Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 16 listopada 2024 10:48
Reklama KD Market

Tajemnica arcydzieła Leonarda

Obraz Salvator Mundi Leonarda da Vinci do niedawna uważany był za dzieło zaginione. I oto nagle po kilkuset latach odnalazł się w małym domu aukcyjnym w Luizjanie w 2005 roku. Obecnie jest najdroższym malowidłem na świecie sprzedanym za rekordową sumę 450 milionów dolarów. Tymczasem rzeczoznawcy podają w wątpliwość jego autentyczność. Jakby tego było mało, znów nie wiadomo, gdzie się znajduje...

Pół miliarda za obraz

15 listopada 2017 roku miało miejsce najważniejsze wydarzenie w dziejach handlu dziełami sztuki. W niezwykle prestiżowym domu aukcyjnym Christie’s w Nowym Jorku doszło do najdroższej, jak dotąd, transakcji na świecie. Obraz Salvator Mundi (z łac. „Zbawiciel świata”) renesansowego malarza Leonarda da Vinci został sprzedany za kosmiczną sumę 450 milionów dolarów. Faktycznie malowidło zostało wylicytowane za 400 milionów, ale doszły jeszcze podatki, prowizje i wszelkie inne opłaty.

Co prawda to Mona Lisa, również pędzla Leonarda da Vinci, uznawana jest za dzieło o najwyższej wartości – w 1962 roku wyceniono ją na 100 milionów dolarów (równowartość dzisiejszych 900 milionów dolarów) – ale obrazem, za który zapłacono najwyższą kwotę, jest bezsprzecznie Salvator Mundi. Ta wiadomość zelektryzowała cały świat, ale chyba najbardziej pewną rodzinę z Luizjany. Okazuje się, że obraz ten przez kilka dekad był w posiadaniu ludzi, którzy nie mieli pojęcia, że jest tak drogocenny.

Posiadłość w Luizjanie

Salvator Mundi, portret przedstawiający Chrystusa, który jedną rękę wznosi na znak błogosławieństwa, a w drugiej trzyma szklaną kulę, należał do właściciela fabryki metalu Basila Clovisa Hendry’ego. Przez lata najzwyczajniej w świecie wisiał na ścianie jego posiadłości w Baton Rouge. Mało tego, Hendry otrzymał go w spadku po wujku i ciotce, którzy nabyli arcydzieło wielkiego mistrza na aukcji w Londynie w 1958 roku za marne 45 funtów. Wówczas też nie sądzono, że autorem może być sam Leonardo da Vinci. Zakładano, że to jedna z 30 kopii, które stworzyli uczniowie wielkiego mistrza oraz inni malarze.

Poprzednim właścicielem obrazu był brytyjski kolekcjoner Francis Cook, który nabył go w 1900 roku, również myśląc, że to replika. Jest to ostatnia pewna data w bardzo złożonych losach malowidła. Co się wcześniej działo ze Zbawicielem świata, dokładnie nie wiadomo. Po tym, jak około 1500 roku Leonardo da Vinci namalował go prawdopodobnie dla króla Francji Ludwika XII, obraz przez jakiś czas był w posiadaniu monarchów angielskich, Karola I i Karola II. Ale w latach 1783 do 1900 przepadł bez śladu. Współcześnie oryginał przez długi czas uznawany był za zaginiony. Aż nadszedł przełomowy rok 2005.

Odkrycie zaginionego skarbu

To wtedy majątek zmarłego rok wcześniej Hendry’ego został przez jego dzieci wystawiony na licytację. Pod młotek poszła posiadłość w Baton Rouge wraz z całą jej zawartością. W katalogu małego domu aukcyjnego w Nowym Orleanie Salvator Mundi został oszacowany na $1200 do $1800. I pewnie kontynuowałby los anonimowego, niewiele znaczącego malowidła na ścianie kolejnego domu, gdyby nie fakt, że na aukcji pojawili się dwaj dobrze znający się na sztuce marszandzi.

Kiedy Robert Simon i Alexander Parrish zobaczyli obraz, od razu przeszło im przez myśl, że może to być zaginiony Leonardo. Wylicytowali dzieło za niecałe 10 tysięcy dolarów. Następnie zaryzykowali i zainwestowali w kosztowną renowację malowidła. Tym zajęła się światowej sławy restauratorka dzieł starych mistrzów, Dianne Modestini. Usuwając nadmalowane warstwy z radością stwierdziła, że technika, którą namalowano usta Chrystusa, jest uderzająco podobna do tej u Mony Lisy. Poza tym odkryła, że kciuk jednej dłoni początkowo znajdował się w trochę innym miejscu i został zamalowany. To jej zdaniem mogło świadczyć o tym, iż ma do czynienia z oryginałem. Kopista raczej nie wprowadzałby tak znaczących przeróbek podczas procesu kopiowania.

Po latach zasięgania opinii u różnych wybitnych znawców sztuki w końcu ogłoszono światu, że oto po kilku stuleciach odnalazło się arcydzieło wielkiego mistrza. Zbawiciel świata miał swój publiczny debiut w 2011 roku w London’s National Gallery.

Kto jest właścicielem?

