Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
niedziela, 29 września 2024 12:29
Reklama KD Market
Reklama

5G i teorie spiskowe

Nasza cywilizacja usiana jest przypadkami niczym nieuzasadnionej paniki. W swoim czasie władze Londynu obawiały się na serio tego, że natłok dorożek, powozów i innych zaprzęgów na ulicach brytyjskiej stolicy spowoduje pokrycie ulic grubą warstwą toksycznych ekskrementów końskich. Na szczęście po pewnym czasie pojawiły się samochody, a konie wyprawiono do stajni. Choć było to rozwiązanie połowiczne, gdyż duże stężenie spalin prowadzi do wytwarzania się smogu, z czym walczymy do dziś.

Od pewnego czasu paniczne nastroje dotyczą często nowego standardu telefonii komórkowej, czyli tzw. 5G (piątej generacji). Specjaliści od dawna twierdzą, że nie ma się czego bać, gdyż jest to po prostu kolejny technologiczny krok, który niczemu i nikomu nie zagraża. Jednak nie ma takiej teorii spiskowej, którą można skutecznie uśmiercić, a w sumie jest ich pięć.

Niektórzy twierdzą, że 5G powoduje choroby nowotworowe, czego nie potwierdzają żadne dane, ale w kręgu czubków i panikarzy nie ma to większego znaczenia. Jeszcze zabawniejsza jest teoria, zgodnie z którą wirus koronawirusa został „rozesłany” za pomocą wież przekaźnikowych 5G. Fale elektromagnetyczne nie są w stanie transmitować żadnych wirusów, podobnie jak ja nie jestem zdolny do wysyłania w eter transmisji telewizyjnych prosto z mojego czerepu.

Na domiar złego są ludzie, którzy twierdzą, że cała pandemia została celowo wywołana przez Billa Gatesa, który rozesłał wirusa po świecie przez anteny 5G, tak by móc zarobić na szczepionkach. Jest to teza o tyle kuriozalna, że Gates nie ma nic wspólnego z 5G ani też nie zajmował się nigdy szczepionkami na cokolwiek. Podobno jednak każda doza szczepionki zawiera w sobie mikroskopijny chip, który ma powodować, że zaszczepieni nagle chcą wejść w posiadanie systemu operacyjnego Windows, nawet jeśli go nie cierpią.

W środowisku zbliżonym do obłędów natury militarystycznej istnieją teorie o tym, że odbywająca się ostatnio instalacja licznych nowych anten 5G jest skrytym przygotowaniem do użycia tej technologii w roli broni, przy pomocy której można będzie zdalnie kontrolować wszystkich ludzi. Ma się to odbywać w ten sposób, że jeśli jakiś obywatel zrobi coś nie po myśli władzy, zostanie rąbnięty sporą dawką fal elektromagnetycznych o odpowiedniej częstotliwości, w wyniku czego wyłysieje, zestarzeje się i straci ochotę do czegokolwiek.

I na koniec jeszcze jedna kompletnie bzdurna teoria. Podobno fale 5G skutecznie zabijają ptaki. Jako przykład podaje się to, że – zdaniem pewnego „teoretyka” – cała wataha szpaków strzeliła skrzydłami, po poddaniu jej radiacji z wieży 5G. W rzeczywistości jednak nigdy nic takiego się nie wydarzyło, o czym musiała nawet oficjalnie oświadczyć powszechnie poważana organizacja Audubon Society. W związku z tym należy założyć, że bociana nadal dziobie szpak, a potem jest zmiana i szpak dziobie bociana. O ile wiem, bocianom nic nie zagraża ze strony 5G, ponieważ są za duże, a poza tym gnieżdżą się na kominach powyżej wież transmisyjnych.

Biorąc to wszystko pod uwagę, należy postawić proste pytanie – czy przejście do 5G niesie ze sobą jakieś realne zagrożenia, a nie tylko te, które rodzą się w zatęchłych piwnicach zaplutych karłów reakcji technologicznej? Odpowiedź jest zależna od tego, gdzie się ucho przyłoży. Niektórzy znawcy meteorologii twierdzą na przykład, że transmisje fal elektromagnetycznych w częstotliwościach wymaganych przez 5G mogą zakłócać działanie satelitów, których zadaniem jest np. śledzenie huraganów i innych zaburzeń atmosferycznych. Naukowcy z National Oceanic and Atmospheric Administration (NOA) są zdania, iż zakłócenia te mogą zredukować dokładność prognoz pogody o 30 proc., czyli do poziomu z lat 80.

Ja sam nie martwię się tym specjalnie, gdyż zawsze zakładam, że deszcz może padać albo może nie padać, mniej więcej z takim samym prawdopodobieństwem. Ponadto organizacja o nazwie Cellular Telecommunications Industry Association (CTIA) twierdzi, że wszystko to nie znajduje żadnego naukowego potwierdzenia, a zatem należy nadal zakładać, iż prognozy pogody będą takie jak zawsze, czyli mało dokładne.

Ostatnio jednak pojawiły się po raz pierwszy rządowe zastrzeżenia co do 5G. Amerykański sekretarz transportu Pete Buttigieg, pospołu z agencją FAA, poprosił dwa wielkie koncerny telekomunikacyjne, Verizon i AT&T, o to, by powstrzymały się na razie od instalowania nowych anten 5G pracujących w tzw. paśmie C-Band. Podobno transmisje w tym paśmie mogą powodować zakłócenia w działaniu niektórych instrumentów na pokładach samolotów pasażerskich. Dane na ten temat są niejasne, choć przedstawiciele koncernów Boeing i Airbus zasugerowali, że gdyby ten nowy sprzęt 5G został zainstalowany w 2019 roku, spowodowałby opóźnienia ponad 300 tysięcy lotów. Jest to argument o tyle wątły, że między Bożym Narodzeniem i Nowym Rokiem wiele tysięcy lotów w USA zostało odwołanych, mimo że żadnych nowych anten 5G nie było.

Szefowie AT&T i Verizona napisali wspólne oświadczenie, w którym dają odpór zakusom władz i stwierdzają, że niczego opóźniać nie zamierzają, bo nie ma żadnych danych, które potwierdzałyby obawy rządu federalnego. Przytaczają też doskonały moim zdaniem argument. We Francji tego rodzaju instalacje już się odbyły i jeszcze żadna maszyna nie wylądowała z tego powodu w piekarni bagietek. A ponieważ latają tam również samoloty amerykańskie, nie sposób zrozumieć, dlaczego nie mogą tego robić również po tej stronie Atlantyku. W oświadczeniu pada następujące, genialne w sensie naukowym zdanie: „Prawa fizyki są takie same w Stanach Zjednoczonych i we Francji”.

Andrzej Heyduk


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama