Dziś heroina oraz kokaina uznawane są za niebezpieczne substancje, których zażywanie jest groźne dla zdrowia a nawet życia. Kiedyś jednak było zupełnie inaczej. Niewiele ponad 100 lat temu nie dość, że narkotyki były całkowicie legalne, to powszechnie leczono nimi najróżniejsze dolegliwości i podawano nawet niemowlętom...
Odurzona Europa
Syrop z morfiną na kaszel i krople z kokainą na ból zęba stanowiły niegdyś nieodzowny element zaopatrzenia każdej domowej apteczki tak samo jak dzisiejszy tylenol. Opium można było dostać w lokalnym sklepiku z tytoniem czy drogerii. Narkotykami leczono każdą, nawet najlżejszą chorobę, jak zapalenie gardła czy zwykłą czkawkę.
Świat nauki nie zdawał sobie jeszcze wtedy sprawy z fatalnych skutków zażywania tych niebezpiecznych specyfików. Przez cały XIX wiek i początek XX mieszkańcy Europy i Stanów Zjednoczonych jawnie odurzali się silnymi substancjami halucynogennymi i uzależniającymi.
Niemowlęta zabijane narkotykiem
W powszechnym użyciu było opium. Medycy przepisywali je osobom cierpiącym na astmę. Jeśli kuracja przynosiła pozytywny skutek, to najpewniej dlatego, że odurzony narkotykiem chory nie angażował się w żadną aktywność, która mogłaby wywołać atak. Najgorsze było to, że opium podawano małym dzieciom. Pod postacią laudanum, czyli specjalnej mikstury, która aż w 10 procentach składała się z tego narkotyku.
I tak na przykład syrop firmy Stickney and Poor’s Pure Paregoric, nie dość, że zawierał wysoką dawkę opium, to jeszcze prawie 50 procent alkoholu. Co gorsze, ulotka informowała, że już pięciodniowe noworodki mogą przyjmować ten specyfik. Najczęściej laudanum podawano, gdy dziecko ząbkowało i rodzice nie mogli wytrzymać ciągłego płaczu ich pociechy. Było też dużą pomocą dla samotnych matek, które musiały chodzić do pracy, a nie miały z kim zostawić dziecka.
Solidna porcja syropu usypiała malucha na długie godziny. Wiele niemowląt przypłaciło to życiem. Skala problemu była na tyle duża, że Centralny Urząd Stanu Cywilnego w Anglii wprowadził nową kategorię – śmierci narkotycznej – do dorocznego wówczas spisu ludności. Trzy czwarte zgonów dzieci z powodu zażywania opium dotyczyło maluchów poniżej 5. roku życia.
Niebezpieczny dla życia dzieci był również uspokajający syrop Pani Winslow, produkowany w USA od 1849 roku na bazie morfiny. Zawartość tego narkotyku była tak wysoka, że jedna łyżeczka syropu mogła zabić dziecko. W latach 60. XIX wieku w Kalifornii było kilka głośnych przypadków śpiączki niemowląt z powodu morfiny w syropie.
Mimo to specyfik cieszył się sporą popularnością przez kilka kolejnych dekad. Rocznie sprzedawało się półtora miliona butelek. Dopiero na początku XX wieku przepisy w Anglii i Stanach Zjednoczonych zmusiły producenta do usunięcia morfiny ze składu syropu. Ocenia się, że wcześniej z powodu jego zawartości zdążyło umrzeć tysiące dzieci.
Bayer i heroina
Innym dostępnym powszechnie narkotykiem była heroina. Jako pierwszy od 1895 roku zaczął ją sprzedawać koncern farmaceutyczny Bayer. Tak jak dziś sztandarowym produktem Bayera jest aspiryna, kiedyś była nią heroina. Reklamowano ją jako skuteczny lek na kaszel, bóle menstruacyjne i migreny.
Miał to być lek, który nie powoduje takich skutków ubocznych jak morfina, czyli nie uzależnia. Co więcej, stosowano ją nawet w leczeniu uzależnienia od morfiny. Heroinę, zdaniem producenta, mogli zażywać wszyscy – i dorośli, i dzieci. W ilustracjach reklamowych często pojawiały się postaci dziecięce w trakcie przyjmowania heroiny.
Papieska rekomendacja
XIX-wieczny świat biznesu wykorzystywał wszystkie dostępne narkotyki, również kokainę. Jako pierwszy wprowadził ją do obiegu w Europie i Ameryce Północnej francuski chemik i przedsiębiorca Angelo Mariani. W 1863 roku stworzył on specjalny napój, który był połączeniem wina bordeaux i liści koki. Etanol zawarty w winie uwalniał kokainę z liści gwarantując pijącym psychoaktywne efekty. Mikstura sprzedawana była pod nazwą Vin Mariani i robiła furorę na rynku europejskim.
Mariani pozyskiwał do reklam rekomendacje ówczesnych celebrytów i autorytetów, a nawet samego papieża. Leon XIII zgodził się na wykorzystanie jego wizerunku w reklamie trunku. Mało tego, odznaczył Angelo Mariani watykańskim złotym medalem za opracowanie nowatorskiej receptury cudownego napoju.
Powiadano nawet, że to właśnie silnie energetyczne właściwości narkotyku pomogły w tym, że Leon XIII zapisał się w historii Watykanu jako papież, który napisał najwięcej encyklik. Spod jego pióra wyszło ich 86, podczas gdy np. św. Jan Paweł II stworzył ich 14. Przedsiębiorca nie przekazał tajemnicy receptury następnym pokoleniom Marianich, więc produkcja ustała po jego śmierci.
Coca-Cola z kokainą
Ogromny sukces napoju Vin Mariani sprawił, że szybko pojawili się naśladowcy, którzy w liściach koki dostrzegli żyłę złota. Powstało wówczas wiele marek trunków z kokainą. Oczywiście powszechnie dostępnych dla każdego. Jeden z producentów w swojej reklamie zalecał dorosłym wypijanie szklanki jego napoju z kokainą nawet po każdym posiłku, a dzieciom pół szklanki.
Wśród tych, którzy postanowili dorobić się na winach z narkotykiem, był między innymi twórca marki Coca-Cola, John Pemberton. Ranny w wojnie secesyjnej i uzależniony od morfiny, którą koił ból, szukał lepszego substytutu. Miał wykształcenie medyczne i prowadził aptekę w Georgii, gdzie opracował napój, który w 1885 roku zarejestrował początkowo pod nazwą Pemberton’s French Wine Coca. Jedyne, co różniło ten trunek od francuskiego pierwowzoru Vin Mariani, było dodanie orzeszków kola, które zawierają kofeinę. W składzie pozostał nadal alkohol i liście koki, z których uwalniała się kokaina. Zatem prototyp dzisiejszej coca-coli zawierał narkotyk.
Kiedy Georgia zaczęła wprowadzać prawodawstwo ograniczające sprzedaż alkoholu, Pemberton usunął go z napoju i wypuścił na rynek pod nazwą Coca-Cola. Nazwa nawiązywała do dwóch głównych składników – liści koki i orzeszków koli. Dziś do jej produkcji używa się liści, z których w specjalnie autoryzowanej fabryce odciągana jest kokaina. Ta wykorzystywana jest dla celów medycznych, a oczyszczone liście trafiają do butelek konsumentów.
Traktat w Hadze
Początek XX wieku przyniósł kres swobodnemu dostępowi ludzi do narkotyków. Co prawda jeszcze w czasie I wojny światowej w Anglii można było kupić podręczne zestawy narkotyków ze strzykawkami, które rodziny wysyłały na front żołnierzom (morfina na ból, kokaina na siły), ale zaczęto tworzyć legislacje, które utrudniały dostęp do substancji odurzających. Świat uzmysłowił sobie wreszcie skalę zagrożenia i problemu.
Pacjenci, którzy leczyli się heroiną Bayera, musieli przyjmować coraz większe dawki, by umorzyć symptomy danego schorzenia. Ludzie coraz częściej cierpieli na halucynacje. Rosła liczba osób z problemem uzależnienia. W 1912 roku podpisano w Hadze pierwszy międzynarodowy traktat kontrolujący obrót narkotykami. Dwa lata później Stany Zjednoczone wprowadziły Harrison Narcotics Act, który regulował i opodatkowywał produkcję, import oraz sprzedaż narkotyków i był pierwszym krokiem do delegalizacji substancji odurzających w USA.
Emilia Sadaj