Chicagowska policja wszczęła wewnętrzne śledztwo dotyczące fizycznej konfrontacji policjanta z czarnoskórą kobietą, która w sobotę spacerowała z psem po plaży po zamknięciu parku. Prawnicy kobiety twierdzą, że policjant zatrzymał ją tylko dlatego, że była czarna. Policjant został przesunięty do pracy przy biurku.
Z Joanną Marszałek rozmawia Joanna Trzos. Podcast "Dziennika Związkowego"powstaje we współpracy z radiem WPNA 103.1 FM
Według prawników Nikkity Brown, kobieta spacerowała z psem w sobotę 28 sierpnia w rejonie wybrzeża jeziora w Lincoln Park. Na upublicznionym nagraniu widać, jak policjant zbliża się do kobiety mimo jej apelu, by zachował dystans z powodu COVID-19. Policjant mówi też, że nie musi mieć maski, bo jest na zewnątrz.
Następnie policjant łapie kobietę i szarpie się z nią przez około dwie minuty. Scena została nagrana przez naocznych świadków.
Prawnicy kobiety twierdzą również, że policja nie zainteresowała się białymi osobami, które również przebywały w parku po godzinach.
W niedzielnym tweecie chicagowska policja poinformowała, że skierowała sprawę do Cywilnego Biura Odpowiedzialności Policji (COPA). Burmistrz Chicago Lori Lightfoot w poniedziałek nazwała nagranie niepokojącym.
W poniedziałek policjant został przesunięty do pracy przy biurku. COPA zaleciła wcześniej, aby na czas 30-dniowego dochodzenia mężczyzna został odsunięty od pracy w terenie lub, żeby odebrać mu uprawnienia, co pozbawiłoby go odznaki i możliwości noszenia broni.
(jm)