Po zwycięstwie w Barcelonie Fin Kimi Raikkonen z McLaren-Mercedes zapowiada, że stanie na najwyższym stopniu podium także podczas niedzielnego wyścigu o Grand Prix Monaco, szóstej eliminacji mistrzostw świata Formuły 1.
Przed dwoma tygodniami Raikkonen przerwał serię czterech zwycięstw kierowców z teamu Renault, w tym trzech kolejnych triumfów Hiszpana Fernando Alonso, aktualnego lidera klasyfikacji Mś. W pierwszym tegorocznym wyścigu - GP Australii najlepszy był Włoch Giancarlo Fisichella.
"Mam duże szanse, by powtórzyć wynik z Barcelony, bo jestem w tej chwili wystarczająco mocny psychicznie, mam do dyspozycji bardzo dobry bolid - powiedział Raikkonen. - Jestem też bardzo zmotywowany do tego, by wygrać, bo byłby to 200. triumf Mercedesa w Formule 1. Do jubileuszu brakuje nam tylko jednego zwycięstwa i zamierzam je odnieść właśnie w Monaco".
Do walki o zwycięstwo mogą się w niedzielę włączyć także bolidy Toyoty, prowadzone przez Włocha Jarno Trulliego i Niemca Ralfa Schumachera. W GP Hiszpanii zajęli odpowiednio trzecie i czwarte miejsce, za Raikkonenem i Alonso.
Po pięciu startach w sezonieRaikkonen zajmuje trzecie miejsce w klasyfikacji Mś kierowców, z dorobkiem 17 punktów. Wyprzedzają go Alonso - 44 pkt i Trulli - 26.
Wielką niewiadomą jest postawa Ferrari, które w tym sezonie zmaga się z licznymi problemami technicznymi. Były kierowca Formuły 1, Austriak Niki Lauda twierdzi nawet, iż nieudany start w Monaco i ewentualne zwycięstwo Alonso, może oznaczać, że Niemiec Michael Schumacher raczej będzie musiał zapomnieć o zdobyciu ósmego tytułu mistrzowskiego w tym sezonie.
W niedzielę na ulicznym torze w Monte Carlo kierowcy wystartują już po raz 52., bowiem wyścig o GP Monaco jest jedną z najstarszych i najbardziej prestiżowych imprez w kalendarzu Mś Formuły 1. Ustępuje tylko włoskiej Monzie (w tym roku będzie gościć GP Włoch po raz 55.) w liczbie przeprowadzonych zawodów w tej elitarnej rywalizacji.
Po raz pierwszy kierowcy Formuły 1 walczyli tu o punkty do Mś 21 maja 1950 roku, a zwyciężył wówczas Argentyńczyk Juan Manuel Fangio, który w latach 50. pięciokrotnie zdobywał tytuł mistrza świata. Natomiast pierwszy w historii wyścig samochodowy rozegrano w Monte Carlo już w 1929 roku.
GP Monaco zawsze towarzyszy ogromne zainteresowanie mediów i to nie tylko zajmujących się motoryzacją, bowiem w loży VIP zasiada zwykle prawdziwa "śmietanka" show biznesu, finansjery, świata polityki oraz rodzina książęca.
Tym razem jednak należy spodziewać się trochę mniejszej fety niż zwykle, w wyniku niedawnej żałoby po śmierci księcia Rainiera III, z dynastii Grimaldich, rządzącej w Monako od 1331 roku. Niewykluczone, że na trybunie honorowej pojawi się jego syn i zarazem sukcesor tronu - Albert.
Położone na powierzchni 1,95 km kw. Monako liczy zaledwie 32 tysiące mieszkańców, wśród których sporą część stanowią sportowcy z całego świata. Państwo to jest dziedziczną monarchią konstytucyjną od 1911 roku.
Tor w Monte Carlo jest chyba najbardziej znaną ze wszystkich aren, na których rozgrywane są wyścigi Formuły 1. Jest też największym wyzwaniem dla kierowców, z których wielu - ze względu na korzystne przepisy fiskalne - ma tu swoje rezydencje. Nie należy jednak do ulubionych miejsc ekip technicznych i konstruktorów silników.
Wszystko za sprawą bardzo wąskich odcinków trasy i spadków terenu, które zmuszają kierowców do gwałtownego ograniczenia prędkości i utrudniają wyprzedzanie rywali. Bardzo istotną sprawą są też rozwiązania techniczne i organizacja obsługi toru, który - w razie kraksy - może stać się nieprzejezdny, a usunięcie uszkodzonych pojazdów bardzo czasochłonne.
Przed rokiem GP Monaco wygrał Trulli (wówczas Renault), odnosząc pierwsze i jedyne jak dotychczas zwycięstwo w karierze. Włoch wyprzedził Brytyjczyka Jensona Buttona (BAR-Honda) i Brazylijczyka Rubensa Barrichello (Ferrari).
W niedzielę kierowcy będą mieli do pokonania dystans 260,520 km, czyli 78 okrążeń po 3340 m.