Simon i Parrish zrobili na obrazie interes życia. Odkupił go od nich szwajcarski marszand Yves Bouvier – za 80 milionów dolarów. I zaraz odsprzedał rosyjskiemu miliarderowi Dmitryjemu Rybolowlewowi za 127 milionów. A w 2017 roku Salvator Mundi, podczas historycznej aukcji w domu aukcyjnym Christie’s w Nowym Jorku, uzyskał bezprecedensową sumę 450 milionów dolarów i trafił w ręce... No właśnie. W czyje?

Oficjalnie obraz nabył książę z Arabii Saudyjskiej Badr bin Abdullah. Ale prasa podawała, że pełnił on tylko rolę pośrednika, który działał w imieniu następcy tronu Arabii Saudyjskiej Mohammeda bin Salmana. W odpowiedzi na spekulacje mediów ambasada tego kraju w Waszyngtonie wydała oświadczenie, w którym informuje, iż licytujący książę zakupił obraz dla Departamentu Kultury i Turystyki w Abu Dhabi. Sam Mohammed bin Salman publicznie nie potwierdził ani nie zaprzeczył pogłoskom, jakoby on był właścicielem malowidła. Dodatkowo prasa zaczęła rozpisywać się o tym, że Zbawiciel świata znajduje się na jego luksusowym jachcie. A to dlatego, że pojawił się nowy problem: nie wiadomo, gdzie arcydzieło, warte blisko pół miliarda dolarów, zostało zdeponowane.

Gdzie jest obraz?

Salvator Mundi ostatni raz widziany był podczas wiekopomnej aukcji, a potem zapadł się jak kamień w wodę. Media zaczęły spekulować na temat tego, gdzie może się znajdować. Niektórzy twierdzili, że najpewniej schowano go w sekretnych magazynach Genewy, gdzie galerie i kolekcjonerzy przetrzymują tysiące drogocennych dzieł sztuki.

Według innej wersji miał być na jachcie następcy tronu Arabii Saudyjskiej. Jacht o nazwie Serene mierzy 133 metry długości, posiada trzy baseny, tuzin luksusowych kabin, krytą ścianę wspinaczkową i dwa lądowiska dla helikopterów. Obecnie Serene znajduje się w holenderskiej stoczni na przeglądzie, a Zbawiciela świata podobno przetransportowano w sekretne miejsce gdzieś w Arabii Saudyjskiej.

Tajemnicą owiane są również okoliczności innych wydarzeń. Obraz miał zadebiutować w Louvre Abu Dhabi we wrześniu 2018 roku. Jednak muzeum nieoczekiwanie odwołało wystawę. Salvator Mundi nie dotarł do paryskiego Luwru, gdzie w 2019 roku miał być częścią ekspozycji dzieł Leonarda da Vinci. Mówi się, że negocjacje zakończyły się fiaskiem, ponieważ muzeum rzekomo nie chciało się zgodzić na wyeksponowanie Zbawiciela świata obok Mony Lisy. I tak odnaleziony Leonardo przepadł ponownie bez wieści.

Wątpliwa autentyczność

Jakby tego było mało, autentyczność obrazu ciągle podawana jest w wątpliwość. Dowodem, że to nie dzieło Leonarda, ma być szklana kula, którą Chrystus na portrecie trzyma w dłoni. Zdaniem niektórych tkanina, którą widać poprzez szkło, jest zniekształcona nie na tyle, na ile wymagałyby tego prawa optyki. A przecież da Vinci uważany jest za wielkiego znawcę praw nauki. Inni odsuwają ten zarzut twierdząc, że wszystko zależy od tego, czy malowana kula była w środku cała wypełniona szkłem czy pusta.

Wielu ekspertów sądzi, że Zbawiciel świata to praca zbiorowa mistrza i jego uczniów. Przy czym sam Leonardo miał być autorem zaledwie 5 do 20 procent całego obrazu. Są i tacy, którzy całkowicie odrzucają tezę o autorstwie renesansowego geniusza. Amerykański krytyk sztuki i laureat Nagrody Pulitzera, Jerry Saltz twierdzi, że „to nawet nie jest dobrze namalowany obraz”.

A jednak zarówno London’s National Gallery, jak i potem dom aukcyjny Christie’s przedstawiły obraz jako autentyk. Ten ostatni zamieścił nawet w swoim aukcyjnym katalogu nazwisko ekspertki Carmen Bambach, która nie poparła tezy o autentyczności dzieła. Christie’s próbowało się potem z tego nieudolnie wytłumaczyć. Dlaczego w obliczu wątpliwości tak licznego środowiska ekspertów placówki te obstają przy wersji, że obraz jest oryginalny? Komentatorzy sprawy mają na to jedną odpowiedź: ponieważ w grę wchodzą potężne pieniądze i wiarygodność instytucji.

Gdyby przyjąć tezę, że Leonardo jest autorem tylko po części, a resztę namalowali jego uczniowie, wartość obrazu wahałaby się pomiędzy milionem a 20 milionami dolarów. Niektórzy spekulują, że obecnie Salvator Mundi nie jest wystawiany na widok publiczny, ponieważ byłby nieustannie narażony na krytykę, a jego autentyczność ciągle podawano by w wątpliwość. Powszechna jest opinia, że ponieważ wokół obrazu narosło tyle kontrowersji, Zbawiciel świata nie sprzeda się już nigdy za tak wysoką sumę.

Emilia Sadaj

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama