10 tys. pracowników największego na świecie producenta maszyn rolniczych John Deere rozpoczęło w czwartek strajk w 14 zakładach w USA. To największa akcja strajkowa w amerykańskim sektorze prywatnym od 2019 r. Strajk może być jednak dopiero początkiem fali podobnych protestów.
Strajk rozpoczął się w czwartek o północy i jest rezultatem odrzucenia przez członków związku zawodowego United Auto Workers (UAW) wynegocjowanej przez zarząd nowej 6-letniej umowy. Zakładała ona m.in. początkowe podwyżki o 5-6 proc. i do 20 proc. w ciągu sześciu kolejnych lat. 90 proc. związkowców zagłosowało jednak przeciwko tym warunkom, argumentując, że nie odzwierciedlają one wyników finansowych firmy, która zanotowała w tym roku zysk netto wysokości prawie 5 mld dolarów, o 84 proc. wyższy niż w 2019 r. Jak podaje stacja CNN, średnia płaca pracownika linii produkcyjnej to ok. 60 tys. dolarów rocznie.
Strajk w John Deere jest największą akcją tego typu od czasu sześciotygodniowego protestu pracowników koncernu motoryzacyjnego General Motors w 2019 roku. Wówczas również strajkowali członkowie UAW, który jest jednym z największych związków zawodowych w USA.
Może to być jednak dopiero początek fali protestów pracowniczych. Już wkrótce do związkowców z fabryk traktorów mogą dołączyć ponad 24 tys. pracowników medycznych z Kalifornii i Oregonu, których związek nie porozumiał się dotąd z siecią szpitali Kaiser Permanente. Ponadto na poniedziałek planowany jest strajk związku pracowników branży filmowej i telewizyjnej IATSE, zrzeszającego ponad 60 tys. osób. Już w ubiegłym tygodniu swój protest rozpoczęli pracownicy zakładów producenta płatków śniadaniowych Kellog's, a wcześniej strajkowali też górnicy z Alabamy oraz pracownicy fabryk ciastek i przekąsek Nabisco.
Działania związkowców to efekt m.in. gwałtownych zmian na rynku pracy spowodowanych pandemią koronawirusa i odpowiedzią państwa na nią. Od wiosny br. miliony pracowników porzuciły swoją pracę, zaś wielu pracodawców, zwłaszcza w niskopłatnych sektorach gospodarki, narzeka na brak rąk do pracy. W efekcie siła przetargowa pracowników wzrosła.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)