Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
niedziela, 29 września 2024 20:24
Reklama KD Market
Reklama

Na tropie USS Grayback

W czasie II wojny światowej USA straciły 52 łodzie podwodne, w wyniku czego zginęło 374 oficerów i 3131 marynarzy. Niemal wszystkie z tych jednostek pozostają na dnie, głównie w wodach Atlantyku. Tim Taylor zajmuje się zawodowo szukaniem zatopionych łodzi podwodnych. Nie jest to zadanie łatwe, gdyż zwykle nie wiadomo, w którym dokładnie miejscu dana jednostka znajdowała się z chwilą, gdy została skutecznie zaatakowana...

Zaginiona łódź podwodna

W latach 40. XX wieku łódź podwodna USS Grayback odnosiła spore sukcesy. Jej głównym zadaniem było atakowanie i zatapianie okrętów handlowych wroga. W sumie jednostka ta wykonała 9 misji, w czasie których zatopiła 14 statków. Uczestniczyła też w styczniu 1943 roku w szczególnej akcji. Jej celem było uratowanie załogi samolotu B-26, który wodował na Pacyfiku.

Rok później USS Grayback wypłynął z portu Pearl Harbor w swoją 10. misję. Zniszczył dwa kolejne okręty handlowe, ale 27 lutego kontakt z tą jednostką nagle się urwał. Po miesiącu dowództwo U.S. Navy uznało oficjalnie łódź za zaginioną. Oczywiste było to, że jednostka zatonęła, ale nie wiadomo było, w jakich okolicznościach i gdzie.

Znacznie później japońskie raporty wojskowe wykazały, że USS Grayback został zaatakowany przez japońskie bombowce i poszedł niemal natychmiast na dno. Stało się to gdzieś na wodach południowego Pacyfiku, prawdopodobnie w odległości ok. 100 mil od wyspy Okinawa. Po zakończeniu działań wojennych próbowano przez pewien czas zlokalizować wrak, ale nie przyniosło to żadnych rezultatów.

Tim Taylor swoje poszukiwania zatopionych łodzi podwodnych rozpoczął w 2009 roku. Wcześniej pracował w firmie projektującej i budującej podwodne sondy. Ostatecznie założył własną firmę o nazwie Tiburon Subsea, która buduje zautomatyzowane, bezzałogowe pojazdy podwodne. W roku 2015 Taylor powiedział dziennikarzom pisma Marine Technology News: „Niemal całe życie interesowałem się prowadzeniem podwodnych eksploracji. Jednak człowiek ma pewne ograniczenia, których nie posiadają automaty, w związku z czym po pewnym czasie zacząłem inwestować w budowanie całkowicie zautomatyzowanych, sterowanych zdalnie sond”.

W roku 2010 Taylor ogłosił projekt o nazwie „Lost 52”, którego celem jest zlokalizowanie 52 amerykańskich łodzi podwodnych. Jeszcze w tym samym roku jego ekipa odniosła pierwszy sukces: w pobliżu Key West znalazła wrak łodzi podwodnej USS R-12, która zatonęła w roku 1943 w wyniku poważnej awarii technicznej. Pięciu marynarzom udało się uratować, ale 42 dalszych poniosło śmierć. Wrak został zlokalizowany przez sondę Research Vessel Tiburon.

Szkielety na pokładzie

Sukces ten spowodował, że Taylor zaczął marzyć o odnalezieniu USS Grayback. W ciągu następnych kilku lat jego ekipa zlokalizowała 5 kolejnych wraków, ale było to w miarę łatwe, gdyż istniały dość dobre dane na temat miejsc ich zatopienia. W przypadku USS Grayback było inaczej – możliwy obszar poszukiwań był ogromny, a zatem należało w jakiś sposób go bardziej sprecyzować. Taylorowi udało się dotrzeć do niektórych japońskich raportów wojskowych z okresu wojny, ale ich tłumaczenie na angielski zawierało niestety błąd w liczbach mających pokazywać położenie geograficzne amerykańskiej jednostki w chwili jej zatopienia. Spowodowało to, że początkowo ekipa Taylora wszczęła poszukiwanie wraku o 100 mil dalej niż powinna.

Ostatecznie wyznaczono w miarę wąski krąg poszukiwań i w czerwcu 2019 roku Taylor rozpoczął swoje działania w okolicach Okinawy. Miał do dyspozycji kilka nowoczesnych dronów podwodnych, wyposażonych w sonary i urządzenia radiolokacyjne. Jednak wiele tygodni poszukiwań, zarówno przy pomocy maszyn, jak i nurków, nie przyniosło żadnych rezultatów.

Dopiero z chwilą, kiedy cała wyprawa miała się zakończyć, na ekranie monitora pojawił się obraz przesłany na powierzchnię przez jedną z sond. Pokazywał on podłużny kadłub, którego przednia część ozdobiona była insygniami USS Grayback. Nie było żadnych wątpliwości co do tego, że po 75 latach Taylorowi udało się znaleźć zatopioną łódź, ale konieczna była jeszcze weryfikacja specjalistów z U.S. Navy, którzy potwierdzili, że to rzeczywiście wrak USS Grayback.

Zatopiony okręt stał się przez wszystkie te lata własnym ekosystemem, wspierającym liczne gatunki morskiej fauny i flory. Jednak na pokładzie znajdowały się również ciała 80 amerykańskich marynarzy. Nikt nie ma zamiaru podejmować jakichkolwiek prób wydobycia wraku na powierzchnię lub odzyskania szkieletów poległych. Jednak dla rodzin marynarzy sam fakt zalezienia łodzi podwodnej miał ogromne znaczenie, gdyż wreszcie ustalono miejsce spoczynku ich bliskich.

Taylor ma zamiar kontynuować swoje dzieło. Znalezienie wszystkich 52 zatopionych łodzi z pewnością nie będzie możliwe, między innymi dlatego, że niektóre z nich rozpadły się, zanim jeszcze poszły na dno, inne zaś mogły ulec całkowitemu rozkładowi. Jednak jego zdaniem nawet zlokalizowanie tylko połowy okrętów będzie ogromnym sukcesem.

Prędzej czy później pojawi się problem finansowania tych poszukiwań. Taylor jest wprawdzie człowiekiem dość zamożnym, ale każda jego wyprawa kosztuje wielkie pieniądze. Chodzi zatem o pozyskiwanie coraz to nowych sponsorów. Pewne wsparcie, szczególnie techniczne, zapewnia też amerykańska marynarka wojenna. Następna wyprawa ma zaprowadzić Taylora i jego ludzi na sam środek Atlantyku, gdzie w czasie wojny dochodziło do starć amerykańskich jednostek z niemieckimi U-Bootami. Taylor nie wyjawił, czy w czasie swoich dotychczasowych eksploracji natrafił również na wraki niemieckich okrętów podwodnych. – Ich odnajdywanie nie jest moim celem – powiedział krótko.

Andrzej Malak


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama