną prohibicję po incydencie, jaki miał miejsce w czasie lotu z Sacramento do San Diego, kiedy to nietrzeźwy pasażer zaatakował fizycznie stewardessę. W przypadku tym atakującemu nie podano w czasie lotu żadnych drinków, ale skonsumował on ich sporo na lotnisku przed odlotem.

Niebezpieczny krok

Przed kilkunastoma dniami zarząd Southwest Airlines ogłosił, iż z dniem 16 lutego sprzedaż napojów alkoholowych na pokładach samolotów zostanie wznowiona, choć tylko na trasach, na których samoloty pokonują co najmniej 200 mil. Od tego momentu pasażerowie będą mogli zamawiać piwo, wino oraz koktajle, choć rozszerzony też ma zostać zestaw oferowanych napojów bezalkoholowych.

O ile decyzja Southwest cieszy pasażerów, nie spotkała się ona z przychylnym przyjęciem ze strony związków zawodowych, które twierdzą, że jest to krok „zarówno niebezpieczny, jak i nieodpowiedzialny”. Związkowcy są zdania, że ponowna sprzedaż trunków na pokładach samolotów powinna wiązać się z jednoczesnym zniesieniem obowiązku noszenia masek. W przeciwnym razie – argumentują – zagrożenie kłótniami i awanturami pozostanie.

Postawa ta ma pewne uzasadnienie. Od samego początku przepisy obowiązujące na pokładach samolotów były dość śmieszne, ponieważ nakładały na pasażerów obowiązek noszenia masek, ale pozwalały na zdejmowanie tychże masek w przypadku konsumpcji czegokolwiek. Jeśli zatem dany pasażer przez większość lotu jadł kanapki, maską mógł się w ogóle nie przejmować.

Wszystko to ma jeszcze dodatkowy wymiar, o którym rzadko się dyskutuje. Gdy w samolotach zakazywano podawania alkoholu, nigdy nie dotyczyło to pasażerów w pierwszej i biznesowej klasie. Tym samym ludzie siedzący z tyłu samolotów mogli obserwować serwowanie trunków „lepszym” pasażerom. Wywoływało to czasami tylko krytyczne komentarze, ale często prowadziło do gniewnych wybuchów, których rezultatem były niezbyt przyjemne dla kogokolwiek incydenty. Powszechne jest przekonanie, iż alkoholowy zakaz powinien dotyczyć wszystkich pasażerów, a nie tylko wybranych.

Kluczem do rozwiązania tych problemów wydaje się być odblokowanie wielu restrykcji pandemicznych. Jednak na razie jest to niemożliwe. Optymiści twierdzą, że pod koniec wiosny w ogóle zapomnimy o tego rodzaju problemach. Być może mają rację. Należy przypomnieć, że katastrofalna epidemia grypy hiszpanki na początku XX wieku zabiła miliony ludzi, ale po dwóch latach w zasadzie sama wygasła, mimo że ludzkość nie miała wtedy żadnych medycznych metod jej zwalczania. Jak twierdzą naukowcy, wirusy wprawdzie często mutują i stają się coraz groźniejsze, ale po pewnym czasie „wypalają się” i tracą swoją moc. Całkiem możliwe, że tak będzie również w tym przypadku. A jeśli tak, to kwestia tego, czy ktoś może w czasie lotu napić się piwa lub dżinu z tonikiem, przestanie mieć jakiekolwiek znaczenie. Oby.

Andrzej Heyduk

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama