Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
niedziela, 29 września 2024 10:32
Reklama KD Market
Reklama

Strzelanina w Izbie Reprezentantów

Gdy 6 stycznia 2021 roku doszło do ataku na budynek Kapitolu, mówiono często, że był to pierwszy tego rodzaju przypadek od roku 1814, kiedy to wojska brytyjskie zajęły na krótko Waszyngton, opanowały siedzibę parlamentu i częściowo ją spaliły. Jednak nie jest to prawda. 1 marca 1954 miał miejsce zbrojny atak na Izbę Reprezentantów, w wyniku którego rannych zostało 5 posłów, choć żaden z nich nie zginął. Był to jedyny przypadek strzelaniny w Kongresie w historii Stanów Zjednoczonych, aż do czasu, gdy 6 stycznia 2021 r. zastrzelona została Ashli Babbitt, uczestniczka rewolty...

Geneza tych wydarzeń jest skomplikowana, a oceny historyków bywają bardzo zróżnicowane. Nie ma jednak większych wątpliwości co do jednego faktu – ludziom, którzy zaatakowali wtedy Kapitol, nie chodziło o obalenie amerykańskiego rządu ani nawet o zabicie kogokolwiek. Był to raczej akt symbolicznego protestu przeciw polityce Stanów Zjednoczonych wobec Portoryko w roli „wolnego, stowarzyszonego państwa”, czyli w pewnym sensie neokolonii Ameryki.

Geneza ataku

Pod koniec XIX wieku, po wojnie między USA i Hiszpanią, w roku 1898 podpisany został tzw. Układ Paryski, kończący ten zbrojny konflikt. Rok wcześniej rząd hiszpański zatwierdził Carta de Autonomia (Kartę Autonomii), na mocy której Hiszpanie zrzekali się wszelkich praw kolonialnych w stosunku do Portoryko. Zrodził się wtedy nacjonalistyczny ruch na rzecz stworzenia całkowicie niezależnego, suwerennego kraju, odrębnego od Stanów Zjednoczonych. Nacjonaliści argumentowali, że z chwilą, gdy Hiszpanie zatwierdzili wspomnianą Kartę Autonomii, w świetle prawa międzynarodowego nie mogli oddać komukolwiek tego terytorium we władanie, gdyż go nie posiadali.

W roku 1922 powstała Portorykańska Partia Nacjonalistyczna, której głównym celem było ustanowienie niepodległego państwa. Jednak od samego początku ludność Portoryko miała bardzo zróżnicowane poglądy na ten temat. Mniej więcej połowa elektoratu popierała ideę pozostania w sferze wpływów Waszyngtonu, przy zachowaniu dość znacznej autonomii.

Począwszy od lat 40. minionego stulecia dominującą siłą polityczną w Portoryko była Ludowa Partia Demokratyczna, która poparła w 1950 roku decyzję amerykańskiego Kongresu, na mocy której terytorium to zostało zdefiniowane jako Estado Libre Asociado, wolne i stowarzyszone państwo. Wpływy nacjonalistów nieustannie rosły, ale nie na tyle, by doprowadzić do radykalnej zmiany rządu. Większość Portorykańczyków była zadowolona z faktu, iż możliwy był bezpośredni wybór gubernatora, że istniał dwuizbowy parlament i że Portoryko mogło prowadzić samodzielną politykę z wyjątkiem obronności i spraw zagranicznych.

Na początku lat 50. szef Portorykańskiej Partii Nacjonalistycznej, Pedro Albizu Campos, wezwał swoich zwolenników do podjęcia zbrojnej walki na rzecz niepodległości terytorium. Powstania nacjonalistów wybuchły w miastach Peñuelas, Mayagüez, Naranjito, Arecibo, Ponce, Utuado, Jayuya i San Juan. W stolicy kraju rebelianci przypuścili szturm na siedzibę gubernatora, Luisa Muñoza Marína, którego zamierzali zabić, co jednak im się nie udało. Wszystkie rewolty zostały stłumione przez policję wspomaganą przez amerykańską armię. W wyniku tych wydarzeń zginęło 28 osób.

Działania nacjonalistów nie ograniczyły się do samego Portoryko. Dwóch nacjonalistów mieszkających w Nowym Jorku zaplanowało spisek, w ramach którego miał zostać uśmiercony prezydent Harry S. Truman, przebywający wtedy tymczasowo w siedzibie wiceprezydenta, tzw. Blair House. Spiskowcy zaatakowali ten gmach 1 listopada 1950 roku, ale jeden z nich został zastrzelony przez policję, a drugiego aresztowano.

Prezydent Truman, który zdawał sobie doskonale sprawę z tego, że problemy w Portoryko muszą zostać jakoś rozwiązane, poparł w 1952 roku przeprowadzenie referendum. Wyborcy mieli w tej formie zdecydować, czy chcą pozostać terytorium niemal kolonialnym, czy też stać się państwem stowarzyszonym z USA. Jednak w ramach tego plebiscytu nie zadano pytania o pełną niepodległość, w związku z czym nacjonaliści zbojkotowali głosowanie. Wspomniany Campos, który przebywał wtedy w więzieniu, nawiązał korespondencję z 34-letnią nacjonalistką Lolitą Lebrón. W wyniku tych kontaktów Lebrón zorganizowała grupę składającą się z niej oraz Rafaela Canceli Mirandy, Andresa Figueroa Cordero i Irvina Floresa Rodrígueza.

W roku 1954 ludzie ci zaczęli planować serię ataków na różne obiekty w Waszyngtonie. Ostatecznie jednak Lebrón postanowiła, że lepszy w sensie propagandowym będzie szturm na Kongres. Spiskowcy zdecydowali, że dokonają tego ataku 1 marca 1954 roku, czyli w dniu rozpoczęcia w Caracas obrad Conferencia Interamericana (Konferencja Inter-amerykańska).

30 strzałów

Mówienie w tym przypadku o szturmie jest pewną przesadą, gdyż spiskowcy tak naprawdę nie musieli niczego aktywnie atakować, poddawać się jakiejkolwiek kontroli, itd. W tamtych czasach Kongres nie był zbyt pilnie strzeżony, a dostęp do galerii widzów miał praktycznie każdy, kto okazał dowód tożsamości. W związku z tym cała czwórka nacjonalistów weszła bez przeszkód na tzw. Galerię Pań, czyli balkon znajdujący się nad salą obrad Izby Reprezentantów. Każdy ze spiskowców posiadał półautomatyczną broń.

Wcześniej, rankiem 1 marca, Lebrón spotkała się z resztą gangu na nowojorskim dworcu Grand Central Terminal, skąd czwórka pojechała pociągiem do Waszyngtonu. Gdy spiskowcy dotarli do Kapitolu, było już stosunkowo późno, w związku z czym Miranda zaproponował, by przenieść atak na inny dzień. Lebrón nie zgodziła się na to i ruszyła sama w kierunku siedziby parlamentu, a po krótkiej chwili dołączyli do niej wszyscy pozostali. Kiedy zamachowcy usiedli już w miejscach dla widzów, przez chwilę siedzieli w ciszy. Potem rozwinęli flagę Portoryko, wznieśli okrzyk Viva Puerto Rico libre! i zaczęli strzelać.

Jak się później okazało, Lebrón strzelała wyłącznie w sufit, pistolet Cordero się zaciął, a Rodríguez oddał tylko kilka strzałów. Do posłów strzelał przede wszystkim Miranda. W sumie oddano 30 strzałów, które ugodziły 5 prawodawców. Tylko jeden z nich został poważnie ranny, ale jego życiu nie zagrażało niebezpieczeństwo. Trójkę spiskowców niemal natychmiast aresztowano, a jeden z nich zbiegł, ale został schwytany kilka godzin później. Lebrón w chwili swojego aresztowania powiedziała: – Ja tu nie przyjechałam, żeby kogokolwiek zabić. Ja tu jestem, by umrzeć za Portoryko.

Trzeba podkreślić, że przywódca portorykańskich nacjonalistów, Campos, nie zaplanował tego ataku ani też nie wyraził na jego wykonanie zgody. Była to zatem w pewnym sensie spontaniczna i nieusankcjonowana akcja niewielkiej grupy radykałów. Mimo to następnego dnia po ataku na Kapitol policja w Portoryko dokonała rajdu na dom Camposa w San Juan. Podczas tej akcji użyto gazów łzawiących oraz granatów obezwładniających. Na poły przytomny przywódca nacjonalistów został aresztowany.

Jednak wkrótce szef policji portorykańskiej przyznał, że wszystko to nie miało większego sensu, gdyż telefon Camposa był na podsłuchu, a on sam był pilnie obserwowany przez agentów FBI przed 24 godziny na dobę. Ostatecznie nie znaleziono żadnych dowodów na to, by człowiek ten miał cokolwiek wspólnego z atakiem w Waszyngtonie. Jednak gubernator Marín nakazał, by Campos pozostał w więzieniu. Dwa lata później więzień dostał wylewu krwi do mózgu i został częściowo sparaliżowany. Zmarł tuż po zwolnieniu go z więzienia w 1965 roku.

Strzelanina w Kongresie odbiła się szerokim echem na całym świecie, ale w sumie wydarzenie to nie przyniosło nacjonalistom żadnych korzyści. Powszechnie potępiono ich za stosowanie terroru, a nie prowadzenie walki czysto politycznej. Kwestia statusu Portoryko pozostaje otwarta do dziś, przy czym ostatnie sondaże wskazują, że nieco ponad 50 proc. mieszkańców tego terytorium opowiada się obecnie za pełną niepodległością. Szanse na takie rozwiązanie są nikłe, podobnie zresztą jak szanse przyłączenia się Portoryko do reszty kraju w roli 51. stanu Unii.

Tajna wymiana?

Wszyscy uczestnicy ataku zostali bardzo szybko postawieni przed sądem. Ich proces rozpoczął się 4 czerwca 1954 roku. Już po dwóch tygodniach i po zeznaniach 33 świadków podsądni zostali uznani winnymi wszystkich zarzucanych im czynów. Prokuratura domagała się wyroków śmierci, ale sędzia zdecydował, że najwyższy wymiar kary nie powinien wchodzić w rachubę. W związku z tym wszyscy mężczyźni dostali karę 75 lat pozbawienia wolności, natomiast Lebrón, która nie strzelała do posłów, otrzymała karę 50 lat pozbawienia wolności. W praktyce oznaczało to wyroki dożywotniego więzienia. Zresztą do wyroków tych dodano później dodatkowe lata w wyniku drugiego procesu w sądzie federalnym.

Od wyroku złożono odwołanie do sądu apelacyjnego, który jednak w roku 1956 utrzymał werdykt w mocy. Każdy ze skazanych został umieszczony w innej placówce karnej. Lebrón znalazła się w więzieniu dla kobiet w Alderson w stanie Zachodnia Wirginia, Mirandę wysłano do Alcatraz, Cordero stał się więźniem w zakładzie karnym w Atlancie, a Rodriguez powędrował do Leavenworth w Kansas.

Być może cała czwórka nigdy nie wyszłaby na wolność, gdyby nie to, że w roku 1979 prezydent Jimmy Carter zastosował wobec skazanych prawo łaski i nakazał ich zwolnienie. Wszyscy wrócili do Portoryko, gdzie na lotnisku w San Juan byli witani jak bohaterowie przez ponad 5 tysięcy ludzi. Niektórzy twierdzą, że do ułaskawienia nacjonalistów doszło dlatego, iż była to pewnego rodzaju tajna wymiana – w zamian za ich zwolnienie Fidel Castro nakazał wypuszczenie na wolność kilku więzionych na Kubie agentów CIA. Administracja Cartera zawsze jednak doniesieniom tego rodzaju zaprzeczała.

Należy wspomnieć, że decyzja Cartera spotkała się z ostrym sprzeciwem ze strony ówczesnego gubernatora Portoryko, Carlosa Antonio Romero Barceló. Uważał on, że wypuszczenie zamachowców na wolność będzie wodą na młyn dla różnych terrorystów i spiskowców. Jednak administracja waszyngtońska protest ten zignorowała.

Lebrón wiodła później w miarę zaciszne życie w swojej ojczyźnie, choć pozostawała aktywna politycznie. Zmarła w roku 2010. Cancel Miranda napisał dziewięć książek i do końca życia był piewcą idei portorykańskiej niepodległości. Pisał też wiersze, które były przychylnie przyjmowane przez krytyków, zarówno w Portoryko, jak i w Stanach Zjednoczonych. W Chicago ufundowana została szkoła średnia Rafael Cancel Miranda High School, która dziś zwie się Dr. Pedro Albizu Campos School. Miranda zmarł w 2020 roku. U Cordero jeszcze w więzieniu wykryto raka i walkę z chorobą przegrał w 1979 roku, czyli wkrótce po odzyskaniu wolności. Na raka zmarł również w 1994 roku Flores.

Każdy ze spiskowców został na Kubie odznaczony Narodowym Orderem Plaja-Giron, zwykle przyznawanym cudzoziemcom, którzy zdaniem kubańskich władz odnieśli szczególne zasługi w „rewolucyjnej walce z imperializmem i kolonializmem”. Jednak odznaczeni nigdy nie uważali się za rewolucjonistów działających na globalnej arenie, lecz za ludzi, którzy zabiegali o to, by ich kraj był należycie traktowany, szczególnie przez mocarstwowego sąsiada. Nigdy też nie zdradzali jakichkolwiek sympatii dla komunizmu. Ich marzenia o niepodległym Portoryko nie zostały do dziś zrealizowane, a ich partia, choć w praktyce nadal istnieje, przestała mieć większe znaczenie.

Andrzej Heyduk


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama