Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
niedziela, 29 września 2024 20:20
Reklama KD Market
Reklama

Churchill a sprawa polska

Winston Churchill to wciąż najbardziej znany spośród polityków, którzy przeszli już do kart historii. Z Polską połączyła go II wojna światowa i polityczne interesy. Wcześniej nie mieliśmy z Wielką Brytanią praktycznie żadnych kontaktów. Ani oni nam nie zagrażali, ani my im. To się zmieniło w 1939 roku, gdy Niemcy napadli na Polskę. Z roku na rok te dwa kraje, odległe od siebie geograficznie i historycznie, musiały ze sobą współpracować, aby pokonać Niemcy...

Błąd Hitlera

Hitler, patrząc z niemieckiego punktu widzenia, popełnił błąd. Gdyby w 1939 roku, zamiast na Polskę, uderzył na Anglię, zdobyłby ten kraj. Wielka Brytania, choć panowała nad niemal połową świata, jako wyspa była bezbronna. Jej siły wojskowe były rozproszone na kilku kontynentach. Lotnictwo, decydujące wówczas o zwycięstwie, w porównaniu z niemieckim było kilkakrotnie słabsze. Tylko flota angielska mogła być porównywana z niemieckimi okrętami. Ale w początkowej fazie II wojny światowej Ocean Atlantycki odgrywał mało ważną rolę. Liczyły się zdobycze na ziemi. W końcu okazało się, że Hitler, jak wcześniej Napoleon, zadławił się zdobytymi ziemiami.

Przed wojną Polska nie miała sojuszników. Gdy w sierpniu 1939 roku podpisano w Moskwie układ pomiędzy Hitlerem a Stalinem, wraz z tajnym protokołem dotyczącym podziału Polski między Niemcy a ZSRR, rządy państw zachodnich szybko się dowiedziały o tym protokole. Niemiecki dyplomata Heyworth von Bitterfeld przekazał w tajemnicy kopię tego dokumentu ambasadorowi amerykańskiemu w Moskwie. Amerykanie wyjawili szczegóły tajnego protokołu Anglikom i Francuzom. Ale do Warszawy nie dotarło żadne ostrzeżenie od któregokolwiek z tych krajów.

Zimne kalkulacje

Na Zachodzie zdawano sobie sprawę, iż Hitler dąży do wojny. Więc tamtejsze rządy uznały, że jeśli ma być wojna, to niech Hitler idzie na Wschód, a nas zostawi w spokoju. Hitler poszedł i na Wschód, i na Zachód. Niemcy zdobyli Francję jeszcze szybciej niż Polskę.

Po porażce Francji Winston Churchill jako premier Wielkiej Brytanii zgodził się, aby w Londynie miał siedzibę polski rząd na uchodźstwie. A nie musiał się zgodzić. Premier polskiego rządu emigracyjnego generał Władysław Sikorski widział w Churchillu przyjaciela Polaków. Obaj osobiście lubili się. Tylko jeśli chodziło o ZSRR, a zwłaszcza plany na po wojnie, mieli całkiem różne zdania.

Gdy Hitler uderzył na Związek Radziecki, to Stalin stał się najlepszym sojusznikiem Churchilla. I nie ma się co dziwić. Przyjaźń przyjaźnią, ale Churchill doskonale znał credo polityki Wielkiej Brytanii. Sformułował je Benjamin Disraeli: „Wielka Brytania nie ma przyjaciół ani wrogów, ma jedynie interesy”. I Churchill postępował w myśl tej zasady.

Skoro na sojusznika sowieckiego spadł główny ciężar wojny, brytyjską racją stanu stało się, by pod żadnym pozorem nie osłabiać Stalina, nie utracić jego względów poprzez podnoszenie niewygodnych spraw. Taką niewygodną sprawą była kwestia Polski, między innymi rozstrzelanie przez Rosjan polskich oficerów w Katyniu. Zachód, choć wiedział, kto jest sprawcą katyńskiego mordu, w czasie wojny nie podnosił tego tematu. I też nie ma się co dziwić. Chłodna, polityczno-wojenna kalkulacja. Liczyły się miliony rosyjskich żołnierzy walczących z Niemcami.

Już na konferencji przywódców trzech mocarstw w Teheranie w 1943 roku – byli to prezydent USA Roosevelt, Churchill i Stalin – Churchill zgodził się wydać Polskę w ręce Związku Radzieckiego. To był polityczny handel. ZSRR miał do wyboru: obejmie swoimi wpływami Grecję albo Polskę. Stalin wybrał Polskę. Churchill i Roosevelt zgodzili się. Wtedy to Stalin miał najlepsze karty w ręku. Rosjanie dopiero co rozgromili pancerne armie Hitlera pod Kurskiem, wzięli do niewoli 900 tysięcy Niemców. A na Zachodzie nikt jeszcze nie stanął przeciwko Niemcom. Anglicy i Amerykanie tylko bombardowali je z powietrza.

Zagadkowa katastrofa

Generał Sikorski nie chciał się pogodzić z teherańskimi ustaleniami. Utrudniał Churchillowi pokojową politykę z Rosjanami. Aż Anglicy zaczęli naciskać na polskiego prezydenta Raczkiewicza, aby pozbawił stanowisk „trudnego” Sikorskiego. I jakoś tak się stało, że Sikorski zginął w tym czasie w katastrofie lotniczej koło Gibraltaru. Ta katastrofa do dzisiaj nie jest wyjaśniona.

Śmierć Sikorskiego doprowadziła do nowych napięć pomiędzy Polakami a Anglikami i Rosjanami. Polacy zaczęli tak Moskwę, jak i Londyn uważać za możliwego sprawcę katastrofy pod Gibraltarem. Mimo to Churchill wciąż sprzyjał Polakom. Chciał, aby ich oficjalnie włączyć wraz z Sowietami do koalicji antyhitlerowskiej. Rosjanie nawet nie podjęli rozmowy na ten temat. Amerykanie też nie byli zainteresowani.

Do samego końca wojny Polacy nie mogli rozwiązać sprawy dla nich najważniejszej. Chodziło o przebieg polskiej granicy z ZSRR. Ta niezwykle drażliwa sprawa dla koalicjantów sprawiła, że polscy sprzymierzeńcy stawali się coraz bardziej niewygodni dla Churchilla. W końcu stało się tak, że Związek Radziecki – przede wszystkim w związku z odkryciami grobów w Katyniu – zerwał stosunki dyplomatyczne z polskim rządem na uchodźstwie w Londynie. Roosevelt nie przejmował się tym. Uważał, że to sprawy Europy i niech Europejczycy sami to sobie załatwiają.

W Teheranie Churchill zgodził się, bez wahania, na tzw. linię Curzona jako wschodnią granicę Polski – przebiegała mniej więcej wzdłuż rzeki Bug. Ale też stanowczo był za tym, żeby Polska, w zamian za utracone ziemie na wschodzie, otrzymała dobrze zagospodarowane ziemie niemieckie na zachodzie.

Zdrada w Jałcie

Rozpoczęta 4 lutego 1945 roku w Jałcie na Krymie konferencja Wielkiej Trójki do dziś pozostaje symbolem zdrady zachodnich sojuszników wobec Polski. Zgodzili się na podporządkowanie Europy Wschodniej totalitarnemu imperium sowieckiemu.

Profesor Andrzej Garlicki, znawca okresu II wojny światowej, opisał, jaki wtedy występował układ sił: „Najmocniejszą pozycję miał Stalin. Armia Czerwona opanowała Bałkany, oblegała Budapeszt, zdobyła Polskę i walczyła z Niemcami już na ich terytorium. Zdobycie Berlina przez Rosjan było tylko kwestią czasu”.

Roosevelt też miał powody do zadowolenia. Na Pacyfiku Amerykanie powoli, ale konsekwentnie wypierali Japończyków z zajętych przez nich terytoriów. W Europie, po udanej inwazji w Normandii armie zachodnie w ciężkich walkach zbliżały się do granic Niemiec. Alianci panowali w powietrzu. Amerykańskie bombowce miażdżyły Niemcy codziennymi nalotami. Roosevelt po raz czwarty wygrał wybory prezydenckie w USA.

Profesor Garlicki zauważył też, że w tamtym czasie osłabła pozycja Churchilla: „Klęska Niemiec, osłabienie Francji i wzrost militarnej potęgi Związku Radzieckiego przekreślały szanse na równowagę sił na kontynencie europejskim. Szlachetne pomysły prezydenta Roosevelta, że powinno się po wojnie przystąpić do likwidacji systemu kolonialnego, stanowiły poważne zagrożenie dla Wielkiej Brytanii”. Anglia była największą potęgą kolonialną. Wojna wzmocniła ZSRR i Stany Zjednoczone. Osłabiła Wielką Brytanię.

W czasie trwających ponad tydzień rozmów w Jałcie podjęto szereg ustaleń dotyczących strategicznego współdziałania w końcowej fazie wojny oraz zasad ładu politycznego na świecie po zakończeniu wojny. Roosevelt otrzymał od Stalina zapewnienie, że Związek Radziecki będzie współpracował przy tworzeniu Organizacji Narodów Zjednoczonych. A także, iż – po zwycięstwie nad Niemcami – ZSRR w ciągu dwóch, trzech miesięcy przystąpi do wojny z Japonią, na czym Amerykanom szczególnie zależało.

W zamian sowiecki przywódca żądał swobody działań w Europie Wschodniej, odpowiedniej strefy okupacyjnej w Niemczech oraz ogromnych odszkodowań wojennych. Stalin dodatkowo zyskał, w tajnym porozumieniu Wielkiej Trójki, uznanie kontroli nad Mongolią, Wyspami Kurylskimi, Sachalinem oraz bazą morską w Port Artur. Churchillowi nie spodobały się tak daleko idące ustępstwa wobec Stalina, ale jego sprzeciw wiele nie ważył.

Podczas spotkania na Krymie najdłużej rozmawiano na temat spraw polskich. Churchill w swoich wspomnieniach napisał: „Polska była w rzeczywistości najbardziej pilną przyczyną zwołania konferencji jałtańskiej i stała się pierwszym z wielkim powodów, które doprowadziły do rozkładu Wielkiej Koalicji”.

W Jałcie zadecydowano, że działający w Polsce Rząd Tymczasowy, pod patronatem Stalina, zostanie poszerzony o polityków z zagranicy, czyli z Anglii, i przeprowadzi jak najszybciej wolne wybory. Tyle Churchill zdołał wymóc. Można sobie wyobrazić, jak Stalin śmiał się z tego. Jego wojska stały w Polsce, mógł robić w niej, co chciał.

Stalin wygrał także nasze ziemie na wschodzie. Trzej przywódcy mocarstw orzekli, że polska granica na wschodzie będzie przebiegać wzdłuż ustalonej już w Teheranie tzw. linii Curzona. Roosevelt i Churchill chcieli, aby przy Polsce pozostał Lwów. Stalin nie zgodził się nawet na to.

Linię zachodniej granicy Polski z Niemcami zaproponował Stalin – od Szczecina włącznie, wzdłuż biegu Odry i Nysy Łużyckiej do Wrocławia. To z kolei nie spodobało się Churchillowi i Rooseveltowi.

Rozgrywka w Poczdamie

W lipcu 1945 roku w Poczdamie wszystko się ostatecznie rozstrzygnęło. O Stalinie można powiedzieć wszystko, ale na pewno nie to, że był przyjacielem Polaków. W 1920 roku uciekał przed Polakami, aż się kurzyło. I to mu zostało w pamięci. A jednak to postawa Stalina w Poczdamie zagwarantowała Polsce dzisiejsze terytorium. Bo mogliśmy zostać zarówno bez ziem na wschodzie i bez tzw. Ziem Odzyskanych, jak je kłamliwie nazywała propaganda komunistyczna.

W Poczdamie zachodni przywódcy nie bardzo chcieli, aby Polska w zamian za utracone ziemie na wschodzie przejęła część terytorium niemieckiego. Churchill uważał, że radziecki satelita, czyli Polska, z szerokim dostępem do morza i całym przemysłowym Śląskiem stanowi poważne niebezpieczeństwo dla Zachodu. Nalegał, by nie przekazywać Polsce niemieckich miast. Ten jeszcze do niedawna przyjaciel Polski, powiedział: „Nie byłoby dobrze, gdyby polska gęś padła z niestrawności na skutek połknięcia zbyt dużej części Niemiec”.

Churchill znalazł sojusznika w Stanach Zjednoczonych. Amerykański sekretarz stanu w gabinecie Harry’ego Trumana, James Byrnes, wyznał, że jest przeciwko utrwaleniu polskiej granicy zachodniej. Później George Marshall, znany z planu odbudowy Europy po wojnie, nalegał na Stalina, żeby Polska oddała Niemcom Dolny Śląsk, Ziemię Lubuską i Pomorze Zachodnie aż do Kołobrzegu włącznie.

Churchill zdobywał sojuszników. I nie wiadomo, jakimi ustaleniami skończyłaby się konferencja w Poczdamie, gdyby akurat w czasie trwania konferencji Churchill nie przegrał wyborów w Anglii. Musiał opuścić Poczdam. Stalin przeforsował polską granicę wzdłuż Odry i Nysy.

Ostatecznie 48 procent terenów II Rzeczypospolitej wcielono do ZSRR – 175 tysięcy kilometrów kwadratowych. Do Polski włączono 100 tysięcy kilometrów kwadratowych ziem niemieckich.

Po wojnie

Sprawa granicy polskiej na zachodzie nie skończyła się w Poczdamie. Kiedy zachodnia część Niemiec odzyskała niezależność jako Republika Federalna Niemiec, ten temat odżył. Kanclerz RFN Konrad Adenauer w 1951 roku oświadczył w Bundestagu: „Chcę jasno powiedzieć, że dla nas ziemie po drugiej stronie Odry i Nysy są częściami Niemiec”. Rewindykacja zachodnich województw Polski miała być pierwszym krokiem po zjednoczeniu RFN i NRD, tej drugiej zależnej od ZSRR.

Amerykanie i Anglicy nieoficjalnie sprzyjali Niemcom w ich dążeniu do odebrania ziem Polsce. W 1953 roku Wielka Brytania przygotowała tajny protokół pozbawiający Polskę terytorium na zachodzie w wypadku połączenia dwóch krajów niemieckich.

Nawet Rosjanie, choć to oni ustalili granicę na zachodzie Polski, nie byli przeciwni jej zmianie. Jednak postawili warunek, że zjednoczenie RFN i NRD może nastąpić tylko wtedy, kiedy Niemcy będą pod rządami komunistów.

Związek Radziecki długo grał kartą polskiej granicy zachodniej. Dopiero gdy się upewnił, że nie zyska kontroli nad całymi Niemcami, zagwarantował Polsce nienaruszalność zachodniej granicy – 20 lat po wojnie. Pięć lat później Zachodnie Niemcy uznały granicę na Odrze i Nysie Łużyckiej. W ramach słynnej grudniowej umowy pomiędzy RFN i PRL, Niemcy ostatecznie zrzekły się Śląska i Pomorza Zachodniego.

Przypomnijmy – przed wojną Polska nie miała sojuszników. Do czegoś podobnego może dojść i dzisiaj. Oby nie okazało się, że historia, mimo wszystko, nie nauczyła wiele Polaków.

Ryszard Sadaj


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama