Wbrew temu, co w swojej pieśni optymistycznie zapowiadał bard Solidarności Jacek Kaczmarski, wszystko wskazuje na to, że mury jednak nie runą. Były i będą wznoszone nadal, w sensie psychicznym i fizycznym. Mury jako obrona przed nieprzyjacielem były budowane we wszystkich cywilizacjach. Bez nich nie powstałyby miasta i narody. Jednak na dłuższą metę żaden mur nie spełnił swego zadania, czyli nie przeszkodził wrogom w zdobyciu miasta czy państwa...
Tysiące murów
Dzieje strategicznych murów sięgają czasów prehistorycznych. Najstarszy mur miejski postawiono 10 tysięcy lat p.n.e., żeby chronić Jerycho. Nie ochronił. Zburzyli go Izraelici i wymordowali wszystkich mieszkańców Jerycha, z wyjątkiem Rachab i jej rodziny.
Mury budowano na wszystkich kontynentach. Tysiące murów. Pierwsze strategiczne mury powstały tak dawno temu, że nie wiadomo, kto je stawiał. Przez syryjską pustynię biegnie tzw. Bardzo Długi Mur, o którym naukowcy nie potrafią niczego pewnego powiedzieć. W prehistorycznych czasach, przy prymitywnej technice, jakaś władza nakazała postawić umocnienia długie na 200 kilometrów. To pewnie były też granice jakiegoś państwa. Tysiące osób latami tam pracowały, żeby czuć się bezpieczne. I to państwo, mimo muru, zaginęło bez śladu.
David Frye, Amerykanin, który napisał książkę o historii murów na świecie, widzi jednak korzyści z budowania murów:
„Trudno jest znaleźć zaawansowane cywilizacje i kultury bez murów. Najpierw małe mury wokół siedlisk i domów, potem wokół miast, wreszcie strategiczne mury wzdłuż granicy państw i cywilizacji. Na początku budowano z tego, co było pod ręką, zwykle z gliny, kamieni lub drewna. Potem z wypalanej cegły, a nawet z żelaza. Z czego kto potrafił. W Eurazji było to zjawisko powszechne. Bo cywilizacjom w Europie, Azji Mniejszej, Chinach nieustannie groziły najazdy koczowników z wielkiego eurazjatyckiego stepu.
Mieszkańcy Ameryk poszli dwiema ścieżkami. Ścieżka budowniczych murów prowadziła do wyrafinowanych kultur, używających pisma, tworzących dzieła sztuki, kumulujących wiedzę. A ścieżka odrzucająca mury budowała kultury militarne, przystosowane do nieustannych zagrożeń i ciągłej gotowości do walki. Stąd też niewiele zostało po mieszkańcach amerykańskich prerii”.
Mur Chiński i kosmos
Były dwa wielkie chińskie mury. Pierwszy powstał w III wieku p.n.e. – daleko na północ od Pekinu, żeby odgrodzić Chiny od barbarzyńskich plemion koczowniczych. To był niewielki wał ziemny, ale jego zbudowanie pochłonęło życie milionów Chińczyków. Plac budowy tego muru jest najdłuższym cmentarzyskiem świata.
Wielki Chiński Mur, najbardziej znany mur na świecie, zaczął być budowany w XIV wieku. Jego ściany wzniesiono z cegieł i kamiennych bloków. Przestrzeń między nimi wypełniono ubitą ziemią. Wysokość ścian Wielkiego Muru wynosi średnio 7,8 metra. Szerokość 4-5 metrów. Można po nim było jeździć konno. Co około 100 metrów wznosiły się wieże, umożliwiające komunikację za pomocą sygnałów optycznych. Wież miało być 40 tysięcy, ostatecznie zbudowano 25 tysięcy. Tylko część z nich zaopatrzono w pomieszczenia mieszkalne. W większości strażnicy musieli pełnić służbę pod gołym niebem. Długość umocnień wynosiła 8851 kilometrów, w tym 6259 kilometrów samych murów. Resztę stanowiły bariery naturalne, skały, urwiste rzeki.
To niesamowite przedsięwzięcie pochłaniało 80 procent wydatków Chin. Do jego budowy skazywano kryminalistów. Wypisany czerwonym tuszem wyrok „skazany na mur” był, nie licząc kary śmierci, najgorszym wyrokiem, jaki Chińczyk mógł otrzymać. Przy budowie muru nie umierało się od razu.
A jednak wzniesione przez dynastię Ming umocnienia, mimo że imponujące, nie były w stanie zapewnić bezpieczeństwa przed najazdami. Zwłaszcza kiedy były to ataki Mandżurów z północy. Same mury nie bronią, potrzebni są jeszcze żołnierze. A strażnicy murów, kiepsko opłacani i cierpiący niezliczone niewygody, nie mieli motywacji, by ryzykować życie w obronie granicy. Zdarzało się, że gdy wróg podchodził pod mur, strażnicy przyłączali się do niego i grabili swoich.
W XVII wieku Mandżurowie zdobyli Chiny. Ostatni z dowódców strzegących granicy przepuścił przez mur olbrzymią armię idącą z północy na Pekin. I tak na tronie chińskim zasiadła mandżurska dynastia Qing. Wzniesione olbrzymim kosztem umocnienia nie ochroniły Chin przed wrogami. Nowi zdobywcy Chin powtarzali za Konfucjuszem: „Ufaj cnotom, nie murom”. Ale sami wiele tych cnót nie posiadali.
Ciekawostka. Poprzez podręczniki szkolne przez wiele lat wpajano młodym Chińczykom, że Wielki Mur to jedyna budowla człowieka, którą widać z orbity okołoziemskiej. Pierwszy chiński astronauta, który w 2003 roku wyleciał w kosmos, powiedział, że z góry nie widać nawet zarysów Wielkiego Muru. Widocznie nie uzgodnił tej odpowiedzi z władzami partyjnymi. Jego słowa wywołały w Chinach ogromne poruszenie. Zapowiedziano rewizję podręczników szkolnych. Do dzisiaj tego nie zrobiono i młodzi Chińczycy wciąż wkraczają w dorosłe życie przekonani, że ich Wielki Mur widać z krańców świata.
Wał Hadriana i Linia Maginota
Kiedy Cesarstwo Rzymskie podbiło Brytanię, cesarz Hadrian kazał tam zbudować mur, żeby zabezpieczyć swoją nową zdobycz przed walecznymi Szkotami. Ten mur, zwany Wałem Hadriana, nie pomógł. Rzymianie musieli się wynieść z Brytanii.
W III wieku cesarz Aurelian kazał zbudować potężny mur wokół Rzymu, wysoki na 8 metrów. Miał chronić Rzym przed atakami barbarzyńców. Na krótki czas sprawdził się. Jednak później mur nie powstrzymał Hunów i Wandalów, którzy złupili Rzym i zapoczątkowali koniec Cesarstwa Rzymskiego.
Mury Konstantynopola zaczęto budować w V wieku. To było kilka rzędów murów. Ostatni miał 12 m wysokości. Ten potężny system obronny sprawdził się najlepiej w dziejach świata. Przez kilkaset lat Konstantynopol był twierdzą nie do zdobycia. Dopiero na początku XIII stulecia krzyżowcy zdobyli to miasto.
Natomiast Linia Maginota – najpotężniejsze umocnienia, jakie kiedykolwiek zbudowali ludzie – zupełnie się nie sprawdziła. Ale nie z powodu jej słabości. Została wybudowana w latach 1929-1939. Ciągnęła się na granicy francusko-niemieckiej na długości 450 kilometrów. Fortyfikacje miały odstraszyć Niemców od napadu na Francję.
W skład Linii Maginota wchodziło około 600 obiektów wojskowych i prawie 6 tysięcy innego rodzaju umocnień. W ataku czołowym, od strony Niemiec, Linia Maginota była nie do przekroczenia. Tylko że żołnierze z Linii Maginota praktycznie nie wzięli udziału w walkach, gdy Niemcy w 1940 roku zaatakowali Francję. Niemcy obeszli z boku ten pancerny wał. Najpierw zdobyli Holandię i Belgię i stamtąd ruszyli na Francję. A tam nawet okopów nie było.
Mur berliński
Mur berliński, wybudowany w 1961 roku i odgradzający Niemcy Wschodnie od Niemiec Zachodnich, wbrew pozorom pomógł zachować pokój w Europie. Sam prezydent Kennedy powiedział: „Lepszy mur niż wojna”. Dobrze wywnioskował, że kto chce wojny, ten nie stawia murów. Stawiają je ci, którzy się jej obawiają. A Rosjanie mieli więcej powodów do obaw przed wojną niż Zachód, byli zwyczajnie słabsi.
Mur berliński stabilizował sytuację w Europie pomiędzy Wschodem a Zachodem. Wprawdzie w różny sposób cierpieli ludzie w bloku socjalistycznym, ale nie ginęli w wojnie. Kiedy Związek Radziecki już nie mógł finansowo podołać wydatkom na broń, Zachód, na czele ze Stanami Zjednoczonymi, zyskał wyraźną przewagę. Wtedy prezydent USA Reagan zaapelował do ówczesnego przywódcy ZSRR Gorbaczowa: „Zburz pan ten mur”. Dwa lata później, w 1989, stało się to faktem.
Wydawało się, że wraz z upadkiem muru berlińskiego Europa weszła w fazę burzenia murów. Jednak nie. Obecnie na świecie znowu jest 70 strategicznych murów. Państwa europejskie, w tym Polska, ogłosiły zamiar budowania kolejnych murów. I, co gorsza, także murów wewnątrz Unii Europejskiej, jak np. pomiędzy Austrią i Słowenią. Z fazy burzenia murów przechodzimy do fazy ich budowania. A, jak nas uczy historia, do niczego dobrego to nie doprowadzi. Ale politycy nie znają historii.
W związku z murami jest jeszcze inne zagrożenie. W ostatnich latach powstaje ich jednak więcej wewnątrz państw niż pomiędzy państwami. Prywatne rezydencje bogaczy i ludzi z wyższej klasy średniej są odgradzane i pilnowane prze ochroniarzy. Zagrożenia wewnętrzne stały się bardziej niebezpieczne niż zewnętrzne. Ale to ułuda bogaczy, bo nawet miliarderzy nie potrafią się obronić przed pandemią, katastrofą klimatyczną, najazdem milionów uchodźców czy w końcu wojną atomową. Mury nie chronią ludzi przed nimi samymi.
Ryszard Sadaj