W 1969 roku policja stanu Massachusetts dokonała makabrycznego odkrycia. W lesie na półwyspie Cape Cod znaleziono poćwiartowane ciała kobiet. Na ich skórze widniały ślady ugryzień. Na okolicznych mieszkańców padł blady strach...
Zaginione kobiety
Zwłoki odkryto w lesie w miejscowości Truro tuż obok popularnego kurortu turystycznego Provincetown położonego na samym końcu półwyspu. W lokalnej prasie zawrzało. Wydarzenie samo w sobie było nie lada sensacją, ale wystąpienie prokuratora jeszcze dolało oliwy do ognia. Edmund Dinis publicznie oświadczył, że ofiary miały wycięte serca, zwłoki były rozczłonkowane na wiele fragmentów oraz że na skórze znaleziono ślady zębów.
Po całej Ameryce lotem błyskawicy rozniosła się ponura wiadomość, że na malowniczym przylądku grasuje morderca-wampir. Młode kobiety znikały w tym rejonie już od jakiegoś czasu. W maju 1968 roku zaginęła tam 18-letnia kelnerka Sydney Monzon, a kilka miesięcy później niejaka Susan Perry. Ponieważ obie widywane były w towarzystwie pewnego 25-latka, Tony’ego Costa, śledczy go przesłuchali. Twierdził, że obie zniknęły z pola widzenia, ponieważ uciekły – jedna do Europy, druga do Meksyku.
W epoce rozkwitu kultury hippisowskiej nikogo nie dziwiły ucieczki nastolatków, które przyłączały się do komun, dlatego policja uwierzyła w wersję Tony’ego. Inaczej było, kiedy zaginęły dwie dwudziestoparolatki, które pewien styczniowy weekend 1969 roku postanowiły spędzić w Provincetown. Patricia Walsh była nauczycielką, a Mary Wysocki kończyła ostatni rok studiów. Obydwie zakwaterowały się w tym samym budynku, w którym mieszkał Tony. Kiedy w poniedziałek nie stawiły się, jedna w pracy, a druga w szkole, policja nabrała podejrzeń.
Las ciał
Kilka dni po ich zaginięciu ktoś zobaczył ich samochód zaparkowany przy lesie w miasteczku Truro. Postanowiono przeszukać okolicę i wtedy natknięto się na wystający z ziemi kawałek materiału. Chwilę potem odkryto ciało kobiety w stanie głębokiego rozkładu. Jak się później okazało, należało do zaginionej rok wcześniej Susan Perry. Poszukiwania kontynuowano i po miesiącu znaleziono wreszcie ciała Patricii Walsh oraz Mary Wysocki, a pod nimi również te należące do kelnerki Sydney Monzon.
Zwłoki były poćwiartowane. Głowa Mary Wysocki zagrzebana była gdzie indziej niż tors. Skóra na jej klatce piersiowej była odtarta, podobnie było u Walsh. Ustalono, że kobiety zmarły od ran postrzałowych w głowę. Rozczłonkowanie ciał miało miejsce już po ich śmierci. Niektóre źródła podają, że u ofiar widoczne były ślady zębów. Biegli patolodzy zeznali, że wiele wskazywało na zachowania nekrofilskie.
Aresztowanie wampira
Namierzenie sprawcy nie trwało długo. Wszystkie tropy prowadziły do Tony’ego Costy. Susan Perry była jego młodocianą partnerką i mieszkała u niego przez tydzień, po czym zaginęła. Walsh i Wysocki podwoziły go do miasta feralnego weekendu, podczas którego zniknęły. Mało tego, Tony Costa jeździł autem, które należało do Walsh i które, jak twierdził, ona mu przekazała, a sama wyjechała do Kanady.
Punktem zwrotnym był moment, gdy śledczy dowiedzieli się, że las, w którym odnaleziono zwłoki, Costa traktował niemal jak swój prywatny ogródek. Hodował tam marihuanę i przechowywał narkotyki, którymi handlował. Detektywi uznali, że zbiegów okoliczności jest zbyt dużo i 6 marca 1969 roku aresztowali mężczyznę.
Wampir z Cape Cod kilka razy zmieniał swoje zeznania. Raz twierdził, że zbrodni dokonali jego znajomi. Innym razem utrzymywał, że poćwiartował ciała, ale nie zabił zaginionych kobiet. Kiedy indziej zrzucił całą winę na swój narkotyczny nałóg, uznając, że nie był świadomy czynów, jakich się dopuścił. Biegli psychiatrzy uznali, że w istocie w grę wchodzą zaburzenia schizoidalne. Prawdopodobnie Tony zmagał się z nimi na skutek traumatycznych doświadczeń z dzieciństwa.
Osobowość schizoidalna
Jako 12-letni chłopiec Tony padł ofiarą gwałtu dokonanego przez starszego kolegę. Costa od młodych lat przejawiał skłonności do brutalnego zachowania. W wieku 16 lat napadł na nastolatkę w jej własnym łóżku, usiłując dokonać porwania i gwałtu. Kiedy indziej w lesie postrzelił z łuku swoją znajomą. Jego życie było jednym wielkim bałaganem. Jeszcze jako nastolatek ożenił się i był ojcem dla trojga dzieci. Niestety z powodu jego nałogu narkotykowego rodzina wkrótce się rozpadła.
Costa włamał się kiedyś do gabinetu lekarskiego i wyniósł potężny zapas różnych substancji odurzających. Co ciekawe, oprócz dealerki Costa trudnił się także opieką nad dziećmi. Wszystkie mamy z Cape Cod, które zostawiały z nim swoje dzieci, poczuły ciarki na plecach, gdy wyszło na jaw, że ich niańka to seryjny morderca. Mało tego, jak wynika z relacji niektórych jego dawnych podopiecznych, mężczyzna zabierał je do lasu, w którym dokonał swoich brutalnych morderstw.
Wampirem z Cape Cod fascynował się amerykański pisarz Kurt Vonnegut. Możliwe, iż dlatego, że jego córka miała kontakt z Costą i teoretycznie rzecz biorąc mogła podzielić los innych ofiar. Vonnegut korespondował z mordercą, gdy ten przebywał już w więzieniu. Costa za kratkami sam zaczął parać się twórczością literacką. Napisał powieść, której tematem były morderstwa z lasu w Truro. Przedstawił w niej siebie jako bohatera, który dobija cierpiące dziewczyny zaatakowane przez jego przyjaciela. Po czterech latach odsiadki, w 1974 roku Costa powiesił się w celi. Niektórzy twierdzą jednak, że nie było to samobójstwo...
Emilia Sadaj