Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 11 października 2024 11:30
Reklama KD Market

Ekstraklasa piłkarska - Lech nie zwalnia tempa. Zwycięstwo Radomiaka

Lider ekstraklasy nie zwalnia tempa i pewnie pokonał Wisłę Płock 4:1. Swoją przewagę udokumentował jednak dopiero w drugiej połowie. Płocczanie zanotowali z kolei siódmą porażkę na wyjeździe. W drugim piątkowym meczu Radomiak pokonał na własnym boisku Górnika Łęczna 3:1.

Wiślacy do Poznania przyjechali z nadzieją na przerwanie fatalnej wyjazdowej passy – w tym sezonie w dotychczasowych sześciu meczach na boiskach rywali nie zdobyli nawet punktu. To jednak Lech podbudowany zwycięstwem na Łazienkowskiej (1:0) był zdecydowanym faworytem spotkania.

Trener płocczan Maciej Bartoszek jeszcze przed meczem miał twardy orzech do zgryzienia, bowiem na rozgrzewce urazu doznał kapitan zespołu Dominik Furman, którego zastąpił Filip Lesniak. Ta nieoczekiwana zmiana nie zdeprymowała piłkarzy Wisły, choć od pierwszych minut musieli odpierać ataki gospodarzy.

W 14. minucie pod dośrodkowaniu Dani Ramireza, Bartosz Salamon "wcisnął" głowę między obrońców gości i pokonał Krzysztofa Kamińskiego. Radość podopiecznych Macieja Skorży trwała zaledwie 120 sekund. Po dalekim wyrzucie z autu, piłki nie przeciął żaden z piłkarzy Lecha, ta trafiła do Damiana Michalskiego, który idealnie obsłużył Dusana Lagatora. Czarnogórzec z bliska nie dał szans Filipowi Bednarkowi.

Szybko stracony gol nieco zaskoczył poznaniaków, a goście umiejętnie wybijali z rytmu "Kolejorza". Wiślacy starali się szybko przerywać akcje lechitów, czasami uciekając się do fauli. Sami też powoli wznawiali grę, celebrowali wykonywanie rzutów wolnych.

Płocczani byli też dość dobrze zorganizowani w defensywie i choć przewaga Lecha w strzałach na bramkę była ogromna (11-1), to tylko raz Kamiński znalazł się prawdziwych opałach. Najpierw z trudem sparował uderzenie Jakuba Kamińskiego, a po chwili słupek go wyręczył po dobitce Adriela Ba Loua.

Po przerwie Lech z jeszcze większą determinacją zaatakował. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Mikael Ishak dograł piłkę wzdłuż bramki, a Lagator skiksował przy próbie wybicia piłki. Ta stała się łatwym łupem dla Radosława Murawskiego, który z łatwością wpakował piłkę do siatki, zdobywając pierwszego gola w barwach Lecha.

Po ponownym objęciu prowadzenia, lider ekstraklasy chciał jak najszybciej "zamknąć" spotkanie, bowiem piłka nie opuszczała połowy gości. Podopieczni Bartoszka nie mieli sposobu na powstrzymanie ataków Lecha, ale mieli trochę szczęścia, bowiem rywalom brakowało dobrego wykończenia.

Wisła sporadycznie gościła w polu karnym poznaniaków, w drugiej odsłonie Bednarek był praktycznie bezrobotny. Rezerwowy Łukasz Sekulski zdobył wprawdzie gola, ale uczynił to ze spalonego.

Lechici mieli coraz więcej przestrzeni na boisku i coraz częściej mieli okazję do gry z kontry. Po jednej z nich Joao Amaral podał do Kamińskiego, który z boku pola karnego uderzył niezwykle precyzyjnie. Czwarty gol padł po fatalnym zagraniu Marko Kolara, który został zablokowany przez Amarala. Portugalczyk przejął piłkę i przez ponad 40 metrów samotnie biegł w kierunku Kamińskiego. W sytuacji jeden na jeden nie dał szans golkiperowi rywali.

W starciu beniaminków piłkarze Radomiaka zainkasowali trzy punkty. Podopieczni trenera Dariusza Banasika byli wyraźnie lepsi od Górnika Łęczna, choć nie pokazali wielkiej gry.

Od początku meczu radomianie dominowali. Pierwszy gol padł już w 25. minucie, kiedy idealne podanie Filipe Nascimento wykorzystał Karol Angielski. Piłka po strzale napastnika gospodarzy trafiła w poprzeczkę, ale chwilę potem przekroczyła linię bramkową.

Na drugiego gola kibice czekali do 37. minuty. Wtedy to Maurides popisał się celną główką i piłka wpadła do bramki Górnika. Maciej Gostomski co prawda złapał futbolówkę, ale ta całym obwodem znalazła się za linią bramkową.

Po zmianie stron gospodarze kontrolowali sytuację. I czyhali na okazję do podwyższenia wyniku. W 61. minucie Maurides wrzucił piłkę na polu karnym do Luisa Machado, który znalazł się sam na sam z Gostomskim. Zawodnik Radomiaka na raty zdobył trzeciego gola.

W końcówce miejscowi rozluźnili się i popełnili kilka błędów. Jeden z nich wykorzystał Damian Gąska, zdobywając honorowego gola dla zespołu z Łęcznej.

(PAP)


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama