Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
niedziela, 29 września 2024 12:33
Reklama KD Market
Reklama

Zabójca stu kobiet

Richard Cottingham, nazywany torso killer, a odbywający wyrok dożywotniego więzienia za zamordowanie 6 kobiet, przyznał się do kolejnych dwóch zabójstw. Okazuje się, że w roku 1974 porwał, zgwałcił i zabił 17-letnią Mary Ann Pryor oraz 16-letnią Lorraine Marie Kelly. Przestępstwa miały miejsce w pokoju motelowym, gdzie Cottingham utopił swoje ofiary w wannie, a następnie obciął im kończyny i głowy, by ostatecznie ukryć zwłoki w lesie na północy stanu...

Podwójne życie

Fakt przyznania się przestępcy do dwóch kolejnych morderstw niczego nie zmieni w jego dalszych losach. Dostanie on zapewne dwa kolejne wyroki dożywotniego więzienia i pozostanie za kratami do końca życia. Ponieważ w stanie New Jersey w roku 2007 zniesiono karę śmierci, wymierzenie mu najwyższego wymiaru kary nie wchodzi w rachubę. Jednak jego przypadek jest niepokojący z ważnego powodu. On sam twierdzi, że w sumie zabił ponad 100 kobiet, a policja jak dotąd ustaliła, że niemal na pewno jest on odpowiedzialny za 11 zabójstw.

Mordercza kariera Cottinghama rozpoczęła się w 1967 roku, gdy zamordował on Nancy Vogel, 29-letnią matkę dwójki dzieci. Później zabijał dalsze ofiary, ale policja wpadła na jego trop dopiero w roku 1980, gdy próbował w motelu Quality Inn zamordować 18-letnią prostytutkę. Jej krzyki usłyszała jednak w porę pokojówka, która spłoszyła mordercę i wezwała policję. Kilka tygodni później Cottingham został aresztowany, ale zanim do tego doszło, zabił jeszcze w tym samym motelu 19-letnią Valerie Street.

Jego przezwisko, torso killer, wynika stąd, iż niemal zawsze obcinał on zamordowanym kobietom kończyny. Metodą zbrodni było zwykle uduszenie, choć zdarzały się wyjątki. Prócz wspomnianego powyżej utopienia w wannie, w jednym przypadku Cottingham zadał swojej ofierze kilka pchnięć nożem. W innym przypadku usiłował zatuszować swoją zbrodnię przez podpalenie motelu, w którym znajdowały się ciała dwóch jego ofiar.

Tak jak w przypadku wielu innych seryjnych zabójców, początkowo nic w życiorysie Cottinghama nie zwiastowało późniejszych dramatycznych wydarzeń. Urodził się w nowojorskiej dzielnicy Bronx, a potem wraz z rodzicami przeprowadził się do New Jersey, gdzie odbył normalną edukację w szkole podstawowej i średniej. Następnie zatrudnił się jako programista komputerowy w firmie Blue Cross Blue Shield. Założył też rodzinę – ożenił się i miał z żoną troje dzieci. Przez wszystkie te lata nie popadł w konflikt z prawem, z wyjątkiem jednego aresztowania za prowadzenie samochodu w stanie nietrzeźwym oraz grzywny za próbę drobnej kradzieży w sklepie.

Pierwsze sygnały tego, że prowadził podwójne życie, pojawiły się w połowie lat 60., gdy w Nowym Jorku bez wiedzy żony wynajął mieszkanie. Pozostawał czasami w metropolii do późnych godzin nocnych, tłumacząc się tym, że wymagała tego jego praca. Jednak w rzeczywistości w Big Apple robił coś zupełnie innego. Ze swojego mieszkania wychodził wieczorami na Times Square. W tamtych czasach było to miejsce pełne sex-shopów, a liczne prostytutki oferowały jawnie swoje usługi. Cottingham w pewnym sensie patrolował ten plac i wybierał potencjalne ofiary. Większość zamordowanych później przez niego kobiet pracowała w „przemyśle seksualnym”. Jednak na początek morderca zaatakował wspomnianą już Vogel, która z prostytucją nie miała nic wspólnego.

Makabryczna lista

W roku 1978 żona Cottinghama, która nic nie wiedziała o jego przestępczej karierze, wystąpiła o rozwód. Twierdziła, że miał on liczne romanse i odwiedzał tzw. swingers clubs, czyli placówki, w których małżeństwa (i nie tylko) wymieniają się partnerami. Do rozwodu doszło na dwa lata przed aresztowaniem mordercy. W czasie śledztwa wyszło na jaw, że Cottingham już w młodości fascynował się praktykami typu bondage (krępowanie partnerów seksualnych) i był bardzo krytycznie nastawiony do kobiet lekkich obyczajów. Jedna z jego niedoszłych ofiar zeznała, że w czasie ataku na nią Cottingham krzyczał, że musi ona poddać się jego woli, by zapłacić za swoje grzechy moralne.

Przed postawieniem go przed sądem dokonano badań psychicznych mordercy. Specjaliści doszli do wniosku, że był on w pełni świadomy tego, co robił, i nie może bronić się niepoczytalnością. Dziś jego prawnik twierdzi, że Cottingham zdaje sobie sprawę ze skali swoich przestępstw i często wyraża skruchę.

Jednym z dziwniejszych aspektów całej tej sprawy jest to, że z przebywającym w więzieniu zabójcą zaprzyjaźniła się Jennifer Weiss, która jest córką jednej z zamordowanych przez niego kobiet. Weiss często odwiedza go i prowadzi z nim długie rozmowy. Twierdzi, że chodzi jej o to, by zachęcić Cottinghama do wyjawienia jak największej ilości konkretnych informacji, co ma pozwolić śledczym na ustalenie powiązań między mordercą i niewyjaśnionymi jak dotąd sprawami. Będzie to jednak z pewnością dość trudne, ponieważ 75-letni dziś więzień po prostu może nie pamiętać wszystkich swoich ofiar ani też miejsc, w których dochodziło do ataków. Matką Weiss była Deedeh Goodarzi, która zginęła w wieku 22 lat w nowojorskim motelu, podpalonym następnie przez przestępcę.

Jeśli prawdą jest to, że Cottingham zabił ponad sto kobiet, zająłby pierwsze miejsce na liście amerykańskich seryjnych morderców. Obecnie na czele tej makabrycznej listy znajduje się nieżyjący już Samuel Little, który w latach 1970-2005 zabił 61 osób. O wiele dalej, choć w pierwszej dziesiątce, plasują się tak znani zabójcy jak John Wayne Gacy oraz Ted Bundy.

Krzysztof M. Kucharski


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama