Smutne wspomnienia
To był smutny mecz i smutne zwycięstwo - tak wspomina swój triumf w finale Pucharu Europy z Juventusem Turyn w 1985 roku Zbigniew Boniek, jeden z dwóch Polaków, którzy wywalczyli najcenniejsze klubowe trofeum piłkarskie na Starym Kontynencie.
Dwa lata później sukces Bońka powtórzył Józef Młynarczyk w barwach FC Porto. W środę przed szansą dołączenia do nich stanie Jerzy Dudek, który jako bramkarz Liverpoolu zagra w środę w Stambule w finale Ligi Mistrzów z Milanem.
29 maja 1985 roku na stadionie Heysel w Brukseli Juventus Turyn po golu Michela Platiniego pokonał Liverpool 1:0. Jeszcze przed rozpoczęciem finałowego spotkania na wypełnionym 60 tysiącami widzów stadionie doszło do ekscesów z udziałem kibiców obu drużyn. W wyniku starć śmierć poniosło 39 osób, a około 400 zostało rannych. Pomimo ofiar władze UEFA zdecydowały się rozegrać mecz.
"Moje wspomnienia z meczu finałowego są dość smutne - powiedział PAP Zbigniew Boniek. - Nigdy nie szczyciłem się, że zagrałem w tym spotkaniu, nigdy nie chwaliłem się tym zwycięstwem, nawet zrezygnowałem z przyjęcia premii za zdobycie Pucharu Europy. Myślę, że mecz i wygrana Juvetusu w obliczu śmierci aż 39 ludzi nie miały żadnego znaczenia. To jeden z dni w moim życiu, które chciałbym zapomnieć".
Dużo chętniej Boniek rozmawia o środowym spotkaniu. "Spotkają się dwie solidne drużyny - uważa. - Milan wydaje się faworytem, ale Liverpool jest bardzo niewygodnym rywalem dla każdego, o czym przekonały się niedawno Juventus Turyn i Chelsea Londyn. Mam nadzieję, że będziemy świadkami widowiska, a nie piłkarskich szachów. Liczę, że taktyka nie zabija piękna gry, choć mając w pamięci inne mecze finałowe, czy to w europejskich pucharach, czy to w mistrzostwach świata lub Europy, obawiam się, że tak może się zdarzyć".
"Co powoduje zachowawczą grę drużyn w decydujących spotkaniach? Strach. Strach i obawa przed popełnieniem błędu. Presja jest niesamowita. W głowach kołaczą myśli, że to już ostatni mecz i cel jest na wyciągnięcie ręki. Każdy boi się, by nie popełnić choć najmniejszego błędu, bo może on zmarnować pracę i wysiłek włożony do dotarcie do finału" - dodał.