Legendy nie biorą się znikąd. Zawsze jest w nich jakaś cząstka tego, co wydarzyło się naprawdę. To dotyczy także najbardziej znanego polskiego czarnoksiężnika, imć pana Twardowskiego. Wbrew pozorom mistrz Twardowski to postać realna, choć przez późniejsze legendy i literaturę zmieniona nie do poznania...
Ucieczka na Księżyc
Nasz mistrz Twardowski wyróżnia się na tle innych adeptów sztuk magicznych w Europie. Tamci to zgrzybiali starcy pogrążeni w zakurzonych księgach, mruczący pod nosem tajemnicze formuły albo w skupieniu przelewający eliksiry do fiolek. Twardowski to zawadiacki szlachcic w żupanie i kontuszu, z sumiastymi wąsami, z szablą u boku. Tak go malują i rysują.
Sprzedał swą duszę diabłu w zamian za wielką wiedzę i umiejętności magiczne. Podczas podpisywania cyrografu Twardowski kazał dopisać, że czart może zabrać jego duszę do piekła tylko wtedy, gdy będzie znajdował się w Rzymie. Myślał, iż przechytrzył diabła, bo postanowił, że nigdy do Rzymu nie pojedzie.
Leczył ludzi z ciężkich chorób, a nawet ich odmładzał. Fruwał na kogucie. Pod Krakowem usypał Pustynię Błędowską. Zyskał sławę i bogactwo. Po latach od podpisania cyrografu, podczas jednego ze swych licznych rozjazdów po Polsce, strudzony wszedł do karczmy przy drodze, aby się posilić. A tam podchodzi do niego znajomy diabeł i pokazuje na szyld karczmy. A ta karczma nazywała się „Rzym”...
Twardowski, zdając sobie sprawę z niebezpieczeństwa, zaczął modlić się do Marii Panny. To zdezorientowało diabła. Wówczas Twardowski wskoczył na koguta i poleciał na Księżyc. Tam przebywa do teraz, tęskniąc za Krakowem. Podobno jego służący w postaci pająka raz w miesiącu opuszcza się na pajęczej linie i odwiedza miasto nad Wisłą, by zebrać najświeższe plotki.
W Polsce jest wiele materialnych miejsc, o których od dawna utrzymuje się, że mają związek z czarnoksiężnikiem Twardowskim. To przede wszystkim Kraków. Uważa się, że mieszkał przy Rynku w kamienicy Pod św. Janem Kapistranem. Niedaleko Wisły znajdują się Skałki Twardowskiego, gdzie mistrz miał swoją pracownię. Kamieniołomowi w Krzemionkach Podgórskich nadano nazwę „Szkoła Twardowskiego”. Odkryto tam jaskinię, która zawierała ślady doświadczeń alchemicznych. Niestety została zniszczona pod koniec XIX wieku, w czasie budowy kościoła św. Józefa.
W okolicach Nekli (woj. wielkopolskie) znajduje się grobla Twardowskiego. Według tamtejszej legendy usypał ją diabeł na żądanie czarnoksiężnika, który chciał przejechać przez podmokły teren. W Bydgoszczy starzy ludzie do niedawna opowiadali, że kiedyś przyjechał do nich Twardowski i odmłodził burmistrza. Zaś karczem o nazwie „Rzym” jest wiele w Polsce. Jest też jeszcze słynne zwierciadło Twardowskiego, o czym później.
Astrolog Lorenz Dhur
To wszystko nie mogło wziąć się tylko z wyobraźni. Bajkowe legendy o Twardowskim wzięły początek od realnego człowieka. To jest postać historyczna, człowiek z krwi i kości, który żył w XVI wieku. Historyk Roman Bugaj ustalił, że był nim Lorenz Dhur. Po łacinie Laurentius Durentius – co znaczy „twardy”. Stąd się wzięło spolszczone nazwisko Twardowski.
Dhur urodził się około 1515 roku w Norymberdze. Tam studiował medycynę i interesował się naukami tajemnymi. Uczył się także w Wittenberdze i Padwie. W Wittenberdze Dhur poznał późniejszego biskupa krakowskiego, Franciszka Krasińskiego. Ta znajomość zamieniła się w przyjaźń, bo to Krasiński sprowadził Dhura do Krakowa, gdzie został on królewskim koniuszym – to ważna funkcja tytularna, ale z końmi Dhur nie miał nic do czynienia. Wcześniej Dhur pełnił funkcję lekarza nadwornego Albrechta Hohenzollerna w Królewcu, skąd skuszony dużymi pieniędzmi przeszedł na dwór litewskiego magnata Mikołaja Radziwiłła „Czarnego”. Więc Lorenz Dhur to nie był zwyczajny medyk, skoro zabiegały o niego tak ważne rody, a w końcu sam król Polski Zygmunt August.
Pobyt Dhura na dworze królewskim w Krakowie jest dobrze, jak na tamte lata, udokumentowany. Jego imię, Laurentius, pojawia się regularnie w rachunkach królewskich. Przebywał w Polsce w latach 1565-1573. Kraków, Knyszyn na Podolu (drugi dwór Zygmunta Augusta, gdzie miał stajnie na 500 koni), Bydgoszcz, Warszawa. Gdzie król, tam Lorenz Dhur – wtedy prawdopodobnie znany już jako Twardowski.
Duch Barbary
Znana jest historia nieszczęsnego związku króla Zygmunta Augusta i Barbary Radziwiłłówny. Barbara umarła pół roku po koronacji na królową Polski. Zygmunt August autentycznie kochał Barbarę i nie mógł pogodzić się z jej śmiercią. Łagodził rozpacz tabunem nałożnic, które w każdej chwili były do jego dyspozycji. Ale Barbara była ponad nimi wszystkimi. Marzył, aby raz jeszcze chociaż ujrzeć ją z bliska.
To pragnienie króla wykorzystali bracia Mniszchowie – dwie podłe kreatury, które wkradły się w łaski Zygmunta Augusta. Namówili Twardowskiego, wówczas już nadwornego astrologa i wróżbitę, żeby wywołał ducha zmarłej Barbary Radziwiłłówny. Nie wiadomo, w jaki sposób przekonali Twardowskiego, aby się na to zgodził. Tym, że chory król wróci do zdrowia, gdy ujrzy swoją ukochaną? Czy zwyczajnie pieniędzmi?
Do wywołania ducha królowej Barbary Twardowski użył magicznego lustra, które przywiózł z Niemiec. Spektakl odbył się w Warszawie w 1569 roku. Duchem była córka mieszczanina warszawskiego, Barbara Giżanka, łudząco podobna do zmarłej Radziwiłłówny. Później została kolejną nałożnicą Zygmunta Augusta. Oszustwo się udało. Król był szczęśliwy, widząc przez kilka sekund swoją ukochaną Barbarę. Był za to bardzo wdzięczny Mniszchom i obdarował ich nowymi nadaniami ziemi.
Gdy Zygmunt August umierał w Knyszynie, bracia Mniszchowie dobierali się do jego kufrów ze złotem i drogimi kamieniami. Było wielu świadków tego świętokradztwa. Jan Matejko namalował obraz „Śmierć Zygmunta Augusta”, na którym przedstawił jednego z Mniszchów z rękami w kufrze królewskim. Z tych ukradzionych skarbów Zygmunta Augusta wzięła się późniejsza potęga rodu Mniszchów w Polsce.
Senacka komisja zaczęła badać sprawę kradzieży skarbów królewskich. Wtedy Twardowski stał się niebezpieczny dla Mniszchów. Gdyby wyjawił, że to oni byli głównymi autorami mistyfikacji, podczas której król ujrzał ducha Barbary, pogrążyłoby to ich bardziej niż sama kradzież. Wtedy mieliby przeciwko sobie nie tylko senat, ale i Kościół, który piętnował tego rodzaju praktyki.
Mniszchowie postanowili pozbyć się niewygodnego świadka. Wysłali ludzi, aby zamordowali królewskiego astrologa. Ci dopadli Twardowskiego we wsi Mystki na Podlasiu. Wśród tamtejszej ludności znane jest podanie – zanotowane w 1933 roku przez etnografa Stanisława Dworakowskiego – że w istniejącej ongiś na skraju wsi karczmie „Rzym” został porwany przez diabłów czarnoksiężnik Twardowski.
Oprócz pisanych świadectw, które potwierdzają istnienie Dhura-Twardowskiego, pozostał jeden przedmiot: magiczne zwierciadło Twardowskiego. Polski mag korzystał z niego podczas oszustwa z wywołaniem ducha Radziwiłłówny. Później zapisał je w testamencie biskupowi Krasińskiemu, a ten przed śmiercią przekazał zwierciadło do kościoła w Węgrowie (województwo mazowieckie). Zwierciadło wisi w zakrystii tego kościoła. Na czarnej sosnowej ramie widnieje łaciński napis. W tłumaczeniu na polski: „Zabawiał się tym lustrem Twardowski magiczne sztuki ukazując, lecz na służbę Bożą obrócone to jest”.
Ryszard Sadaj