Wszelkie typu działania, jakieś próby palenia flag, wizerunków kogokolwiek, to nie jest zachowanie, które można było w jakikolwiek sposób zaakceptować - mówił wiceminister spraw zagranicznych Marcin Przydacz pytany o incydenty podczas Marszu Niepodległości.
Wiceszefem MSZ został zapytany w Radiu Zet, czy podpisze się pod słowami jednego z organizatorów Marszu Niepodległości Roberta Bąkiewicza, który mówił w czwartek m.in. o trwającej wojnie z Niemcami, a także czy podobają mu antyunijnyne hasła, które padały na demonstracji w Warszawie. Został też zapytany o incydenty, jakie miały miejsce podczas demonstracji w Warszawie, gdzie została spalona flaga Niemiec i zdjęcie byłego premiera Donalda Tuska.
"Wszelkie typu działania, jakieś próby palenia flag, wizerunków kogokolwiek - oczywiście ja się absolutnie pod nimi nie mam zamiaru podpisywać. Wręcz przeciwnie - mogę je także i publicznie potępić. To nie jest zachowanie, które można było w jakikolwiek sposób zaakceptować" - odpowiedział Przydacz. "Zwłaszcza w tej sytuacji, w jakiej jesteśmy, potrzebujemy budowy koalicji europejskiej, więc ja się pod takimi słowami podpisywać nie zamierzam, wręcz przeciwnie" - dodał wiceminister.
Poprosił też, aby nie wtłaczać go w dyskusję na temat słów Bąkiewicza. "On mi ani brat, ani swat" - podkreślił Przydacz. (PAP)